Wampirza burza (286)
Jeżeli
tęskniliście za zachodnią częścią Skyrim, to właśnie tam udacie się w The Elder
Scrolls Online: Greymoor, by zawalczyć z armią krwiopijców.
Posłuchajcie…
The Elder Scrolls Online: Greymoor
Dodatek
Producent:
ZeniMax Online Studios
Rok
wydania: 2020
Grałem
na: PlayStation 5
Dodatek dostępny również na: Xbox Series X|S, Xbox One, PlayStation 4, PC
Moja recenzja The Elder Scrolls Online: Greymoor w TrójKast #048 - Tyle o seksie
Dodatek
do recenzji dostarczył wydawca.
Skyrim
to fenomen. Dzisiaj możemy spoglądać na niego z przymrużeniem oka, naśmiewając
się z jego niekończących się reedycji, ale ten stan rzeczy nie wynika przecież
z niczego. W momencie premiery The Elder Scrolls V: Skyrim zrobiło niesamowitą furorę,
przy okazji przyciągając do serii zupełnie nowych fanów, wliczając w to mnie.
Nic więc dziwnego, że nawet po dwunastu latach od premiery tytuł ten wciąż
pozostaje popularny, a możliwość ponownego powrotu do Skyrim w dodatku Greymoor
do The Elder Scrolls Online spotkało się bardzo pozytywnymi reakcjami.
Należy
w tym miejscu zaznaczyć, że Greymoor nie obejmuje całej krainy. Jej wschodnia
część była dostępna już w podstawowej wersji gry pod nazwą Eastmarch. Western
Skyrim rozszerza zatem mapę o przede wszystkim późniejszą (ESO jest fabularnym
prequelem całej serii) siedzibę Imperium – Samotnię, a także o okoliczne wioski
i górzyste tereny. Świat wygląda absolutnie przepięknie. Olbrzymie wrażenie
robi wspomniana Samotnia, górująca zamarzniętym jeziorem i lokalnymi polami
łowieckimi. Patrząc na mapę, odnieść można jednak wrażenie, że jest ona
śmiesznie wręcz mała. Faktycznie, zachodnie Skyrim nie należy do
najprzepastniejszych obszarów, ale nie jest to wszystko, co przygotowali dla
nas twórcy.
Greymoor
wprowadza bowiem nie jeden, a dwa nowe regiony. Tym drugim jest, cóż, tytułowe
Greymoor, czyli górnicze miasteczko założone pośrodku przepastnego, podziemnego
systemu jaskiń. Miejsce to przyjemnie kontrastuje swoim mrokiem i gotyckim
klimatem ze zdecydowanie jaśniejszymi, zasypanymi śniegiem okolicami Samotni.
Skłamałbym jednak, mówiąc, że zwiedza się je jakkolwiek przyjemnie. To w
zasadzie jeden wielki dungeon, sztucznie wyniesiony do rangi nowej „krainy”.
Korytarzowa struktura szybko zaczyna męczyć, a uczucie to dość skutecznie
podsyca panujący tam wieczny mrok.
Zapuszczałem
się tam zatem w zasadzie tylko wtedy, kiedy wymagała tego ode mnie kampania
fabularna. Ta wypada natomiast naprawdę bardzo przyjemnie, idąc śladem Elsweyr
i skupiając się na powołaniu do życia przekazywanych przez tubylców opowieści i
mitów. W tym przypadku mowa o ochrzczonej nazwą Gray Host armii wilkołaków i
wampirów, która przed wiekami mordowała mieszkańców Skyrim, a która teraz
najprawdopodobniej powróciła. Krainę trapią dziwne, czerwone burze, a przebywający
na ich terenie ludzie zamieniają się w krwiopijców lub w bezmyślne zombie.
Naszym celem, czym nie zaskoczę nikogo, jest powstrzymanie zagrożenia,
przekonując uprzednio krnąbrnego króla Svargrima, że faktycznie jest się czego
obawiać.
Miło
było ponownie spotkać znaną weteranom podstawki Lyris Titanborn, która tutaj
odgrywa jedną z głównych ról. Nieźle wypadają również nowi bohaterowie z Fennem
i księżniczką Svarną na czele. Szkoda jedynie, że całość, podobnie jak Necrom,
pozbawiona jest sensownego zakończenia. Historia wprawdzie posiada konkluzję,
ale jej poznanie wymaga ukończenia nie tylko Greymoor, ale także rozszerzenia
Markarth, najlepiej z kilkoma innymi dodatkami, wpisującymi się w linię
fabularną Dark Heart of Skyrim.
Na
otarcie łez twórcy oferują szereg nieźle napisanych zadań pobocznych, a także
Kyne’s Aegis, czyli nowy raid dla dwunastu osób. Skyrim jest dodatkowo
niepokojony przez wspomniane wcześniej burze, ochrzczone nazwą Harrowstorms,
pełniące tutaj funkcję światowych eventów, w których można wziąć udział w
pojedynkę lub, najlepiej, z grupą innych graczy. Jest to absolutna klasyka,
więc nikogo aktywności te raczej nie powinny zaskoczyć. Ciekawostką jest
natomiast system antyków, czyli swego rodzaju zabawa w archeologa. W trakcie
zabawy możemy natrafić na trop, prowadzący nas do miejsca zakopania jakiegoś
cennego artefaktu, a kiedy takowe już odnajdziemy, należy w formie minigry ów
skarb odkopać. Z mechaniką tą powiązane są również dwa drzewka umiejętności
pasywnych. Całkiem to przyjemne, aczkolwiek sam dość szybko odłożyłem swój
kapelusz i łopatkę do schowka.
Swój
powrót do Skyrim zaliczam do udanych, choć przyznaję, że Greymoor nie porwało
mnie jakoś nadzwyczaj mocno. Tytułowa lokacja okazała się mało interesująca, a
sama historia zawodzi brakiem definitywnego, satysfakcjonującego zakończenia.
Niemniej, uśmiech nie znikał mi z twarzy, kiedy przechadzałem się uliczkami
Samotni w tę i we w tę, a nowe mechaniki i możliwość ponownego spotkania
starych przyjaciół nieco łagodziły ból pragnącej konkluzji duszy. Warto też
pamiętać, że jeżeli zaczniecie swoją przygodę z The Elder Scrolls Online
właśnie od Greymoor (jak najbardziej można tak zrobić), to Wasze odczucia
prawdopodobnie będą dużo cieplejsze niż w moim przypadku. Brak tu bowiem rewolucji,
która tchnęłaby w formułę nieco świeżości. To po prostu dobre, ale tylko dobre
i bardzo bezpieczne rozszerzenie.
Komentarze
Prześlij komentarz