Półroczny karnawał (203)
Moja
walka z LocoRoco: Midnight Carnival nie tylko dała mi znać, że zdecydowanie
powinienem popracować nad swoją zręcznością, ale też stanowi perfekcyjny dowód
na to, że kropla drąży skałę.
Posłuchajcie…
LocoRoco: Midnight Carnival
Gatunek: Platformówka
2D
Developer: Japan Studio
Rok wydania:
2009r.
Grałem
na: PlayStation Vita
Gra
dostępna także na: PlayStation Portable
Jestem
beznadziejny, jeśli o gry platformowe chodzi, ale swój brak umiejętności staram
się nadrabiać wytrwałością i cierpliwością. Tym oto sposobem po ponad pół roku
zmagań zakończyłem nareszcie swoją przygodę z LocoRoco: Midnight Carnival.
Tyłek skopał mi przede wszystkim ostatni poziom, choć prawdę powiedziawszy cała
gra okazała być bardzo wymagającą. Seria LocoRoco od zawsze bowiem mocno
różniła się od większości dostępnych na rynku platformówek, opierając się na
przechylaniu światem w taki sposób, by kuliste stworzonko dotarło do celu, po
drodze sporadycznie przeskakując z jednej platformy na drugą.
LocoRoco:
Midnight Carnival poszło z kolei o krok dalej i znacząco zwiększyło znaczenie
skoków, pozwalając na wykonywanie serii coraz to wyższych susów, o ile tylko
nie przerwiemy naszego „combo”. W połączeniu z wciąż obecną mechaniką przechylania
świata gry oraz coraz rosnącym skomplikowaniu poziomów w późniejszych etapach
zabawy – LocoRoco: Midnight Carnival dość szybko robi się naprawdę wymagające.
Wprawdzie nerwy koją świetny styl graficzny oraz kapitalna ścieżka dźwiękowa,
ale momentami nadal byłem bliski rzucenia konsolą o ścianę. Toteż kiedy
nareszcie udało mi się pokonać finałowego bossa i wturlać się na metę – radości
nie było końca. Piękna to była przygoda, nigdy więcej jej się nie podejmę.
Komentarze
Prześlij komentarz