Cyfrowe życie prawdziwych ludzi (Filmiś #6)
Dzisiejszy
Filmiś zabierze was w podróż na dwa krańce historii cyfrowej rozgrywki. Pierwszym
przystankiem będzie lekko kontrowersyjny serial dokumentalny High Score:
Złota era gier traktujący opowiadający o przypadającym na przełom lat 80. i
90. okresie branży growej, w którym gry wideo zaczęły gwałtownie zyskiwać na
popularności.
Z
kolei Upload, choć technicznie rzec biorąc nie opowiada o rozrywce,
oferuje interesujące spojrzenie na przyszłość wirtualnej rzeczywistości, w
której umysły umierających będą przenoszone do cyfrowych światów. Serial nie
boi się pokazywać mniej przyjemnego, korporacyjnego aspektu takiego
rozwiązania, lecz nie jest przy tym dołujący. To w końcu komedia stworzona
przez odpowiedzialnego za The Office Grega Danielsa.
Posłuchajcie…
High Score: Złota era gier
Serial
Gatunek:
Dokument
Rok
wydania: 2020r.
Reżyseria:
France Costrel
„Hura!
Robią o nas dokument!”, ucieszyła się branża giereczkowa w momencie pojawienia
się na Netflixie High Score, serialu dokumentalnego poświęconego
historii gier wideo z jej złotego okresu przypadającego na przełom lat 80. i
90. Entuzjazm jednak zgasł równie szybko, co się pojawił, kiedy twórcom zaczęto
zarzucać nader polityczną poprawność nie służącą niczemu poza odhaczeniem danej
mniejszości pojawiającej się na ekranie. Wynikła z tego mała wojenka, bo
malkontentów szybko zaczęto oskarżać o rasizm i homofobię, a w skrajnym
wypadkach nawet wyzywać. W sumie nie różniło się to niczym od typowego dnia w
internecie, ale, nie powiem, zachęciło mnie to do sprawdzenia, o co cała ta
drama.
Jak
często bywa, okazało się, że prawda leży gdzieś pośrodku. Przede wszystkim nie
jest to program skierowany do growych wyjadaczy, którzy erę piksela łupanego
znają na wylot. Co prawda można się dowiedzieć co nieco o tamtych czasach, ale
nie będzie to w żadnym wypadku wiedza przełomowa. Niemniej miło było móc
zobaczyć pierwsze szkice koncepcyjne Space Invaders czy posłuchać o tym, jak
wyglądała praca konsultanta pomagającego przez telefon graczom, którzy zacięli
się na jakimś etapie gry. Szkoda tylko, że tak dużo czasu poświęcono na rzeczy
kompletnie zbędne i często niemające dla historii branży większego znaczenia.
Nie rozumiem na przykład, po co kilkukrotnie opowiadać o scenie e-sportowej
tamtych czasów. Spokojnie wystarczyłoby to zrobić raz, a porządnie. Naprawdę
nie potrzebuję kilkukrotnie słuchać opowieści różnych czempionów o tym, że „no,
tu se pojechałem i rozdupcyłem ziomków na wojewódzkich, a potem to w
międzynarodowych wygrałem”.
Najbardziej
kontrowersyjną wstawką była natomiast ta, o grze GayBlade stworzonej jako
gejowska parodia dungeon crawlerów. Trudno nie pomyśleć, że została ona zawarta
tylko ze względów poprawności politycznej, skoro ani nie jest to w jakimkolwiek
stopniu ważna dla branży gra, ani już nawet nie istnieje, bo sam twórca mówi o
tym, że była bardzo niszowa, a on sam nie posiada już jej kopii. Przecież to
historia do opowiedzenia w pół minuty. Wypada to tym śmieszniej, że przewlekana
jest z opowiadającym o Ultimie Richardem „Lordem Britishem” Garriottem.
Kompletnie nie rozumiem natomiast narzekania na fragment o stworzeniu
pierwszych kartridżów z grami dla zapomnianej już przez historię konsoli.
Narzekanie na to, że twórcy postanowili opowiedzieć o tym tylko dlatego, że jeden
z twórców był czarny to już naprawdę szukanie dziury w całym, skoro faktycznie
jest to coś ważnego z punktu widzenia branży, a i tak fragment ten nie zajmuje
zbyt dużo czasu antenowego.
High
Score: Złota era gier
jest właśnie takim misz-maszem dobrych i złych pomysłów. Niektóre, teoretycznie
ważne tematy traktowane są po macoszemu w przeciwieństwie do tych wyciągniętych
z tyłka. To dokument dla laika, który chciałby dowiedzieć się co nieco o hobby
swojego dziecka lub partnera, ale należy wziąć pod uwagę też to, że z pewnością
nie jest to najlepsze źródło informacji. Odsyłałbym raczej na YouTube, gdzie
znajdziecie znacznie sensowniejsze kanały o tej tematyce.
Upload
Serial
Gatunek:
Komedia S-F
Rok
wydania: 2020r.
Reżyseria:
Greg Daniels
Obsada: Robbie
Amell, Andy Allo, Allegra Edwards, Zainab Johnson, Kevin Bigley
Większość
tekstów poświęconych Upload rozpoczyna się od zaznaczenia, że jest to
serial stworzony przez Grega Danielsa, odpowiedzialnego m.in. za amerykańskie The
Office. I choć poniekąd sam wpadam w ten schemat, wspominając o tym, w
rzeczywistości nie miało to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia, bo The
Office nie oglądałem. Jeszcze. Co prawda z produkcji Grega Danielsa znam
choćby tegoroczne Space Force, ale nie nazwałbym akurat tego serialu
gwarancją dobrej zabawy. Toteż do Upload podchodziłem z pewnym
dystansem. Słyszałem o nim wiele ciepłych słów, ale jego przejście bez
większego echa kazało mi sądzić, że może wcale nie będzie aż tak dobra
produkcja, skoro w dobie internetowego hive mindu nie wzbudziła żadnych silnych
reakcji.
Moje
obawy okazały się być jednak absolutnie bezpodstawnymi, bo Upload trafił
do czołówki najlepszych seriali, jakie widziałem w tym roku. Jest to bowiem nie
tylko lekka komedia nastawiona na umilenie widzom piątkowego popołudnia, ale
również swego rodzaju analiza naszej przyszłości i wykorzystania w niej szybko
rozwijającej się technologii VR. W świecie Upload technologia rozwinęła
się na tyle, by pozwolić na wczytywanie umysłów umierających do świata wirtualnego,
gdzie mogą spędzić resztę życia w, z braku lepszego słowa, raju. Wizja piękna i
atrakcyjna, ale jak w przypadku każdej innej technologii w naszym świecie,
także i tą szybo zainteresowały się korporacje, prześcigające się w zapewnieniu
swoim klientom jak najlepszego życia po śmierci, o ile tylko będą w stanie
opłacić pakiet danych i, miło by było, liczne mikrotransakcje.
Nathana
Browna poznajemy w dniu jego śmierci. Dobrze wyglądający, zdolny informatyk
pracujący nad świetnie zapowiadającym się programem mającym zrewolucjonizować
świat. Jego świetlana przyszłość zostaje jednak przekreślona, kiedy ginie w
wypadku samochodowym, a jego dziewczyna, korzystając z fortuny swoich rodziców,
uploaduje go do prestiżowego świata Lakeview. Szybko okazuje się, że coś w tym
wszystkim jest nie tak. Nie dość, że wypadek nie powinien był się zdarzyć, bo
wprowadzenie automatycznych samochodów kompletnie zniwelowały to ryzyko, to w
dodatku Nathanowi brakuje kilku ważnych w jego życiu wspomnień. Musi się więc
nie tylko przyzwyczaić do swojej nowej sytuacji, ale przy okazji spróbować
odkryć co nieco o jego przeszłości, w czym pomagać mu będzie jego Anioł,
pracownik korporacji z działu obsługi klienta.
Losy
Nathana śledzi się świetnie. Głównie dzięki temu, jak fascynującym miejscem
jest świat Upload. Bogate i pełne przepychu tereny Lakeview kontrastują
z obskurnymi uliczkami Nowego Jorku. Opowieść ta pełna jest gagów i puszczania
oka do widza, zwłaszcza tego, obeznanego z internetowym światkiem, ale pośród
tych wszystkich żartów kryje się także analiza naszej najbliższej przyszłości,
mimowolnie zmuszająca do zastanowienia się, czy nasz świat na pewno zmierza w
dobrym kierunku. Serial nie boi się też podejmować trudnych tematów, jak choćby
władza na opłacającego pakiet nad „zuploadowanym” czy relacje (również miłosne)
między „zuploadowanymi” a żyjącymi ludźmi. Odpowiedzi nie dostajemy jednak na
tacy, ale w naszym umyśle zostaje zasiane ziarnko, każące nam odpowiedzieć
sobie na te pytania samemu zgodnie z naszymi poglądami.
Komentarze
Prześlij komentarz