Potata, Spider-Man (2002) i Final Fantasy XV: Episode Prompto (100)
Pierwszy
wpis w nowym roku to jednocześnie setny wpis na blogu, co oznacza, że przez ostatnie
sto tygodni udało mi się systematycznie publikować kolejne teksty. Bardzo mnie
to cieszy, ale wcale nie zamierzam na tym poprzestawać, więc w tym pierwszym
wpisie roku 2020 przeczytacie o uroczej platformówce Potata, adaptującym film o
tym samym tytule Spider-Man z 2002 roku oraz dodatek Episode Prompto do Final
Fantasy XV.
Zapraszam!
Potata
(PC)
Gatunek:
Platformowo-logiczna
Developer:
Potata Company
Rok
wydania: 2019r.
Dostępna
wyłącznie na PC
Moją
recenzję Potata dla serwisu gamerweb.pl znajdziecie tutaj
Czasami
natrafia się na takie tytuły, które wbrew pozorom okazują się źródłem czystej
przyjemności. Dokładnie taka jest Potata, czyli tworzona przez zaledwie dwójkę
developerów platformówka z elementami logicznymi. Co jednak ciekawe,
najprawdopodobniej nie jest to tytuł dla fanów platformówek, bo poziom
trudności jest tutaj bliski zeru. Przeciwnicy i różnorakie przeszkody
poustawiane są w taki sposób, że by zginąć należałoby być albo okropnie
nieuważnym, albo zrobić to specjalnie. Większość z nich można po prostu
przeskoczyć lub wyeliminować szybkim cięciem swoim drewnianym mieczykiem. Zatem
jeżeli jesteście fanami Mario – raczej niewiele tutaj znajdziecie dla siebie.
To
zdecydowanie tytuł dla tych, którzy w grach szukają przede wszystkim
zrelaksowania i możliwości oderwania się od problemów dnia codziennego. O ile
nie znajdziecie tu wyzwania czy nawet interesującej fabuły, to już z pewnością
po sesji w Potatę będziecie wystarczająco odstresowani by zająć się jakimiś
ambitniejszymi tytułami, co nie oznacza, że twórcom ambicji brakowało. Wręcz
przeciwnie. Na każdym kroku czuć, że twórcy mieli w planach stworzenie czegoś
więcej niż przyjemna i ładna gra o chłopku (czy też babce) co chodzi i skacze,
ale z pewnych, znanych tylko im powodów musiano z nich zrezygnować. Świadczyć o
tym może chociażby system dialogów oraz kilka poucinanych wątków, które na
dobrą sprawę w obecnej wersji gry są jedynie zajawione. Nie przeszkadza to co
prawda w chłonięciu magicznej atmosfery gry, ale żal jednak, że Potata nie
okazała się być czymś więcej.
Spider-Man
(GameCube)
Gatunek:
Mordobicie
Developer:
Treyarch
Rok
wydania: 2002r.
Dostępna
także na Xbox, PlayStation 2, PC
Zdjęcie z serwisu moddb.com |
Nigdy nie rozumiałem sensu tego typu gier. Jasne, zdaję sobie sprawę, że celem nadrzędnym twórców i wydawców jest natrzepanie kasy płynąc na fali popularności najnowszego filmowego hitu, ale zawsze uderzało mnie jak niewiele wspólnego z oryginałem mają growe adaptacje. Nie chodzi mi tutaj nawet o zmiany wynikające z przeniesienia danego dzieła do zupełnie innego medium, bo jest to po prostu nieuniknione. Mam raczej na myśli fakt, że w znacznej mierze „gradaptacje” nie tylko potrafią opowiadać historię inną od tej w filmie, ale są nawet w stanie kompletnie uniemożliwić jej zrozumienie.
Taka
właśnie jest adaptacja Spider-Mana z 2002 roku w reżyserii Sama Raimiego –
absolutnie niemożliwa do zrozumienia. Dobra adaptacja MUSI być w stanie ustać
na własnych nogach, bo pomimo bycia dziełem pochodnym, jest ona także
kompletnie odrębnym produktem, więc konieczność poznania oryginału by móc
zrozumieć jego „egranizację” jest absolutnie nieakceptowalne. Grając w
Spider-Mana bez znajomości filmu Raimiego otrzymacie wybrakowany szkielet
oryginalnej historii kompletnie porzucający część ważnych z punktu widzenia
fabuły wątków wprowadzając w ich miejsce zupełnie nowe. Z resztą połowa gry to
walka Człowieka-Pająka ze Vulturem, Shockerem i kilkoma innymi „złodupcami”, co
samo w sobie złe nie jest, bo dodatkowe rozdziały historii to wartość dodana
adaptacji, ale wolałbym by skupiono się na będącym rdzeniem opowieści wątku
Zielonego Goblina.
Zdjęcie z serwisu mobygames.com |
Jeszcze
nawet można by to przeboleć i wytłumaczyć sobie to wszystko, że narracja w
grach wideo w tamtym okresie stała na zupełnie innym poziomie niż obecnie i
skupiano się głównie na rozgrywce, ale nawet ona mocno tutaj kuleje. Spider-Man
to nieustająca przez kilka godzin walka z kamerą i sterowaniem. Częściej niż
bym sobie tego życzył robiłem kompletnie nie to, co zamierzałem. Wydedukowanie
czy w danym momencie używając sieci do przyciągnięcia się wyląduje na suficie
czy ścianie naprzeciwko graniczyło z cudem. Tak samo w trakcie walki wśród
drapaczy chmur Nowego Jorku najtrudniejszym przeciwnikiem był nie Goblin, a
sterowanie właśnie. Jest to o tyle frustrujące, że lanie mord przeciwnikom na
większych, bardziej otwartych planszach potrafiło dawać frajdę, a nawet
sekwencje skradane nie były tak fatalne jak się obawiałem. Przez chwile nawet
się wciągnąłem i bawił się całkiem nieźle, ale koniec końców wydaje mi się, że
śmierć gier na licencji to #dobrazmiana.
Final
Fantasy XV: Episode Prompto (Xbox
One)
Dodatek
Developer:
Square Enix
Rok
wydania: 2017r.
Dostępny
także na PlayStation 4 i PC
Final
Fantasy XV było moją pierwszą przygodą w jednym z wielu światów tej serii.
Obecnie patrzę zdecydowanie przychylniejszym okiem na japońskie gry niż w 2016
roku, więc tym większym było moje zaskoczenie, kiedy w historię Noctisa i jego
przyjaciół wsiąknąłem bez pamięci. Mimo swoich ułomności był to świetny tytuł,
więc nieziemsko ucieszyłem się, kiedy w sklepie Xboxa znalazłem przepustkę
sezonową do piętnastki po bardzo okazyjnej cenie. Za cenę sześciopaka mogłem
poznać dodatkowe historie poświęcone towarzyszom Noctisa – na pierwszy ogień
poszedł blondwłosy amator fotografii Prompto.
Poświęcony
mu dodatek zdecydowanie różni się od tego, do czego przyzwyczaiło mnie
kilkadziesiąt godzin podstawki, bo ku mojemu zaskoczeniu zamienia on grę w
swego rodzaju strzelankę. Co rusz na swojej drodze napotykamy szafki z bronią
maszynową, z której później pruć będziemy do naszych przeciwników. Nie jest to
co prawda Gears of War, ale strzela się całkiem okej i jest to swego rodzaju
powiew świeżości dla tych, którzy dopiero co ukończyli główną historię. Do tego
sama opowieść jest zaskakująco dobra jak na tak krótki dodatek, bo traktuje ona
o poszukiwaniu przez Prompto własnej tożsamości tuż po jego odkryciu, że jest
on w rzeczywistości zbiegłym militarnym klonem Niflheimu. Chodź dwie godziny
kampanii nie pozwalają na pełne rozwinięcie tego wątku to wystarczają by gracz
po zakończeniu gry czuł spełnienie.
Komentarze
Prześlij komentarz