Star Wars: Battlefront II (2005), Enslaved: Odyssey to the West - Pigsy's Perfect 10 (75)
Miałem
zacząć ten wstępniak od dumnych słów narzekając, że kiedyś to było Star Wars, a
teraz to nie ma Star Wars. W porę zdałem sobie jednak sprawę, że przecież
opisywany poniżej Star Wars: Battlefront II wyszedł w 2005 roku, czyli była to
gra towarzysząca premierze ostatniej części trylogii prequeli. Ależ bym gafę
strzelił… Choć z drugiej strony jest to po części prawda, bo marka ta w
kontekście gier miała się wtedy dużo lepiej niż teraz, czego oryginalny
Battlefront II dowodzi.
Jeżeli
jednak nie macie ochoty na kosmiczne strzelanki, a od machania świecącym
scyzorykiem wolicie bardziej metodyczne eliminowanie przeciwników stojących Wam
na drodze – również mam coś dla was. Warunkiem jest jednak uprzednie posiadanie
Enslaved: Odyssey to the West, które wymagane jest do uruchomienia dodatku Pigsy’s
Perfect 10. Czy jednak ta dodatkowa kampania będzie tak dobra jak ciepło
wspominany oryginał?
Zapraszam!
Star
Wars: Battlefront II (PC)
FPS
Pandemic
Studios, 2005r.
Gra
dostępna również na: Xbox, PlayStation 2, PlayStation Portable
Ileż
nasłuchałem się zachwytów nad tym tytułem głoszących jak fantastyczna i
niepowtarzalna jest to gra. W zasadzie słyszę je tu i ówdzie bez przerwy od
2015 roku, czyli premiery rebootu serii. W oryginały, przyznam się, nigdy nie
grałem, więc, choć nowe odsłony całkiem mi się podobały, nie miałem niestety
możliwości do zweryfikowania internetowych opinii o wyższości Battlefronta II z
2005 roku nad tym z 2017 roku. Nadeszła jednak w końcu najwyższa pora na
zapoznanie się z klasyką i przekonanie się na własnej skórze czy faktycznie
kiedyś to było?
Szczerze
powiedziawszy, przeczuwałem, że moje wrażenia z gry będą dokładnie takie, jakie
są. Niemal niemożliwym jest doświadczenie klasycznego tytułu w ten sam sposób,
w jaki doświadczyli go gracze grający w niego w okolicach premiery. Tego typu produkcje
po latach stają się zazwyczaj cieniami dawnych siebie i choć dalej mogą to być
fantastyczne pozycje – w niczym nas już nie zaskoczą, bo zarówno sequele, jak i
naśladowcy zdążyli od tego czasu zrobić to same, a nawet i jeszcze więcej. Oryginalny
Battlefront II jest zatem całkiem niezłą strzelanką z prostą kampanią, której
akcja toczy się między drugim a piątym epizodem Gwiezdnych Wojen. Twórcy pozwalają
nam wcielić się w żołnierza 501 Legionu i wziąć udział w wielu ważnych dla
kanonu wydarzeniach, np. wypełnieniu rozkazu 66. Nie da się jednak ukryć, że
fabuła Battlefronta II to tylko wymówka do zabawy, a kolejne misje kampanii odbywają
się na zaadaptowanych do tego cela mapach z trybu multiplayer. Nic w tym złego,
ale wyraźnie wskazuje to, który modułów rozgrywki jest tym ważniejszym.
Sama
rozgrywka w zasadzie nie różni się znacząco od tego, co gracze znać mogą z nowych
odsłon serii. Ot, trafiamy na dużą mapę i przepychamy się z przeciwnikiem o
kontrolę nad punktami, przechwytujemy holokrony lub plany gwiazdy śmierci i
eksperymentujemy z dostępnymi klasami. Do tego od czasu do czasu mamy okazję pośmigać
czołgiem czy tam innym AT-ST, a na specjalnie zaprojektowanych do tego mapach
przyjdzie nam podbić przestworza za sterami m.in. TIE Fightera lub X-Winga.
Jest to fajne i sprawia nieco radości, ale muszę jednak z żalem przyznać, że
nie potrafię w tytule tym dostrzec tego, co dostrzegło wielu innych graczy
przede mną.
Enslaved:
Odyssey to the West – Pigsy’s Perfect 10 (PC)
Ninja
Theory, 2010r.
Jestem
pod niemałym wrażeniem, jak bardzo twórcy zmienili mechanikę rozgrywki na
potrzeby tego dodatku. Enslaved było w końcu całkiem niezłym slasherem z
elementami gry zręcznościowej, a tu nagle Pigsy’s Perfect 10 wywraca wszystko
do góry nogami i robi z gry skradaną strzelankę. Nie jest to jednak nic
dziwnego, wszak tytułowy Pigsy, w którego wcielamy się w ramach dodatkowej
kampanii, to osoba widocznie otyła i raczej niezdolna do zwinnej wspinaczki
oraz nieustannego machania kijem. Mimo grubej tkanki tłuszczowej nie należy on
jednak do najwytrzymalszych bohaterów, zatem każda kolejna lokacja to mała gra
logiczna wymagająca od nas jak najefektywniejszego wykorzystania naszych
gadżetów i karabinu przeciwko patrolującym robotom.
Szkoda
tylko, że już w praktyce wypada to tak sobie i te zaledwie trzy godziny
potrzebne na przejście dodatku zdążyły mnie nieco znudzić i zmęczyć. Walka tego
typu jest dość żmudna, a ociężałość głównego bohatera sprawia, że jeżeli czegoś
nie przewidzieliśmy – prawdopodobnie zginiemy. Najlepiej bawiłem się w trakcie
sekwencji pościgowych lub ucieczkowych, kiedy to na swojej drodze nie napotkamy
zbyt wielu lub nawet żadnych przeciwników, a naszym jedynym celem będzie dobiec
do punktu docelowego zanim zostaniemy zjedzeni lub potrzebny nam przedmiot
zostanie spalony w piecu. Używanie linki z hakiem, choć automatyczne, i gnanie
przed siebie na złamanie karku skutecznie przełamuje monotonię ciągłego
śmigania w kuckach i metodycznego pozbywania się wrogich robotów.
Całkiem
przyjemna jest też opowiadana historyjka osadzona na jakiś czas przed akcją
Enslaved. Jest to opowieść o przyjaźni i o tym, jak często nie potrafimy
docenić tego, co mamy, bo zaślepieni jesteśmy wizją „lepszego” majaczącą gdzieś
na horyzoncie. W tym przypadku Pigsy oraz jego towarzysz – latający
robocik-monitor – wyruszają w podróż by odnaleźć części potrzebne do zbudowania
robotycznego przyjaciela. Fabuła tak naprawdę rozkręca się dopiero pod koniec
dodatku, bo przez jego większość biegamy po prostu za kolejnymi częściami, ale
warto poczekać, bo w trakcie finału można nawet uronić łezkę.
Komentarze
Prześlij komentarz