Duchy kontra Terminator (105)
Jeżeli lubicie markę Terminator, a ostatnimi czasy zagrywacie się w Ghost Recon: Breakpoint, ale z jakiegoś powodu ominęło Was ostatni w nim event to z poniższego wpisu dowiecie się jak wyglądała wizyta T-800 na archipelagu Auroa.
Zapraszam!
Duchy kontra Terminator
Pod koniec stycznia w Ghost Recon: Breakpoint pojawiło się limitowane czasowo wydarzenie wprowadzające do gry element dosyć fantastyczny, bowiem jak się okazało Skynet z jakiegoś powodu postanowił zlikwidować głównego bohatera gry – Nomada. Jako fan klasyka ze Schwarzeneggerem w roli głównej nie mogłem odmówić sobie przyjemności sprawdzenia, jak Terminator wpasuje się w realia Ghost Recona – serii dość mocno zakorzenionej w politycznych realiach naszego świata, chociaż w Breakpoint i wcześniejszy Future Soldier pozwoliły sobie na nieco więcej swawoli w tym aspekcie.
Wciąż jednak daleko im było do kompletnego odjazdu w postaci podróżujących w czasie cyborgów stworzonych w celu z niewiadomego nam powodu zlikwidowania nomada. Połączenie to jest zatem nieco dziwne, ale łączy się zaskakująco dobrze z tematyką podstawki. Fabuła Breakpointa bazowała na tyle mocno na motywach bezzałogowych dronów i robotów, że humanoidalny cyborg wcale nie jest czymś, co w przyszłości nie mogłoby w tym świecie powstać, czego na przykład nie można było powiedzieć o występującym gościnnie w Wildlands Predatorze.
Sam event to po prostu kilka dodatkowych misji pozwalających na postrzelanie sobie do nowego i zdecydowanie bardziej wytrzymałego typu przeciwnika wzbogacony o krótki, bo składający się z dwóch misji, wątek główny, w którym natrafiamy na próbującego nas ostrzec podróżnika w czasie, a następnie podejmujemy próbę oczyszczenia Auroy z terminatorów. T-800 zabójcze niczym w filmach, okazały się być jednak zawodem, bo w niczym nie przypominają tych filmowych. Niestety twarz Arniego jest powiązany z Terminatorem na tyle mocno, że jej brak wywołuje w graczu uczucie obcowania z chińską podróbą pokroju Terminatorman, co potęgowane jest jeszcze przez fakt, że każda maszyna w grze posiadała po prostu generyczną, łysą gębę.
Niemniej nadal miło jest, że twórcy udostępniają użytkownikom swoich gier darmową zawartość, która przecież wymagały pracy. Szkoda jednak, że tego typu dodatki coraz częściej pojawiają się w postaci ograniczonych czasowo eventów, a więc jeżeli w czasie ich trwania nie posiadamy gry lub z jakiegoś powodu takowe wydarzenie przegapimy – szansa na zagranie w nie przepada na zawsze. Rozumiem, że ma to zachęcić nowych graczy do kupna danego tytułu, ale z perspektywy gracza żal mi jest, że nigdy już nie będę mógł samodzielnie polować na choćby wspomnianego wcześniej Predatora w Wildlands, a tylko obejrzeć zapis rozgrywki z tejże misji na YouTubie.
Komentarze
Prześlij komentarz