Tydzień 66 (Mega Man 3, Mega Man 4, Mega Man 5)
Trzaśnij
maraton Mega Manów, myślałem… Będzie fajnie, dobre gierki, myślałem… Jak na tym
wyszedłem? Cóż, sprawdźcie sami dołączając do mnie w tej huśtawce nastrojów
poświęconej Mega Manowi 3, 4 oraz 5.
Zapraszam!
Mega Man 3 (Xbox One)
Platformowa strzelanka
Capcom, 1990r.
Gra dostępna również na:
Xbox, PlayStation 4, PlayStation 3, PlayStation Portable, PlayStation 2,
PlayStation, Switch, 3DS, Wii, Gamecube, NES, Sega MegaDrive, PC, Android
Nie
mam zielonego pojęcia jak to jest możliwe, ale strasznie się na Mega Manie 3
zawiodłem i to pomimo, że posiada on identyczną formułę, co jego poprzedniczka,
którą byłem przecież oczarowany. Najbardziej irytowała mnie powtarzalność gry i
konieczność powtarzania walk z tymi samymi bossami po trzy razy każdą. To
okropny zapychacz odbierający całą przyjemność z rozgrywki i sprawiający, że
wszystkie pozytywne dotychczas doświadczenia zamieniają się w frustrację.
Starcia same w sobie są całkiem zróżnicowane i w ogólnym rozrachunku wypadają
dobrze, ale ich powtarzanie skutecznie odziera je z unikatowości.
Warto
dodać, że niesamowicie obserwuje się postępujący rozwój gier z tej serii na
przestrzeni kolejnych odsłon. Mega Man 3 wprowadza dużo więcej elementów
narracyjnych niż doświadczyć mogliśmy w poprzedniczkach. Pojawiają się wątki
nawiązujące do wydarzeń sprzed pierwszej odsłony, np. mamy okazję poznać Proto
Mana będącego w pewnym sensie „bratem”, a na pewno protoplastą Mega Mana.
Jasne, wszystko to dalej są fabularne zalążki, ale nie da się nie zauważyć
rosnących w tym kierunku ambicji twórców.
Mega Man 4 (Xbox One)
Platformowa strzelanka
Capcom, 1991r.
Gra dostępna również na:
Xbox, PlayStation 4, PlayStation 3, PlayStation Portable, PlayStation 2, PlayStation,
Switch, 3DS, Wii, WiiU, Gamecube, NES, PC, Android
Zaczynam
myśleć, że maraton Mega Manów wcale nie był tak dobrym pomysłem, jak na
początku mi się wydawało. Czwóreczka to, co prawda, jak dotąd najambitniejsza
fabularnie gra z serii, w której walczymy nie z jednym antagonistom, ale z aż
dwoma. Pojawiają się też niesamowite zwroty akcji i dialogi w trakcie
rozgrywki. Oto pojawia się Dr Kossack zastępujący, wydawałoby się, rolę Dr
Wily’ego, a większość akcji gry prawdopodobnie toczy się w Rosji. Co jednak z
tego skoro Mega Man 4 to w zasadzie identyczna gra, co wszystkie poprzednie.
Jeżeli
uważacie, że kiedyś to było, bo developerzy mieli tyle świeżych pomysłów na
swoje gry, a teraz to ino w kółko to samo i otwarty świat otwarty świat
otwartym światem poganiał to bardzo mi przykro, ale po prostu nie. Jak się
okazuje, z części na część Mega Man staje się coraz bardziej schematyczny. I
już nie chodzi tylko o podobnych przeciwników czy często bliźniacze wręcz
bronie – tutaj nawet układ pomieszczeń potrafi przyprawić o deja vu. Biegnąc po
powierzchni wiem doskonale, że na końcu czeka na mnie dziura, do której
powinienem wskoczyć, potem w lewo, zeskoczyć w dół, długo w prawo, po drabinie
do góry i w lewo do kolejnej drabinki. Ja zdaję sobie sprawę, że nie da się
wymyślić koła na nowo, ale nie zmienia to faktu, że momentami mocno
przysypiałem.
Mega Man 5 (Xbox One)
Platformowa strzelanka
Capcom, 1992r.
Gra dostępna również na:
Xbox, PlayStation 4, PlayStation 3, PlayStation Portable, PlayStation 2,
PlayStation, Switch, 3DS, Wii, WiiU, Gamecube, NES, PC, Android
No,
i teraz się rozumiemy. Mega Man 5 przywrócił mi wiarę w tę serię i sprawił, że nadal
niezmieniona formuła kupiła mnie raz jeszcze. To chyba najbardziej zróżnicowana
z dotychczas ogranych przeze mnie odsłon tej serii. Etapy w końcu różnią się i
wprowadzają unikatowe dla siebie mechaniki. W kosmosie grawitacja jest niższa,
więc Mega Man wykonuje wyższe i dłuższe skoki, w poziomie Gravity Mana siła
przyciągania co jakiś czas zmienia kierunek zmuszając nas do biegania po
suficie, a w jednym z etapów pokierujemy nawet skuterem wodnym! ALE CZAD! Po
czterech niemalże identycznych częściach czuję się jak przy swoim pierwszym
spotkaniu z grą w pełnym 3D. Po raz pierwszy w całej serii czułem też, że żadna
z dostępnych broni nie jest kompletnie bezużyteczna i z przyjemnością
korzystałem z każdej z nich.
Oczywiście
nie jest idealnie, bo część moich zarzutów do poprzednich gier powraca również
i w przypadku piątki. Nadal nie jest przekonany do konieczności powtarzania
walk ze wszystkimi bossami pod koniec gry, ale to już raczej się nie zmieni.
Przelatuje się je dosyć szybko i niby jest to jakiś duży minus, ale trafienie
po raz kolejny do pomieszczenia z teleporterami prowadzącymi do pokonanych już
przeciwników wymusza na graczu ciężkie westchnięcie. Nadal jednak jest to,
zaraz obok dwójki, moja ulubiona gra z całej serii.
Komentarze
Prześlij komentarz