E3 2019, czyli czy warto było nie spać?
W
zeszłym roku z okazji E3 postanowiłem puścić na bloga serię wpisów zbierających
do kupy wszystkie możliwe zapowiedzi gier. Było to bardzo żmudne i mozolne
zajęcie, a sam efekt końcowy uważam z perspektywy czasu za średnio
interesujący. Toteż w tym roku postanowiłem ugryźć temat od nieco innej strony.
W poniższym wpisie znajdziecie wyłącznie najciekawsze w moim mniemaniu momenty
targów – z jakiegokolwiek powodu.
Zapraszam!
EA
Play
Dobra,
technicznie rzec biorą tegoroczne EA Play nie było częścią targów, ale otwierania
swojej własnej imprezy w przeddzień E3 ciężko jest nie postrzegać jako swego
rodzaju zgrywanie niezdobytych przez EA. Ostatnie dwa lata były dość urocze i
pomimo momentami dość wysokiego poziomu żenady (men in blazers) to całkiem mi
się tamte prezentacje podobały. To powiedziawszy, żałuję, że zmarnowałem na EA
Play swój czas. To też nie jest tak, że nie wiedziałem na co się piszę, bo
rozpiska tematów, które miały być w trakcie konferencji poruszone była znana
już na jakiś czas przed jej rozpoczęciem – w dalszym ciągu łudziłem się.
Nie
rozumiem jaki jest sens wydawania kupy kasy na tego typu imprezę tylko po to,
aby pokazać w zasadzie jedną grę, czyli Star Wars: Jedi – Fallen Order, które i
tak wygląda, nie oszukujmy się, słabo, a zaprezentowanej rozgrywce nie pomagał
też fakt, że grający widocznie po raz pierwszy w życiu trzymał pada. To smutne,
że jeden z najbardziej oczekiwanych przez fanów gwiezdnej sagi okazuje się być
dość brzydkim i średnio porywającym. Do czasu premiery może jeszcze wiele się
wydarzyć, a sama gra może okazać się niesamowitym doświadczeniem i fantastyczną
produkcją, ale patrząc na zapowiedź ciężko jest mi w to uwierzyć.
Potem
niestety nie było nic ciekawego No, chyba, że interesują Was gry sportowe lub
aktualizacje do wypuszczonych już gier w postaci Apex Legends oraz Battlefield
V. Był także dodatek do The Sims 4, ale w tym momencie byłem już tak znudzony,
że poszedłem nacinać i przyprawiać kiełbaski na grilla.
Xbox
Kolejny
rok z rzędu zieloni postanowili pochwalić się największą ilością gier
zaprezentowanych na jednej konferencji w ciągu całych targów rozpieszczając nas
aż sześćdziesięcioma tytułami. W zasadzie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie,
bo zobaczyć można było nie tylko gry AAA, ale także mniejsze produkcje zazwyczaj
ginące gdzieś w gąszczu masy pojawiających się codziennie newsów. Osobiście na
pewno przeoczyłbym niezbyt zachęcające tytułem 12 Minutes. Na całe szczęście
zobaczyłem zwiastun i okazało się, że to kolejna „adaptacja” Dnia Świstaka – konceptu,
do którego mam niemałą słabość. W skrócie: utknęliśmy w pętli czasowej i mamy
wyłącznie dwanaście minut na uratowanie zarówno naszej ukochanej, jak i siebie
przed zbliżającym się płatnym mordercom. Czekam!
Dość
sporym zaskoczeniem był też dla mnie Blair Witch od polskiego Bloober Team
(autorów chociażby recenzowanego przeze mnie niedawno Layers of Fear 2),
którego trailer wodził oglądających za nos udając odrobinkę Resident Evil 7
oraz serię Outlast. Ponoć niektórzy myśleli, że być może będzie to nowy Silent
Hill, co argumentowali kurtką głównego bohatera przypominającą ponoć tę noszoną
przez Jamesa z Silent Hill 2. Gra wygląda naprawdę ciekawie, a fakt, że stoi za
nią Bloober gwarantuje, że będzie co najmniej dobra.
Wszystko
jednak pozamiatał CD Projekt Red, który ujawnił w końcu datę premiery
Cyberpunka 2077 i zrobił to w niemałym stylu, bo ustami grającego w grze ważną
rolę Keanu Reevesa. Na widok celebryty i nowego zwiastuna niektórym już teraz zaparło
oddech, a przecież premiera dopiero w czerwcu przyszłego roku. Swoją drogą to sporo
tytułów pokazanych na tegorocznych targach ukazać ma się właśnie w tym okresie,
więc coś czuję masowe przesuwanie dat premier. Klasyka branży.
Mimo,
że Cyberpunk pojawia się na ustach każdego gracza, kiedy tylko jest wspominany
wszyscy i tak czekali na jedno – zapowiedź nowej konsoli Microsoftu.
Technicznie rzecz biorąc, dostaliśmy ją. W praktyce jednak dużo się nie
dowiedzieliśmy. Nie znamy ani nazwy, ani wyglądu – ujawniono nam tylko, że
będzie niesłychanie mocny, bo obsługiwać ma 8K i 120FPS (Xbox One miał odpalać
gry w 1080p i 60FPS, pozwolę sobie przypomnieć), oraz, że ukaże się w okresie
świąteczny 2020r. Aż ciężko jest mi uwierzyć, że obecne sprzęty liczą już sobie
prawie sześć lat. Moment ich zapowiedzi i premier w mojej głowie wciąż jest
pewien, a już niedługo czeka nas kolejna bitwa o graczy. Miejmy nadzieję, że
Microsoft nauczył się co nieco po spektakularnej klapie, którą była pierwsza
prezentacja Xboxa One.
Aha,
Xbox Game Pass Ultimate i Xbox Game Pass dla PC dostępne są już teraz. Jeżeli
nie macie dużo pieniędzy, a chcecie grać – nie ma lepszej opcji. Zwłaszcza, że w
promocji Ultimate kosztuje 4zł, a łączy on w sobie xboxowego oraz pecetowego
Game Passa oraz Xbox Live Gold. Warto.
Bethesda
Konferencję,
mimo najszczerszych chęci, przespałem. Złośliwość rzeczy martwych, nastawiony
budzik albo nie zadzwonił, albo to ja chrapałem tak mocno, że nie udało mu się
mnie zbudzić. To jednak nic, bo wcale dużo nowości tam nie pokazali, a
przynajmniej nie takich, które by mnie zainteresowały. Niemniej nie mogę
powiedzieć, że GhostWire: Tokyo oraz Deathloop nie wzięły mnie z zaskoczenia.
Oba tytuły mają dość ciekawy pomysł na siebie oraz świetne zwiastuny, które
naprawdę warto obejrzeć. Znikający nagle ludzie pozostawiający po sobie tylko
ubrania oraz niekończący się cykl zmartwychwstawania w brutalnej walce dwójki
zabójców to coś, o czym na pewno będę chciał się dowiedzieć więcej, kiedy tylko
ukażą się obie te gry.
Z
ciekawszych rzeczy nie można też nie wspomnieć o nowych zwiastunach Doom
Eternal oraz Wolfenstein: Youngblood. O ile Doom i jego zajebistość nie jest
dla mnie zaskoczeniem, o tyle bardzo pozytywnie zawiodłem się na tym, jak
wygląda kolejna odsłona Wolfensteina. Kiedy usłyszałem, że gra ta stawiać ma
kooperację między bliźniaczkami z domu Blazkowicz – tak średnio mi się to
widziało. Tytuły coopowe zazwyczaj przechodzę sam lub z pomocą randomów tylko
po to by poznać historię, więc rozgrywka zazwyczaj średnio mnie bawi, ale
Youngblood wygląda naprawdę świetnie i kusząco. Aż mam ochotę sięgnąć w końcu
po The New Colossus.
Sony*
PC
Gaming Show
W
życiu nie pomyślałbym, ze to powiem, ale PC Gaming Show wcale nie był najgorszą
konferencją na E3. Fakt, spora w tym zasługa EA Play, ale wciąż w ogólnym
rozrachunku całość wypadła bardzo w porządku. Nawet jeżeli po raz kolejny te
dwie godziny nieco mnie zmęczyły. Nie pogardziłbym większą ilością dużych
tytułów, ale stawianie przez PC Gaming Show na prezentowanie projektów
mniejszych twórców jest świetną inicjatywą, bo dzięki mamy okazję dostrzec
perełki pokroju Telling Lies, gry autorów Her Story (bardzo ją też
przypominającą). Niestety nadal w przeważającej większości zaprezentowane
tytuły niezbyt mnie interesowały i często spoglądałem w telefon.
Niemniej
znalazło się kilka dość intrygujących pozycji. Takie Zombie Army 4: Dead War to
tytuł, który z pewnością sprawdzę po tym, jak kilka miesięcy temu wciągnąłem
Zombie Army Trilogy. Zaskakująco fajnie wygląda także Remnant: From the Ashes
wyglądający jak takie trochę coopowe soulsy z dość ciekawym, jakby lekko
postapokaliptycznym światem. No i oczywiście jest jeszcze Shenmue III. W żadną
z część serii nie grałem, ale jest to zdecydowanie jedna z tych marek, które
muszę kiedyś sprawdzić i nie odstraszy mnie nawet fakt, że trójka wygląda jak
odrzut z zupełnie innej ery.
Ubisoft
O
matko, jak mi Watch Dogs: Legion zrobiło. Mam dość spory sentyment do tej
serii, zwłaszcza do części pierwszej, więc niesamowicie cieszy mnie, że
klimatem bardziej przypominać będzie jedynkę, aniżeli młodzieżowo-hipsterską
dwójkę. Ciekawą opcją jest możliwość rekrutowania nowych członków Deadsec i
późniejszego sterowania nimi. Da nam to z pewnością olbrzymią dowolność w
podchodzeniu do rozwiązywania problemów, a i prowadzić może do tak kuriozalnych
sytuacji jak staruszka okładającą po pysku policjantów. Zdecydowanie czekam!
Na
dobrą sprawę niewiele więcej mnie tak naprawdę interesowało. Zapowiedziano
sporo aktualizacji i eventów do wydanych już gier, nowy Just Dance znów pojawi
się na Wii (!), ale co z tego skoro po Watch Dogsach nic nie wygląda choć
równie interesująco. W sumie tylko Ghost Recon: Breakpoint z Punisherem w roli
antagonisty wygląda naprawdę dobrze i w sumie z chęcią sprawdziłbym Rainbow
Six: Quarantine, czyli w zasadzie samodzielnej wersji trybu zombie obecnego
kiedyś w Siege’u. W ogóle tegoroczne E3 ma spory problem z zawartością. Nie raz
i nie dwa prezentacje rozpychano wciskając na siłę nowe postacie do gry, eventy
i tego typu pierdoły, a to przecież nie tego spodziewamy się po „święcie graczy”.
Zapowiedziano także usługę Uplay+, czyli kolejny growy abonament pokroju Xbox Game Pass czy EA Access tyle, że dotyczący gier Ubisoftu na PC. Niby spoko, ale cena, którą wołają sobie za miesiąc subskrypcji wydaje mi się nieco zawyżona. Niby usługa będzie oferować nie tylko gry, ale także dodatki – nadal jednak około 55zł to dużo. Szczególnie, że za Game Passa zapłacę 40zł, a za abonament EA jakieś 15zł. Ale cóż, może Ubisoft jeszcze mnie czymś zaskoczy i ta cena stanie się dla mnie zrozumiała.
Square
Enix
Tej
konferencji udało mi się nie przespać. Przynajmniej nie w całości, bo przyznam
się, że zdarzyło mi się drzemknąć chwilkę. Cóż, nie jestem największym fanem
jRPGów, a przecież Square Enix słynie głównie z nich. Z pewnością gdybym
posiadał nostalgiczne wspomnienia z Final Fantasy VII to na widok remake’u z
datą premiery kisiel wpadłby mi w gacie szybciej niż zdążyłbym zarejestrować,
co tak naprawdę widzę. Mało Wam starych jRPGów? Final Fantasy VIII, Final
Fantasy: Crystal Chronicles, jakieś stare Dragon Questy, Octopath Traveller na
PC i mnóstwo innych powinno sprawić, że będziecie kontent. Mnie osobiście
uśpiło, ale to ja. Nigdy nie ukrywałem, że gatunek ten jest mi dość obojętny.
W
zasadzie zainteresowały mnie tylko dwa tytuły. Kolejny shooter od People Can
Fly, czyli Outriders może być fantastyczną strzelanką, co wnioskuję bardziej po
portfolio studia, aniżeli trailerze, bo mało co w nim tak naprawdę pokazano. Niemniej
po Painkillerze, Gears of War: Judgment oraz Bulletstormie myślę, że nie musimy
się o ten tytuł obawiać. Czekałem także na pokaz Marvel’s Avengers i szczerze
powiem, że mogłem się wyspać, bo wygląda to słabo. Nie wiem, może gra okaże się
ponownym zejściem mesjasza, ale na chwilę obecną przypomina mi bardziej niskobudżetową
podróbę filmów Marvela z wykorzystaniem dyskontowych wersji najbardziej znanych
bohaterów.
Nintendo
Przekonałem
się po raz kolejny, że nie jestem w stanie ekscytować się grami Nintendo. Nawet
nie chodzi o to, że ich nie lubię, bo grałem w niejedną i niemal za każdym
razem mi się podobało. Mimo to w całym tegorocznym Nintendo Direct nie
znalazłem dla siebie prawie żadnej interesującej gry. Z niemałym zaskoczeniem
zatem słucham tych wszystkich zachwytów nad prezentacją i okrzyków, że Nintendo
zaorało i wygrało E3. W zasadzie tylko sequel The Legend of Zelda: Breath of
the Wild cokolwiek w moim sercu poruszył, a i przez moment zaintrygowałem się
zapowiedzią, jak wtedy myślałem, nowego Banjo-Kazooie. To ostatnie niestety
okazało się później być zwiastunem nowej postaci zmierzającej do Super Smash
Bros. Strasznie współczuję tym wszystkim oddanym fanom od lat oczekujących Banjo-Threeie
(czy jakkolwiek to tam sobie nazywają), bo nawet mi się zrobiło wtedy przykro.
*obecność
Sony w tym wpisie symbolizuje pustkę, którą pozostawili po sobie nie pojawiając
się w tym roku na targach. Głęboko, co?
Komentarze
Prześlij komentarz