Tydzień 27 (Gears of War: Ultimate Edition, Forza Horizon 2)



Dzisiejszy wstęp zrobimy sobie krótki, bo przecież poniżej przeczytacie o dwóch przedstawicielach bardzo głośnych marek w giereczkowie, będących również flagowymi tytułami Xboxa, choć dzięki ostatniej polityce Microsoftu dostępnych również na Windowsie. Na pierwszy ogień idzie stworzona praktycznie od podstaw wersja pierwszego Gears of War – gry, która wprowadziła na salony system osłon oraz szaroburą kolorystykę, którą raczeni byliśmy przez osiem lat siódmej generacji. Zdradzę tylko, że jest to jeden z lepszych remasterów i warto rzucić nań okiem. Później oraz jednocześnie na koniec zachęcam do przeczytania paru słów o Forzie Horizon 2, grze, która sprawiła, że zakochałem się we francuskiej wsi. Jeżeli marzyliście o pośmiganiu pięknymi samochodami po Lazurowym Wybrzeżu, ale brak wam na to funduszy – zainteresujcie się tym tytułem.

Zapraszam!

Gears of War: Ultimate Edition (Xbox One)
Shooter TPP
The Coalition*, 2015r.
Gra dostępna również na: Windows


Jakoś tak się ostatnio złożyło, że w każdym większym podcaście, którego słucham, omawiana była odświeżona edycja Gears of War. Co więcej, w mojej kolejce również na ten tytuł nadeszła pora. Co prawda, pierwsze Gearsy przeszedłem już dwa razy, więc Ultimate Edition to mój trzeci raz z jedyneczką. Nie nudziłem się jednak, bo twór The Coalition nie ogranicza się wyłącznie do podbicia rozdzielczości oraz tekstur, jak robi to większość remasterów, ale wiele jego elementów zostało wykonanych niemalże od nowa. Dzięki temu, Gears of War: Ultimate Edition wygląda jak gra, która powstała z myślą o ósmej generacji konsol. Oczywiście, design lokacji i gameplay wciąż lekko pachnie ubiegłą dekadą, ale efekt końcowy i tak powala.

Dla nieznających serii pragnę przypomnieć, że Gearsy to najzwyczajniej w świecie shooter z systemem osłon. Warto też wspomnieć, że uznaje się, że to właśnie pierwsze Gears of War odpowiada za popularyzację tego typu mechaniki w trakcie siódmej generacji. Trudno się dziwić, bo model rozgrywki prezentowany w tym tytule wciąż broni się po ponad dziesięciu latach od premiery. Fakt, momentami przyklejanie się do osłon działa przeciwko nam, np. kiedy chcemy odturlać się szybko od przeciwnika, a w efekcie kucamy pod murkiem, kompletnie odsłonięci. To jednak dzieje się głównie, kiedy próbujemy biegać jak kot z pęcherzem i pchać się między przeciwników. Grając w Gearsy tak, jak należy, czyli siedząc za osłonami i powoli przesuwając się do przodu bądź flankując wroga, problem nie występuje.

Równie ciekawego pomysłu na siebie (a przynajmniej w momencie premiery) zabrakło w warstwie fabularnej. Problemem jedynki jest to, że okazuje się ona być niczym więcej, jak wydmuszką. Epic Games zaserwowało nam wyrwane z większego kontekstu wydarzenia i postanowiło, że uraczy nas nad wyraz skromną ilością informacji jego dotyczących. W efekcie wiemy, że wcielamy się w Marcusa Fenixa i wraz z oddziałem Delta próbujemy położyć kres inwazji Szarańczy (humanoidalnych stworów, nie owadów) na naszą planetę, Serę. Całej reszty musimy dowiedzieć się jednak poprzez książki osadzone w świecie (bardzo dobre z resztą). Bez tego przepadnie nam cały lore Gears of War i zostaniemy jedynie z wybrakowanym produktem.

*oryginał został stworzony przez Epic Games w 2006r. na Xboxa 360 i przeportowany na PC w 2007r. przez nasze rodzime People Can Fly

Forza Horizon 2 (Xbox One)
Wyścigi
Playground Games, 2014r.
Gra dostępna również na: Xbox 360*

Jeden z showcase'ów - w tym wypadku wyścig  pociągiem

Francuzi to powinni developerów z Playground Games na rękach nosić, bo w 2014r. stworzyli, moim zdaniem, najlepszą reklamę francuskiej prowincji, jaką w życiu widziałem. Wiedziałem, że Francja jest piękna. W końcu kojarzy się ona, a przynajmniej mi, z zielonymi pagórkami pełnymi winnic i pól winogron. Wciąż, Forza Horizon 2 sprawiła, że zapragnąłem ten kraj odwiedzić, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wizja przejechania go w jakimś pięknym, klasycznym samochodzie i zobaczenia malowniczych wybrzeży jest naprawdę romantyczna, choć również bardzo kosztowna. Na szczęście drugi Horizon, choć, oczywiście, daleko mu do prawdziwego doświadczenia, stanowi świetny substytut.

Tytułowy Horizon to nic innego jak będący wyścigowym świętem festiwal, w którym udział biorą kierowcy z całego świata. Pierwszy odbywał się w całkiem ładnym Kolorado, drugi natomiast zabiera nas właśnie na Lazurowe Wybrzeże, między innymi do Nicei oraz Saint-Martin. Do dyspozycji otrzymujemy ponad dwieście samochodów – od rajdowych klasyków, przez terenówki, aż po supersamochody. Zatem każdy znajdzie coś dla siebie. Zwłaszcza, że do dotarcia do finału festiwalu musimy wygrać 15 ze 140 mistrzostw. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby skroić gameplay pod siebie i śmigać tylko supersamochodami lub klasykami z lat 60. Są jednak momenty, w których twórcy z góry narzucają nam auto do poprowadzenia i są to zdecydowanie najlepsze momenty w grze. Wyobraźcie sobie klasyczne Ferrari, muzykę klasyczną w tle i wyścig z czterdziestoma balonami. Albo, jeżeli wolicie, Lamborghini Huyara ścigające się z myśliwcem. Ten typ wyścigów trzyma nas na krawędzi fotela, a wygrywa się zazwyczaj o ułamki sekund.

Czegokolwiek byśmy jednak nie wybrali to prawda jest taka, że w Forzie jeździ się fantastycznie. Model jazdy w Horizonach nie jest tak symulacyjny jak w Forzie Motorsport, więc widowiskowych przejazdów nie brakuje. Podziwiać można zatem zachwycające momenty, kiedy wszystkie samochody na moment wzbijają się w powietrze pokonując z wysoką prędkością hopkę, a zaraz potem mamy okazję prześmignąć obok nich wchodząc w zakręt poślizgiem. Wciąż, nie jest to Need for Speed, więc o przejeżdżaniu przez wąskie uliczki 300 na godzinę możemy zapomnieć. Każde auto ma swój ciężar i odpowiednią drogę hamowania, więc nieraz zdarzy się, że wylecicie gdzieś hen w drzewa. Nie jest to jednak gra trudna i na podstawowym poziomie trudności wygrywałem wszystko od ręki. Ale to dobrze, bo zamiast frustrować się, mogłem podziwiać malownicze widoki wirtualnej Francji.

*wersja stworzona przez Sumo Digital

Komentarze

Popularne posty