Przepustka sezonowa do Driveclub oraz Watch Dogs 2 wraz z dodatkami (81)
Małą
obsuwę w publikacji tekstu w tym tygodniu postaram się nadrobić całkiem
niezłymi tytułami, którym jest on poświęcony. Na przystawkę mamy przepustkę
sezonową do mocno niedocenionego Drivecluba, który w moim odczuciu mógłby
spokojnie konkurować na platformie Sony z samym Gran Turismo. Jeżeli jednak
wyścigi Was nie kręcą, a jeżdżenie samochodami powinno według Was stanowić
tylko sposób przemieszczania się po otwartym świecie – Watch Dogs 2 bez
wątpienia powinno Was zainteresować. Oczywiście tylko wtedy, kiedy macie dość
dużą tolerancję na hipsterów, a na słowo „progresywność” nie plujecie żółcią.
Jeżeli obie te cechy Was charakteryzują, bez strachu możecie wcielić się w
Marcusa i rozpocząć hakowanie San Franscisco w imieniu sprawiedliwości
społecznej!
Zapraszam!
Driveclub:
Przepustka Sezonowa (PlayStation
4)
Evolution
Studios, 2014-2016r.
Jeżeli
to czytacie w momencie publikacji i jesteście zainteresowani zapoznaniem się z
dodatkami do Driveclub to radziłbym się spieszyć z decyzją o zakupie, bo z
końcem sierpnia tytuł wraz z całą zawartością dodatkową zniknie z cyfrowych
półek PS Store, a więc ci, którzy nie zrobili tego do tej pory na zawsze stracą
możliwość ich zakupu. Jest to o tyle ważne, że Driveclub bez przepustki
sezonowej to taka trochę wydmuszka. Bardziej realistyczne gry wyścigowe pokroju
Forzy czy Gran Turismo zdążyły już przyzwyczaić wszystkich do olbrzymiej ilości
czasu potrzebnej na ukończenie każdego z oferowanych przez twórców zawodów.
Wyobraźcie sobie zatem moje zaskoczenie, kiedy Drivecluba te kilka lat temu
udało ukończyć mi się zaledwie w dwa wieczory i dopiero teraz po zakupie
wszystkich dodatków Driveclub stał się w końcu pełnoprawną grą.
Każdy
z nich stanowi osobny turniej kuszący w menu głównym chwytliwym tytułem i
grafiką, obiecując unikatowe doznania. Szkoda jedynie, że wszystko to to
zaledwie dym i lustra. Nowych tras oraz samochodów jest raczej niewiele, a
tematy przewodnie kolejnych zawodów okazują się kompletnie nie mieć znaczenia,
bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w zawodach sygnowanych marką Lamborghini
mogę jeździć Ferrari? Z początku w planie miałem stworzenie krótkiego opisu dla
każdego z dodatków z przepustki sezonowej, ale przecież nie miałoby to
jakiegokolwiek sensu. Na palcach jednej ręki policzyć można bardzie
zapadającego w pamięć DLC, a na ten moment przychodzi mi do głowy tylko to z
japońską otoczką oraz to odbywające się w strugach ulewnego deszczu.
Kupując
przepustkę sezonową nie dostaniecie zatem nic, czego nie oferowała Wam
podstawka. Niby wciąż bawiłem się nieźle – Driveclub posiada przecież całkiem
niezły model jazdy, a i graficznie wygląda absolutnie obłędniej. Niemniej
czasem trzeba nazywać rzeczy po imieniu i w tym przypadku słowem klucz jest
„ździerstwo”. Przepustka sezonowa to w zasadzie płatne uzupełnienie podstawowej
wersji gry o zawartość, która powinna była być w niej od początku. Wszystkie
zawarte w pakiecie dodatki zlewają się ze sobą i nawet w trakcie grania
zapominałem jaką tematyką ma wybijać się niby ten aktualnie przeze mnie
ogrywany. Zatem sami musicie sobie odpowiedzieć, czy wystarczy Wam tylko
liźnięcie Drivecluba, czy jednak wolicie zapłacić haracz i dostać produkt
niewybrakowany.
Watch
Dogs 2 (PlayStation
4)
Strzelanka
TPP, Sandbox
Ubisoft
Montreal, 2016r.
Tytuł
dostępny również na: Xbox One, PC
Watch
Dogs 2 ssie!
Długo
zastanawiałem się jak zacząć ten tekst, starając się stopniowo wyjaśnić, że
drugie „cyberpiezgle” okropnie mnie zawiodły, bo jedynka była przecież tak
zaskakująco niedocenianą grą. Nie ma jednak co owijać w bawełnę i trzeba
postawić sprawęjasno. Watch Dogs 2 nie dowiozło. Nie jest to sequel, którego oczekiwałem i trochę z obawami patrzę na zapowiedzianą w trakcie E3 część trzecią. No, ale dobra, co tam nie wyszło?
Pozwólcie,
że może zanim przejdę do narzekactwa, wyjaśnię, co Watch Dogs 2 robi dobrze –
hakowanie. Już w jedynce możliwość wykradania ludziom pieniędzy z konta,
zdalnego detonowania noszonych przez przeciwników ładunków wybuchowych,
włamywania się do sieci bezpieczeństwa czy wpływanie na działanie sygnalizacji
miejskiej dostarczało masę zabawy, zwłaszcza, że było to bajecznie proste. Do
zawładnięcia Seattle wystarczał tylko telefon. W San Francisco komórka to
jednak za mało, więc wspomóc będziemy musieli się już laptopem i zdalnie
sterowanymi pojazdami pozwalającymi nam na swobodną eksplorację lokacji bez
narażania swojego zdrowia. Ogólne założenia zabawy nie zmieniły się w żaden
znaczący sposób, ale wprowadzenie tych kilku dodatkowych opcji otworzyło drzwi,
za którymi kryła się masa nowych możliwości. Zarówno jeżdżąca, jak i latająca
„dronka” nie tylko pozwolą nam dostać się w miejsca wcześniej niedostępne, ale
umożliwią nam także przechodzenie całych misji bez wychodzenia z samochodu, co
z kolei sprawia, że czujemy się jak prawdziwy haker.
Z
resztą zalecałbym takie podejście do rozgrywki, bo z resztą jest po prostu tak
sobie. Nie pamiętam jak było ze strzelaniem w jedynce, ale tutaj przeciwnicy to
gąbki na pociski i jakakolwiek próba walki z nimi przyprawiała mnie o ból
głowy. Zatem możliwość zamiany strzelanin na ciche podkradanie się i
eliminowanie strażników przy pomocy paralizatora lub kuli bilardowej
przywiązanej do sznura, a w międzyczasie lawirowanie dronkami tuż na granicy
ich wzroku przywitałem z otwartymi ramionami. Jeżeli jest jednak coś związanego
z przeciwnikami, czego bardzo mi brakuje to są to pościgi. Jasne, weźmiemy udział
w kilku, ale ciągle nie mogłem pozbyć się wrażenia, że w oryginale było tego
dużo, dużo więcej. Z resztą nawet możliwości eliminowania ścigających nas
samochodów jest jakby mnie, bo nie uraczymy tutaj już choćby podnoszenia mostów
zwodzony. Niby za punkty umiejętności możemy odblokować choćby hakowanie
elektroniki samochodów, ale nadal nie wydaje się to tak organicznie jak te
cholerne mosty zwodzone w jedynce.
Wszystkie
moje zarzuty do warstwy gameplayowej to jednak pikuś przy tym, co myślę o
fabule Watch Dogs 2. Spodziewałem się dużo, bo zewsząd słyszałem, że tytuł ten
opowiada naprawdę świetną historię. No nie zgodzę się, i to bardzo. Nie mam
najmniejszego problemu z „młodzieżową” i „loozacką” otoczką, a hakowanie w
towarzystwie edgy hipsterów wcale mnie nie boli. Błagam, grałem przecież w
japońskie gry, więc co to dla mnie. Niesamowicie wkurza mnie jednak fakt, że
jest to trochę gra o niczym. W żadnym momencie zabawy nie miałem poczucia
celowości moich działań, bo po prostu tego celu nie ma. Zwyczajnie bawimy się w
„haktywistę” włamując się do kolejnych placówek Blume oraz innych korporacji,
wyciągając na światło dzienne wszystkie ich brudy. Tak zaczyna się gra, tak też
się kończy. Nawet kiedy na scenę wkracza Duscan, CEO Blume, a atmosfera
zagęszcza się i już myślimy, że „o teraz to się zacznie” – nie zaczyna się.
Dalej wykonujemy randomowe, luźno powiązane ze sobą zadania.
Z
jednej strony poprowadzono to całkiem zgrabnie, bo każdy wątek to oddzielny
łańcuch misji, a więc możemy podejść do gry jak do serialu, którego każdy odcinek
opowiada o czym innym przy okazji mniej lub bardziej nawiązując do poprzednich.
Z drugiej jednak strony kompletnie wykłada się to, kiedy rozpoczynamy dłuższą
sesję z grą, bo nagle okazuje się, że nie łączy się to w żadną spójną całość.
Tematyka korporacji nas inwigilujących i ingerujących w nasze życia to już nie
tylko przerażająca wizja przyszłości, ale niestety nasza smutna codzienność,
więc scenarzyści mieli spore pole do popisu. Nie powiem, niektóre wątki w Watch
Dogs 2 były całkiem niezłe i nawet intrygujące, ale co z tego, skoro ich
potencjał zmarnowany został przez brak spoiwa między nimi. W rezultacie zamiast
jednej, mocnej, wielowątkowej opowieści dostaliśmy po prostu worek pojedynczych
historyjek. Oby Watch Dogs 3 nie poszło tą samą drogą.
Watch
Dogs 2: Zodiac Killer (PlayStation
4)
Ubisoft
Montreal, 2016r.
Dodatek
dostępny również na: Xbox One, PC
Nie
mam zielonego pojęcia, czego spodziewałem się po dodatku mającym na celu
sprzedanie przepustki sezonowej, bo tylko i wyłącznie dzięki niej uzyskać można
do niego dostęp. Chyba po prostu jego tematyka oparta o prawdziwego
nieuchwytnego seryjnego mordercę wydała mi się ciekawa. Nie spodziewałem się
raczej zbyt wiele, będąc przecież świadomym, że nie będzie to duża, rozbudowana
historia, ale i tak to, co Ubisoft oferuje graczom w dodatku Zodiac Killer
zakrawa o żenadę.
Nie
chodzi już nawet o jego długość czy tez może prędzej krótkość, a o samo
poprowadzenie historii, czyli znów największy problem drugich Watch Dogsów. W
San Francisco dochodzi do serii morderstw, których sprawca widocznie inspiruje
się Zodakiem pozostawiając nawet na miejscach zbrodni specyficzne dla seryjnego
mordercy rysunki. Kiedy jednak wyruszamy tropem zbrodniarza, bardzo szybko
okazuje się, że całość kończy się nim tak naprawdę zdąży się dobrze zacząć. To
samo w sobie złe nie jest, bo nawet najkrótsze misje potrafią najmocniej zapaść
w pamięci gracza. Niestety Zodiac Killer nie należy do tego grona, bo
fabularnie scenarzyści chcieli chyba obrazić gracza, bo [spoiler] nie dane jest
nam nawet zmierzenie się z mordercą, bo wysadza on samego siebie. [spoiler]
Zakończenie zatem nie tylko nic nie wyjaśnia, ale odbiera graczowi satysfakcję
z rozwikłania zagadki.
Watch
Dogs 2: No Compromise (PlayStation
4)
Ubisoft
Montreal, 2017r.
Dodatek
dostępny również na: Xbox One, PC
Co
zrobić jeżeli do produkcji trafia film DedSec: An XXX Porn Parody? Odpowiedź
jest prosta, trzeba dać znać reżyserowi tegoż dzieła, że brzydzimy się
pornografią i nie chcemy mieć z nią do czynienia. To pokrótce opowiedziana
fabuła dodatku No Compromise, w którym naszym zadaniem będzie ukaranie
Alexandra Jakofskiego za bezprawne wykorzystywanie naszego wizerunku oraz, przy
okazji, mała zemsta za złe potraktowanie jednej z aktorej będącej przyjaciółką
Sitary. To nieco lżejszy fabularnie dodatek od pozostałych, ale i tutaj nie
brakuje bardziej emocjonujących momentów, o których chciałbym móc opowiedzieć,
ale nie mogę ze względu na spoilery.
Problem
w tym, że na dobrą sprawę nie dostarcza on zbyt dużo kontentu, a przynajmniej nie
takiego, który by mnie interesował. Misja fabularna „Moscow Gambit” kończy się
bardzo prędko, a my zostajemy z dodatkowymi wyścigami oraz brońmi, czyli, nie
oszukujmy się, pierdołami. Nawet sama misja, choć całkiem przyjemna, raczej nie
zapadnie nikomu na dłużej w pamięci. No, może poza początkowymi scenami w
studiu nagraniowym oraz na złomowisku.
Watch
Dogs 2: Human Conditions (PlayStation
4)
Ubisoft
Montreal, 2017r.
Dodatek
dostępny również na: Xbox One, PC
To
zdecydowanie największy i najciekawszy z dodatków do Watch Dogs 2 utrzymywany
przy okazji w tematyce znanej z podstawki. Bowiem o ile zarówno Zodiac Killer,
jak i No Compromise opowiadały zupełnie niezwiązane z przesłaniem gry historie,
o tyle Human Conditions wciąż stara się zwrócić uwagę na zagrożenia związane z
nieustannie postępującą cyfryzacją. W tym wypadku scenarzyści skupili się na
służbie zdrowia poruszając między innymi tematy wykradania danych z placówek
medycznych czy, bez wątpienia najciekawszy wątek, eksperymentów
przeprowadzanych na bezdomnych pod przykrywką darmowej opieki lekarskiej.
Niestety
podobnie jak w przypadku podstawowej wersji Watch Dogs 2 nie otrzymujemy
jednej, zamkniętej historii, a raczej trzy luźno powiązane ze sobą wątki. Nie
ma zatem sensu rozpisywać się na ten temat po raz kolejny, bo co miałem w tej
kwestii do powiedzenia, powiedziałem kilka akapitów wyżej. Same zadania do
wykonania to znów po prostu więcej tego samego. Ot, po prostu włamujemy się do
strzeżonej lokacji, wykradamy dane i uciekamy. W zasadzie tylko drobne śledztwo
w obozie bezdomnych stanowiło swego rodzaju powiew świeżego powietrza. Fajnie
było też móc ponownie spotkać jedną z postaci występujących w części pierwszej
gry, choć sam Marcus mógłby się ze mną tutaj mocno nie zgodzić.
Komentarze
Prześlij komentarz