Driveclub Bikes (82)
Jeżeli
po zeszłotygodniowym tekście o Driveclubie i jego dodatków wciąż mało jest Wam
wysokooktanowej akcji, a do tego uważacie, że cztery koła to o dwa za dużo – Driveclub
Bikes będzie tytułem w sam raz dla Was. Ten specyficzny spinoff/dodatek
zamienia bowiem grę o wyścigach supersamochodami w grę o wyścigach
supermotocyklami.
Zapraszam!
Driveclub
Bikes (PlayStation 4)
Wyścigi
motocyklowe
Evolution
Studios, 2015r.
Tytuł/dodatek
ekskluzywny*
Ostatni
raz w grę o wyścigach motocyklowych grałem chyba z piętnaście lat temu i po
spróbowaniu Driveclub Bikes przypomniałem sobie dlaczego, bo o ile prowadzenie
samochodu w grach została dopracowania niemalże do perfekcji, o tyle z
motocyklami jest już nieco inaczej. Z jakiegoś dziwnego powodu w większości
gier, w które przyszło mi zagrać model jazdy dwuśladem pozostawia wiele do
życzenia. Nie wiem, jak bardzo oddaje to faktyczny trud opanowania motocykla,
bo takowego nigdy nie prowadziłem. Wiem natomiast, że w wirtualnym świecie nie
sprawia mi to jakiejkolwiek przyjemności. Ba, niemalże zawsze kończę sesję
sfrustrowany lub/i fizycznie wyczerpany, więc aby tego uniknąć praktycznie nie
gram w produkcje, których główną mechaniką jest jazda na motorze.
Nie
jest zatem winą Driveclub Bikes, że przez większość czasu spędzonego w siodle
miałem ochotę zamordować kogoś na torze. Wydaje mi się, że sam model jazdy jest
sam w sobie dobry i mój skill w śmiganiu dwukołowcem jest bliski zeru.
Problemem okazał się przede wszystkim fakt, że dopiero co skończyłem dosyć
długi romans z oryginalnym, samochodowym Driveclubem, przez co tak usilnie, jak
nieudolnie próbowałem przełożyć wyuczone techniki na Bikes. Nie sprawdzało się
to ani trochę. Późne hamowanie i próby wyprzedzenia oponentów po wewnętrznych
zakrętów kończyły się zazwyczaj władowaniem się z impetem w barierkę, a więc
trzeba było uczyć się grać zupełnie od nowa.
Nie
powiem, konieczność mozolnego przedzierania się przez kolejne porażki w pełnym
skupieniu po tylu latach grania uczy pokory. Wystarczyło jednak schować dumę do
kieszeni i pochylić nieco głowę, aby zaczęły się pojawiać pierwsze efekty. Nie
nazwałbym mojego postępu olbrzymim, bo po ukończeniu kampanii nadal jestem
beznadziejnym kierowcą, ale jest nieco lepiej bez dwóch zdań. Pierwsze
perfekcyjnie pokonane zakręty czy kręte górskie uliczki przejechane bez
wypadnięcia z toru dały mi masę satysfakcji, a konieczność ciągłej walki o
miejsce w tabeli dostarcza olbrzymie ilości adrenaliny. Zatem jeżeli tylko w
prowadzaniu motocykli jesteście lepsi ode mnie, Driveclub Bikes powinien
przypaść Wam do gustu.
*Driveclub
Bikes zakupić można zarówno osobno, jak i w formie DLC do Driveclub.
Komentarze
Prześlij komentarz