Taktyczna przemiana (351)
Jak przemienić dynamiczną strzelankę w turową grę taktyczną? To właśnie
pokazuje Metal Slug Tactics.
Posłuchajcie…
Metal Slug Tactics
Gatunek: Turówka
Producent: Leikir Studio
Rok wydania: 2024
Grałem na: Nintendo Switch
Gra dostępna również na: Xbox Series X/S,
Xbox One, PlayStation 5, PlayStation 4, PC
Moja recenzja Metal Slug Tactics na Pograne.eu
Moja recenzja Metal Slug Tactics w TrójKast #082 - Siąść w fotelu
Grę do recenzji dostarczył wydawca.
Wpaść na pomysł zamienienia kultowej serii dynamicznych strzelanek run
and gun w turową strategię mógł tylko ktoś szalony. Na całe szczęście dla nas,
tych szalonych ktosiów było kilkudziesięciu. Mało tego, założyli oni Leikir
Studio, pod którego szyldem zamienili ten niedorzeczny pomysł w coś naprawdę
dobrego – Metal Slug Tactics. Wprawdzie nie byli pierwsi, bo kilka lat temu już
Gears Tactics udowodniło, że w tym szaleństwie jest metoda, ale o ile seria
Gears of War zawierała w sobie śladowego ilości taktycznej rozgrywki, o tyle w
Metal Slugach od zawsze liczyły się wyłącznie zręczne palce i wprawne oko.
Generał Morden powraca po raz kolejny, siejąc wraz ze swoją armią
zamęt, więc pora ponownie chwycić za broń, zebrać trzyoosobową drużynę i skopać
mu tyłek. Tyle, jeżeli o fabularną głębię chodzi, ale nic więcej do szczęścia
potrzebne Wam nie będzie. Metal Slug rozgrywką stoi i nie inaczej jest w
przypadku Metal Slug Tactics. Różni się jedynie formuła, bo tym razem mamy do
czynienia nie ze strzelanką, ale turowym roguelitem. Leikir Studio pomimo tego
olbrzymiego odstępstwa postanowiło być bowiem wierne „metalslugowym” filarom,
więc podobnie jak w głównej serii, tak i tutaj zabawa trwa krótko, bo
jednorazowe przejście gry to jakaś godzinka z hakiem, acz zachęca ona do
kilkukrotnego jej powtarzania.
Przede wszystkim starcia, w których przyjdzie nam wziąć udział,
odbywają się na proceduralnie generowanych planszach z losowym ustawieniem
przeciwników. Toteż choć całość kampanii podzielono na cztery, nawiązujące do
kultowych poziomów obszary z charakterystycznymi dla nich typami przeciwników,
to każdorazowo przyjdzie nam wykonać inne zadania. Po przejściu trzech czeka
nas starcie z bossem, po czym ruszamy dalej i tak aż do finału. Tutaj pojawia
się drobny zgrzyt, bo różnorodność misji jest niezbyt satysfakcjonująca – zabij
wszystkich lub wyznaczonych przeciwników, eskortuj cel albo samemu dotrzyj do
wyjścia z poziomu, przetrwaj wyznaczoną liczbę tur, tyle. Robi się to wtórne
już przy drugim podejściu, więc jeżeli chcecie odblokować absolutnie wszystko,
możecie się zmęczyć, bo jest tego tutaj cała masa – od nowych umiejętności,
przez modyfikacje do broni, aż po pogłębiające tło fabularne dialogi.
Sama rozgrywka jest natomiast dość nieskomplikowana i całkiem
przystępna. Głównym wyróżnikiem jest tutaj natomiast fakt, że na modłę
klasycznych odsłon serii premiowane jest pozostawanie w ruchu. Im dalej
przemieścimy danego bohatera w trakcie jego tury, tym sprawniej będzie unikał
nadchodzących ataków, co w połączeniu z ukryciem go za osłonę może w zasadzie
uczynić go nietykalnym. Ciekawą i mocno ułatwiającą zadanie mechaniką jest też
synchronizowanie ataków. Otóż, jeśli przynajmniej dwóch naszych podopiecznych
ma na swojej linii strzału tego samego przeciwnika, zaatakują go jednocześnie w
ramach tej samej tury. Odpowiednie ustawienie bohaterów może zatem sprawić, że
w trymiga wymieciemy całą planszę, czerpiąc przy tym masę satysfakcji.
Przejście Metal Slug Tactics nie powinno nastręczyć Wam zbyt wielu
problemów, acz dla fanów większego wyzwania przygotowano kilka wyższych
poziomów trudności, odblokowywanych po każdym podejściu, niezależnie do jego
długości. Sporo zależy przy tym od tego, jakie umiejętności oraz modyfikacje
broni wylosujemy w trakcie zabawy, a także jakimi bohaterami ruszymy w bój.
Nasza grupka może składać się z trójki zawadiaków. Na początku są to Marco, Fio
i Eri, ale wraz z kolejnymi przejściami do puli grywalnych postaci trafi
kolejna szóstka. Każdy różni się zestawem umiejętności i typem uzbrojenia.
Mocno wpływa to na styl rozgrywki, bo inaczej planować będziemy nasze ruchy,
grając dryblasem z karabinem, a inaczej komandosem z nożem.
Całość ubrano przy tym w prześliczną, pixel-artową grafikę, świetnie
emulującą styl oryginalnej serii. Plansze i sprite’y to małe arcydzieła,
aczkolwiek wyłącznie, kiedy widzimy je z odpowiedniej odległości. Zbliżenia w
trakcie dialogów prezentują się bowiem fatalnie, strasząc olbrzymimi pikselami.
Jednocześnie, choć oprawa jest tutaj dość prosta, Switch potrafi złapać w
niektórych momentach zadyszkę. Mowa na szczęście wyłącznie o trybie przenośnym.
Po zadokowaniu klatkaż się stabilizuje. Metal Slug Tactics poza tym działa bez
zarzutu, raz tylko nałożyły mi się na siebie dwa utwory muzyczne. Niezbyt
zapadające w pamięć, dodam.
Metal Slug Tactics to zatem całkiem zmyślna produkcja, idealnie
pasującą swoją formułą do Switcha. Krótkie misje, masa rzeczy do odblokowania i
satysfakcjonująca rozgrywka zamienią każdą podróż w przyjemność. Zresztą nawet
na pozostałych platformach warto się na ten tytuł połasić. To po prostu bardzo
dobra, pełna charakteru i miłości do serii turówka, w której bawić mogą się
zarówno nowicjusze, jak i wyjadacze. Żal jedynie, że same misje nie są bardziej
zróżnicowane, ale nawet w obecnym stanie zwyczajnie chce się do Metal Slug
Tactics wracać.
Komentarze
Prześlij komentarz