Tydzień 49 (Bury Me, My Love - Laser League)
Moją
recenzję Bury Me, My Love mogliście już przeczytać na gamerwebie, ale jeśli
jeszcze tego nie zrobiliście z powodu braku czasu lub preferowania krótszych
tekstów – czym prędzej powinniście zapoznać się z dzisiejszym tekstem jej
poświęconym. Jest to bowiem gra w wielu aspektach wyjątkowa. Od formy, którą
przyjmuje aż po tematykę, o której traktuje. W końcu jak często zagrać można w
symulator komunikatora z wątkiem syryjskich uchodźców? Zaufajcie mi, symulator
komunikatora w praktyce sprawdza się lepiej niż można by zakładać.
Drugi
i ostatni tytuł w tym tygodniu to Laser League, które przenosi nas do świata
przyszłości, gdzie sporty odbywają się na wirtualnych arenach, a zamiast piłki
nożnej kibice ekscytują się meczami laserowej ligi. Jeżeli lubicie neony rodem
z Trona, niecodzienne dyscypliny sportowe i, w pewnym sensie, walki gladiatorów,
a do tego preferujecie rozgrywkę wieloosobową - powinniście się tą grą jak
najbardziej zainteresować.
Zapraszam!
Bury Me, My Love (PC)
Symulator komunikatora
The Pixel Hunt, 2017r.
Gra dostępna również
na: Switch, Android, iOS
Kiedy
pierwszy raz zagrałem w Lifeline, byłem oczarowany. Pomysł na stworzenie gry
symulującej „esemesowanie" z osobą usiłującą przetrwać na obcej planecie
połączony z zastosowaniem rzeczywistego upływu czasu wydał mi się nieziemsko
wręcz intrygujący. Ani trochę też się nie zawiodłem, bo była to naprawdę
fantastyczna gra. Bury Me, My Love to jednak bardziej przyziemna historia
opowiedziana w tej samej formie. Konwersujemy nie z obcym nam astronautą w
opałach, a z własną żoną, która wyrusza z rodzinnego Homs w Syrii w podróż na
północ w celu odnalezienia w Europie szansy na lepsze jutro. Motyw przewodni
Bury Me, My Love, czyli motyw uchodźctwa jest zatem bardzo na czasie. Ale bez
obaw, nie ma się co obawiać o „lewacką” propagandę. Uchodźcy są tutaj tylko
tłem, a pierwsze skrzypce gra relacja Majda i Nour. To, czy zmierza ona ku
szczęśliwemu zakończeniu, czy wręcz przeciwnie zależy tylko i wyłącznie od
naszego podejścia do wędrującej Nour. Nie można bowiem traktować jej jak każdej
innej postaci w grze i tylko wydawać jej polecenia, bo w końcu zbuntuje się i
przestanie nam odpisywać.
Jeżeli
zdecydujecie się po tytuł ten sięgnąć, zalecałbym wybranie wersji na telefony.
Jasne, granie mobilne jest często mocno wyśmiewane i uważane za czarną owcę
„gejmingu”, ale ten typ gry sprawdza się najlepiej właśnie tam. Bury Me, My
Love na PC jest okrojone z najciekawszego elementu tej produkcji, o którym
wspominałem już wcześniej, czyli rzeczywistego upływu czasu. Wyłączenie
telefonu przez obrażoną Nour nie ma tych samych konsekwencji, kiedy jej
następną wiadomość odbieramy po kilkusekundowym ściemnieniu ekranu, a nie
faktycznie po kilkunastu godzinach, jak ma to miejsce w przypadku wersji
mobilnej. Po co więc płacić za gorszy produkt, skoro za te same pieniądze dostać
można pełną wersję?
Jeśli
chcecie się dowiedzieć więcej o Bury Me, My Love to moją recenzję znajdziecie
pod tym linkiem.
Laser League (PlayStation 4)
Sieciowa gra sportowa
Roll7, 2017r.
Gra dostępna również
na: Xbox One, PC
Technicznie
rzecz biorąc jest to klasyczna, kompetetywna gra sportowa, w której dwie
drużyny rywalizują ze sobą na zamkniętej arenie. Nie jest to, oczywiście, FIFA
ani żadne inne NBA, bo nie mówimy tutaj o współczesnych sportach, a o sportach
przyszłości! Po stylistyce wnoszę, że odbywają się one raczej w wirtualnej
rzeczywistości, aniżeli w prawdziwym świecie. No, chyba, że w przyszłości
ludzie nabędą umiejętność materializowania i dematerializowania się na
zawołanie.
Laserowa
Liga nie należy też do grona familijnych dyscyplin. Celem zawodników jest
pozbycie się oponentów poprzez odpalanie pojawiających się na mapie laserowych
ścian dematerializującym ich po dotknięciu. Ewentualnie, niektóre z dostępnych
klas, pozwalają graczowi na wykonanie szybkiego ciachnięcia wirtualnym ostrzem
i w ten sposób wyeliminowania przeciwnika. Wyłączeni z gry zawodnicy mogą
jednak zostać w każdym momencie wskrzeszeni przez członków swojego zespołu,
zatem nie należy zwlekać zbyt długo z zamordowaniem ku uciesze gawiedzi
pozostałych wirtualnych awatarów.
Niestety
to, co brzmi ciekawie na papierze, w rzeczywistości rozczarowuje. Praktycznie
każdy rozegrany przeze mnie mecz wyglądał niemalże identycznie jak poprzedni.
Zazwyczaj nie mam problemu z grami sportowymi i potrafię czerpać z nich
radochę, ale w przypadku Laser League brakuje tego czegoś, co trzymałoby mnie
przy konsoli. Nie czułem jakiejkolwiek motywacji do postarania się i wygrania
meczu, a nawet, kiedy odnosiliśmy wraz z innymi graczami zwycięstwo – nie
odczuwałem satysfakcji. Byłem raczej znudzony żmudnym przebieganiem przez
kolejne bramki z nadzieją, że odpalony laser zabije któregoś z moich oponentów.
Laser League to jak najbardziej kompetentna produkcja i może najzwyczajniej w
świecie nie jest to gra dla mnie, ale niestety w mojej opinii jest mdła i bez
wyrazu. Na Waszym miejscu nie traciłbym na nią czasu.
Komentarze
Prześlij komentarz