The Sinking City i DLC Worshippers of the Necronomicon (73)



The Sinking City nie zostało osadzone w uniwersum Lovecrafta, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się inaczej. Dzięki wszędobylskiemu poczuciu beznadziei i świadomości istniejącego gdzieś pod miastem pradawnego zła, gra ta z pewnością stanowić będzie gratkę dla twórczości wspomnianego pisarza. Jeżeli byłoby Wam dalej mało to rzućcie również okiem na tekst o dodatku Worshippers of the Necronomicon, który już samym tytułem nawiązuje do opowiadań Lovecrafta.

Zapraszam!

The Sinking City (Xbox One)
Detektywistyczna gra akcji
Frogwares, 2019r.
Gra dostępna również na: PlayStation 4, PC
Moją recenzję The Sinking City dla gamerweb.pl znajdziecie w tym miejscu.


Z jakiegoś powodu The Sinking City oraz Call of Cthulhu przez długi okres czasu zlewały mi się ze sobą, przez co miałem problem z ich rozróżnieniem. Sprawa nieco wyklarowała się pod koniec zeszłego roku, kiedy to swoją premierę miał drugi z wymienionych tytułów, lecz wciąż moje wyobrażenie o tworze Frogwares okazało się być złudnym. Wydawało mi się bowiem, że w kwestii gameplayu będzie to gra pierwszoosobowa zbliżona mechaniką do symulatorów chodzenia. Jakież zatem było moje zdziwienie, kiedy po uruchomieniu zdałem sobie sprawę, iż gram w trzecioosobową przygodówkę z elementami akcji.

W zamyśle te dwa gatunku nie różnią się od siebie za bardzo. Oba bowiem polegają przede wszystkim na przeczesywaniu kolejnych lokacji w poszukiwaniu strzępów informacji prowadzących nas jak po nitce do kłębka ku zakończeniu historii. The Sinking City nie poprzestaje jednak na tym, ale wprowadza do zabawy również masę innych elementów mających sprawić by gracze poczuli się niczym rasowi detektywi z lovecraftowskiego horroru. Swoje śledztwo prowadzimy na otwartej mapie miasta Oakmont położonego gdzieś na wschodnim wybrzeżu USA. Pozwala na pewną dozę dowolności w prowadzeniu dochodzenia, bo gra wcale nie prowadzi nas za rączkę. Nieraz będziemy musieli nieco pogłówkować i może nawet wybrać się do miejskich archiwów w celu odnalezienia jakichkolwiek informacji, które nakierowałyby nas na, powiedzmy, miejsce zamieszkania podejrzanego. Przeszkadzać będą nam nieco wyskakujące co rusz potwory. Spokojnie, nie stanowią one zbyt dużego zagrożenie, a na większość z nich wystarczy zaledwie kilka uderzeń łopatą by się ich pozbyć. Można je też po prostu zastrzelić, ale amunicję warto oszczędzić na potężniejsze bestie.  


W założeniu brzmi to całkiem ciekawie i w sumie odkrywanie kolejnych fragmentów historii daje satysfakcję. Problem w tym, że żaden z wymienionych powyżej elementów nie wybija się niestety poza przeciętną. Zbieranie poszlak, ustalanie ciągu wydarzeń walka, a także eksploracja otwartego świata są zrobione całkiem nieźle i w efekcie gra się przyjemnie, ale niestety nie sprawdzają się one w przypadku produkcji rozciągniętej na kilkanaście godzin. Gracz bardzo szybko popada w rutynę, a ograniczenia budżetowe zaczynają coraz bardziej szczypać w oczy. Ciężko jest nie zauważyć, że Oakmont to tak naprawdę ładnie wyglądająca makieta, na której nic się nie dzieje, będąca dodatkowo pełną budynków o niemalże identycznie wyglądających wnętrzach. The Sinking City z pewnością wiele by zyskało, gdyby twórcy zdecydowali się na zmniejszenie skali swojego projektu i stworzyli bardziej liniową oraz przede wszystkim krótszą produkcję. Może udałoby się też wtedy uniknąć masy problemów technicznych, z którymi obecnie mierzyć muszą się gracze. Spadające klatki, niedoczytujące się tekstury oraz przechodnie, a także masa ekranów ładowania przy wchodzeniu do budynków potrafi mocno zmęczyć.

Niemniej jest jeden element The Sinking City, który sprawił, że wszystko to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Fabuła. Dla niej samej warto zacisnąć zęby i ukończyć grę, bo opowiedziana w niej historia, choć może i mało odkrywcza, wciąga i pozwala zatracić się w świecie gry. Mroczny klimat aż wylewa się z ekranu, a nam bezustannie towarzyszy uczucie nieznanego i nieopisywalnego zagrożenia drzemiącego gdzieś w głębinach oceanu. Tajemnicze wizji tonącego miasta i wybuchy masowych histerii, które sprowadziły Charlesa Reeda do Oakmont to tylko wierzchołek góry lodowej wydarzeń stanowiących dowód na degeneracyjne działanie jakiejś kosmicznej siły. Dodatkowo ciężkie i niejednoznaczne moralnie wybory, których musimy dokonać tylko podkreślają ten depresyjny klimat. Jeżeli lubicie dobre historie i świetnie napisane światy, a w dodatku potraficie przymknąć oko na pewne bolączki – The Sinking City to tytuł, którym koniecznie musicie się zainteresować.

The Sinking City: Worshippers of the Necronomicon (Xbox One)
Frogwares, 2019r.
Dodatek dostępny również na: PlayStation 4, PC


Necronomicon to fikcyjna księga pełna zakazanej wiedzy dotyczącej m.in. Wielkich Przedwiecznych występującą przede wszystkich w opowiadaniach Lovecrafta. Nawiązujący do niej pakiet dodatkowych misji do The Sinking City wprowadza do gry trzy nowe śledztwa związane właśnie z tytułowymi czcicielami tej mrocznej księgi. Niestety nie jestem do końca przekonany, czy natrafiłem na wszystkie trzy. Problem z The Sinking City i napotykanymi na naszej drodze dodatkowymi zadaniami jest taki, że są one niezwykle organicznie. Niemalże każde z nich po prostu należy do tego świata i nie wzbudza najmniejszych ku temu wątpliwości. Z całą pewnością ukończyłem śledztwo z dodatku polegające na bieganiu po mieście w poszukiwaniu fragmentów księgi, które zwieńczone zostało mi przyznaniem stroju kultysty. Fabularnie było całkiem okej. Każdy z fragmentów księgi związany był z jakąś mikrohistoryjką lub ciekawym wydarzeniem, dzięki czemu początkowe „o matko, ile książek mam znaleźć” zamieniało w się „o jejku jej, ciekawe co będzie w kolejnej lokacji”. Niestety pod względem rozgrywki to po prostu kilka godzin tego samego, więc dodatek, jakby nie patrzeć, dokłada swoją cegiełkę do poczucia rutyny, które dręczy podstawkę. No i jest też kwestia ceny – 65zł to zdecydowanie za dużo jak na to, co dostajemy.

Komentarze

Popularne posty