Tydzień 60 (Hellblade: Senua's Sacrifice)



Zastanawialiście się kiedyś jak to jest cierpieć na zaburzenia psychotyczne? Jeżeli tak, Hellblade: Senua’s Sacrifice pozwoli Wam to sprawdzić. Jeżeli nie, znajdziecie w tytule tym doświadczenia, których nie da Wam żadna inna gra.

Zapraszam!

Hellblade: Senua’s Sacrifice (Xbox One)
Slasher/Przygodowa
Ninja Theory, 2017r.
Gra dostępna również na: PlayStation 4, Switch, PC


Nieczęsto zetknąć można się z tytułem, którego autorom przyświecało stworzenie swego rodzaju studium psychozy i wykorzystali w tym celu wszystkie możliwości dawane im przez medium gier wideo. Aby to osiągnąć kontaktowali się nie tylko z najrozmaitszymi psychologami, ale zaprosili do współpracy ludzi zmagających się niegdyś z tą chorobą. Efektem ich kooperacji jest Hellblade: Senua’s Sacrife mogący się wydawać na pierwszy rzut oka zwykłym slasherem, z których Ninja Theory słynie. Machanie mieczykiem, owszem, jest tutaj, ale największy nacisk położono zdecydowanie na historię oraz próbę sprawienia by gracz poczuł to, co czuć może osoba z zaburzeniami psychotycznymi.

Wcielamy się zatem w tytułową Senuę, dziewczynę z bliżej nieokreślonego nordyckiego plemienia niosącą głowę swojego zmarłego ukochanego do Helheimu, aby odzyskać stamtąd jego duszę. Już od pierwszych minut czujemy, że Senua nie jest zdrowa na umyśle. Obraz na ekranie załamuje się, obiekty zdają się dryfować i wić, a jej wyobraźnia łączy zupełnie niepowiązane ze sobą elementy w spójną, choć pozbawioną dla nas logiki całość. Ukryte w otoczeniu kształty w postaci zwykłych drzew czy dziur w ścianie oglądane z odpowiedniej perspektywy okazują się być znakami runicznymi, którymi zapieczętowane są wrota blokujące naszą dalszą podróż. Wystarczy jednak na nie spojrzeć, aby drzwi bezproblemowo otworzyły się przed nami na oścież.


Jednak najgłośniejszym i najbardziej reklamowanym elementem Hellblade jest bez wątpienia dźwięk. Już na samym początku twórcy polecają graczom granie w ich najnowszą produkcję na słuchawkach – najlepiej posiadających funkcję dźwięku przestrzennego. Zwykłe stereo też dadzą rady, chociaż nie wykorzystują one pełnego potencjału tego, co zrobili twórcy. Ale o co chodzi? Nie będzie raczej dla nikogo zaskoczeniem, kiedy powiem, że jednym z najbardziej sztampowych i znanych syndromów choroby psychicznej jest słyszenie głosów. Słyszy je także Senua. Od momentu włożenia płyty do napędu do napisów końcowych bezustannie towarzyszy nam grupa głosów, które kłócą się między sobą, drwią z Senuy, ale czasem potrafią również co nieco podpowiedzieć. Od czasu do czasu sama dziewczyna potrafi wdać się z nimi w dyskusję lub kazać im zjeżdżać. Dzięki wykorzystaniu w trakcie nagrywania specjalnych mikrofonów można odczuć jakoby te towarzyszące nam głosy krążyły dookoła nas, odzywając się czasem gdzieś daleko zza nas, aby innym razem szeptać nam do prawego ucha.

Wszystko to w połączeniu ze światem gry oraz dość enigmatyczną historią łączy się w spójną, niesamowitą całość. Im dłużej gramy, tym zaczynamy coraz mniej dostrzegać wszystkie te audiowizualne sztuczki zastosowane przez twórców. Nie wynika to jednak z ich braku. O nie, one cały czas tam są i tylko przybierają na sile. To po prostu my przyzwyczajamy się do dziwacznych widoków, problemów z ostrością oraz gadających do nas metafizycznych bytów. W pewien sposób stają się one naszą „codziennością” i to właśnie jest w Hellblade: Senua’s Sacrifice przerażające.

Komentarze

Popularne posty