Tydzień 44 (Draw Slasher, Destiny 2)



Na rozgrzewkę w tym tygodniu proponuję tekst poświęcony polskiej, indyczej produkcji o wiele mówiącym tytule – Draw Slasher. Jak wskazuje nazwa jest to połączenie rozgrywki wyciągniętej żywcem z popularnego parę lat temu Fruit Ninja z klasyczną siekanką. Oznacza to przede wszystkim szatkowanie przeciwników przy pomocy własnego palca, a to wszystko doprawione dość infantylnym humorem i masą gier słownych związanych z małpami.

Daniem głównym jest natomiast najnowsza gra twórców Halo, czyli mocno kontrowersyjne Destiny 2. Sytuacja z tym tytułem jest niesamowicie dziwaczna, bo mimo, że jest to naprawdę fantastyczna pierwszoosobowa strzelanka i feeling broni jest bardzo dobry, to twórcy mają widoczny problem z uczeniem się na własnych błędach, bo powtarzają wszystko to, co poszło nie tak przy okazji premiery części pierwszej. Bungie obiecywało też, że Destiny 2 poprawi się w wielu aspektach względem poprzedniczki, ale czy im się udało? Więcej o tym w tekście poniżej.

Zapraszam!

Draw Slasher (PlayStation Vita)
Slasher
Mass Creation, 2013r.
Gra dostępna również na: Android, iOS


Nie ma co się oszukiwać, Draw Slasher to typowa gra przeznaczona na kibelek. Fabuła mówiąca o młodym ninja ratującym swoją wioskę od ataku złego małpiego króla jest mocno od czapy i służy jedynie za wymówkę do maziania paluchem po ekranie i przecinania tym samym przeciwników na kawałki. Zadaniem gracza jest natomiast przebiegnięcie w prawo, pozabijanie wszystkich małpiszonów na ekranie i ewentualne rozprawienie się bossem. W zasadzie można by tytuł ten określić jako Fruit Ninja klasy premium. Z resztą w grze znajduje się jeden moment bezpośrednio do niego nawiązujący. Nic dziwnego, bo koncept jest bliźniaczo podobny, a przynajmniej, jeżeli chodzi o walkę. Ta polega na rysowaniu na ekraniku konsoli kresek wskazującym protagoniście miejsce, w którym ma zaatakować. Niby zaimplementowano też jakiś tam system rozwoju i super atak, ale są to mechaniki tak malutkie i nierozbudowane, że bez sensu się o nich rozpisywać. Nie jest to też pozycja trudna, a i etapów w niej wielu nie ma, więc przechodzi się ją bardzo szybko. W sumie to dobrze, bo pod koniec zaczynałem się już nieco nużyć.

Gdzieś tam w mojej głowie powoli rodziła się też frustracja, bo Draw Slasher nie jest grą odpowiednią na Vitę. Tak, konsolka ta posiada ekran dotykowy, ale jest zwyczajnie w świecie zbyt duża. Przesuwanie palcem po ekranie od czasu do czasu nie przeszkadza, ale kiedy całe sterowanie opiera się na dotyku to okazuje się, że sprzęt ten nie jest zbyt poręczny. Obracanie i przekręcanie Vity w celu znalezienia optymalnego kąta do wykonania ruchu irytuje, ale na cienkich i lekkich smartfonach problem ten może nie istnieć. Toteż to właśnie na nich polecałbym się z Draw Slasherem zapoznać, o ile nie macie niczego lepszego do ogrania lub utknęliście na dłużej w komnacie przemyśleń.

Destiny 2 (PlayStation 4)
FPS
Bungie, 2017r.
Gra dostępna również na: Xbox One, PC


Nie jestem w stanie zrozumieć, co Destiny 2 robi źle. W jedynce absolutnie się zakochałem i wsiąknąłem w nią na długie godziny. Nie zraziły mnie do niej nawet braki w fabule, wręcz przeciwnie! Paradoksalnie, historia świata Destiny zaangażowała mnie jeszcze bardziej, przez co wyszukiwałem każdej możliwej informacji o nim i łączyłem sobie fakty w głowie. Dwójeczka miała to jednak poprawić i fabułę przedstawiać dużo jaśniej niż robiła to poprzedniczka. Tak też jest, tego nie można jej odmówić. Armia Cabalów atakuje Ziemię, niszcząc Wieżę i zaczynają wysysać światło z Podróżnika. Ludzie i Strażnicy skupiają się zatem wokół jednej ze starych farm i zaczynają planować odwet oraz odbicie Podróżnika. Swoją drogą dziwi mnie pomysł zniszczenia praktycznie wszystkiego, co wprowadziła jedynka. Mam wrażenie, że jedna część gry to trochę za mało, by upadek Wieży zszokował graczy. Grałem nawet w prawie wszystkie dodatki do oryginału i zabieg ten tak średnio mnie ruszył. Ale może to tylko ja, może gdybym spędził 4 000 godzin w Destiny jak Adrian Chmielarz to uroniłbym wtedy łezkę.

Mniejsza o to. Większym problemem jest fakt, że fabuła Destiny 2 jest po prostu nudna. Każdy jej aspekt. Nieważne czy mówimy o wątku główny, zadaniach pobocznych czy wyprawach – żadne z nich nie jest interesujące. Zaczyna się ciekawie, to prawda. Byłem zdziwiony, kiedy okazało się, że światło opuściło Strażników i nie mogą się już regenerować. No, ale jak w takim razie będą wytłumaczone respawny? No… Odzyskujemy je w drugiej misji i zapominamy o tej kwestii. Super, nie? Potem to już jest tylko kilkukrotne „proszę polecieć na tę planetę i porozmawiać z tym” i finał. W jedynce poznawaliśmy nowe rasy - tutaj w ogóle jakieś niebieskie ludziki, tam znowu świadome roboty, kosmos. Wyprawa na każdą kolejną planetę przynosiła ze sobą coś nowego. W Destiny 2 mamy cały czas Cabalów doprawionych garścią innych przeciwników znanych z poprzedniczki. No ludzie, błagam. Wszystko to sprawia, że każde kolejne zadanie sprawia wrażenie bycia kopią poprzedniego.

Nawet zwiedzanie tych planet nie jest fajne. W jedynce super śmigało mi się po księżycu czy terenie Starej Rosji. Mapy były ogromne i niesamowicie ciekawie. Już nie mówię o widokach, bo to był po prostu cycuś. Z resztą w Destiny 2 jest dalej tak samo. Wiecie, jaka jest główna różnica? Pozbyto się ścigaczy, więc teraz po tych olbrzymich mapach trzeba dymać wszędzie z buta. To może być spoko, kiedy jakąś lokację zwiedzamy po raz pierwszy, ale kiedy wracamy do niej po raz dziesiąty to tak średnio się to sprawdza. Fakt, rozumiem, że na Titanie nie ma pojazdów, bo poruszamy się tam po platformie wiertniczej pośrodku oceanu, ale nie mogę znaleźć wytłumaczenia na ich brak na takiej Ziemi czy Io, gdzie miejsca do śmigania jest w pip. Przecież nawet przeciwnicy od czasu do czasu zajadą do nas na swoich motorkach, które możemy im zwinąć, więc czemu nie udostępnić graczom ich własnych maszyn?

Ponoć dodatek Porzuceni sporo naprawia i sprawia, że Destiny 2 staje się naprawdę dobrą grą, ale ja po ograniu podstawki mam raczej średnią ochotę by go spróbować. Zacząłem nawet patrzeć wstecz i zastanawiać się, czy jedynka faktycznie tak bardzo mi się podobała, czy może cierpiałem na jakieś chwilowe urojenia. 

Komentarze

Popularne posty