Przystawka (289)
Dlaczego
o Dying Light: Cuisine & Cargo pisałem dłużej, niż w niego grałem?
Posłuchajcie…
Dying Light: Cuisine & Cargo
Dodatek
Producent: Techland
Rok
wydania: 2015
Grałem
na: PlayStation 5
Dodatek
dostępny również na: PlayStation 4, Xbox Series X|S, Xbox One,
Nintendo Switch, PC, Mac
Niektóre rozszerzenia (aczkolwiek użycie tego słowa może być tutaj
pewnym nadużyciem) naprawdę trudno jest traktować poważnie. Zwłaszcza kiedy w
zasadzie stanowić mają co najwyżej zapychacz przepustki sezonowej, jak też było
w przypadku Cuisine & Cargo, czyli pierwszego dodatku do odnoszącego wówczas
sukcesy Dying Light. Jako że w zeszłym roku każdą wersję gry zaktualizowano do
wersji Enhanced Edition, zawierającej wszystkie (z wyjątkiem Hellraid) dodatki,
trudno jest na Cuisine & Cargo marudzić, ale po jego ograniu doskonale
rozumiem marudzących w momencie premiery graczy.
Pomysł, jak to z pomysłami zazwyczaj bywa, jest całkiem niezły. No,
przynajmniej jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nigdy nie miało być to duże
rozszerzenie, a jedynie pomniejsze DLC, mające za zadanie dostarczyć graczom
trochę dodatkowego czasu zabawy. Dostajemy zatem dwie dodatkowe strefy
kwarantanny, czyli „instancje” z konkretnym celem do wypełnienia, które
powtarzać możemy dowolną liczbę razy nawet po ich ukończeniu. Jako że każda
takowa strefa to miejsce odizolowane od świata jeszcze na początku epidemii,
mogła to być świetna okazja do poszerzenia wiedzy gracza o wydarzeniach sprzed
akcji Dying Light. Niestety podobnie jak w przypadku stref kwarantanny z
oryginału, tak i tutaj obie misje pozbawione są fabuły, nie licząc krótkiego
opisu lokacji na ekranie ładowania.
Bez dwóch zdań najciekawiej wypada restauracja „Trzy Księżyce”, która
momentami zakrawa o klimat horroru. Niemniej, już po kilku chwilach zdajemy
sobie sprawę, że poza kilkoma zombiakami absolutnie nic nam tu nie grozi, więc
możemy bezstresowo pozbierać wymagane do wypełnienia zadania skrzynki ze
zrzutem. Stara bocznica kolejowa odwraca natomiast sytuację, rzucając na nas
dosłownie hordę nieumarłych, ale kompletnie olewając temat interesujące
projektu lokacji. Wielki hangar z kilkoma wagonami raczej nie zrobi na nikim
zbyt dużego wrażenia. Obie misje można przy tym łącznie zaliczyć w jakieś
dziesięć minut, o ile nie zabierzecie się za nie zaraz po rozpoczęciu swojej
przygody w Dying Light. Wówczas z mniej dopakowaną postacią i gorszym
wyposażeniem faktycznie czas zabawy może się nieco wydłużyć.
Cuisine & Cargo po latach od premiery stawia opowiadającego o niej
w specyficznej sytuacji. Z jednej strony każdy posiadacz Dying Light otrzymuje
go w pakiecie, więc skoro już go macie, to dlaczegóż by go nie sprawdzić? Z
drugiej jednak jest to rozszerzenie tak bardzo nijakie i w zasadzie nieważne,
że należy zadać sobie pytanie, czy jest w ogóle sens się za nie zabierać. Niby
dziesięć minut potrzebne do jego zaliczenia nie brzmi jakoś przerażające, ale
czy nie lepiej ten czas zainwestować w jakieś ciekawsze zajęcie? Ot, choćby na
zabawę z kotem. Ja, niestety, wybrałem źle.
Komentarze
Prześlij komentarz