Dziewiąta wojna konsolowa (138)

 

No, to co? Kolejną edycję wojen konsolowych czas zacząć. Mam wrażenie, że gdzieś w trakcie obecnej generacji konsol Sony przysnęło, spoczywając na laurach i ponownie biorąc swój obecny status lidera za status quo. Znikome akcje promocyjne, horrendalnie wysokie ceny gier na PlayStation 5 bez żadnych alternatyw, słabszy sprzęt… Nic dziwnego, że coraz więcej ludzi decyduje się na wybór nowego Xboksa pomimo, że nie ma on praktycznie żadnych gier na wyłączność. Poniższy tekst jest o tym, jak łatwo można zniechęcić do siebie nawet ludzi wiernych do tej pory marce.

Posłuchajcie…

Nie wdzieję niebieskich szat

Zaledwie półtora miesiąca dzieli nas od debiutu 9. generacji konsol. Przez ostatni rok nie czułem absolutnie żadnego ciśnienia, ale im bliżej jesteśmy 10 listopada, tym bardziej nie jestem w stanie doczekać się premiery nowych sprzętów. W tym miejscu ponownie pojawia się pytanie padające podczas każdej zmiany generacyjnej – co wybrać? Jest to zagwozdka o tyle trudna, że niełatwo jest przewidzieć, jak rozwijać się będzie rynek konsolowy przez najbliższych kilka lat. Zwłaszcza teraz, kiedy każdy z producentów konsol oferuje kompletnie inne podejście do tematu. Microsoft pcha się w usługi, Sony stawia na tytuły na wyłączność, a Nintendo za kilka lat prawdopodobnie ponownie zaskoczy nas jakimś swoim pomysłem z czapy.

Już teraz wiem jednak, że nie przywdzieję niebieskich szat, pozostając przy uspokajającej zieleni Xboksa. Widzicie, istnieje taka teoria, że co druga generacja sprzętu danej firmy jest klapą. Choć nie sprawdza się to każdorazowo, jest w tym wszystkim jakieś ziarenko prawdy. Wynika to przede wszystkim z pychy producentów, którzy po olbrzymim sukcesie ich obecnej konsoli niejako stracili kontakt z rzeczywistością, mając przeświadczenie, że czego by nie zrobili, obróci się w złoto. Fatalny start Xboksa One wynikał z kompletnego odlecenia po sukcesie Xboksa 360. Ten z kolei zdobył znaczną przewagę nad konkurencją, kiedy Sony po zaoraniu pozostałych producentów przy pomocy PS2 stwierdziło, że ludzie będą chcieli kupić PS3 za każdą cenę, a skomplikowana architektura konsoli sprawi, że twórcy będą skupiać się na wersjach swoich gier na sprzęt Sony, olewając Xboksa. Efektem była zaporowa, bo dwa razy wyższa w porównaniu do konkurencji, cena oraz niższej jakości porty tytułów multiplatformowych. Nawet Nintendo miało swoje problemy przy okazji Gamecube’a i Wii U, a o Sedze to nawet szkoda gadać.

Mówię o tym, bo mam wrażenie, że jesteśmy świadkami kolejnej takiej sytuacji. Choć Xbox zawsze będzie w moim sercu, trzeba uczciwie przyznać, że PS4 zamiotło XONE w trakcie ostatnich kilku lat, skutecznie zniechęcając Microsoft do kontynuowania udziału w konsolowych wojnach, koncentrując się na usługach. Cała 8. generacja upłynęła graczom na krzyczeniu, że Xbox nie ma gier, bo każdy potencjalny ex wypuszczany był także na komputery osobiste. Jest w tym sporo racji i sam jestem wściekły na takie podejście Giganta z Redmond do sprawy, ale paradoksalnie to właśnie całe to rozwijanie Game Passa sprawiło, że kupię właśnie Xboksa Series X (Series S łaskawie przemilczę, bo staram się na tym blogu utrzymać jakąś tam fasadę kultury). Nie dość, że jest on sprzętowo mocniejszy od PlayStation 5, to w ogólnym rozrachunku powinien okazać się także tańszy.

I nie mówię tutaj nawet o cenie samej konsoli, bo oba sprzęty kupić można w zbliżonej cenie, ani też o abonamencie Xbox All Access, nad którym spuściło się pół internetu, a który w moim odczuciu jest zdecydowanie mniej korzystny niż wzięcie konsoli na raty. Chodzi o ceny gier. Jeszcze do niedawna byłem święcie przekonany, że podobnie jak w momencie debiutu 8. generacji konsol, tak i tym razem zmienię szaty na niebieskie. Jasne, PS5 jest słabsze i ma mniejszy dysk, ale jednak fajnie byłoby pograć w tytuły na wyłączność dla tego sprzętu, które przecież w przypadku PS4 raz za razem okazywały się być fantastycznymi grami. Wtem Sony ogłosiło ile kosztować będą nowe gry. Wybaczcie, ale 350zł to dla mnie gruba przesada. Zwłaszcza, że wybierając PlayStation 5 przez najbliższe kilka miesięcy byłby skazany tak wysokie ceny. W trakcie całej obecnej generacji nową grę w pełnej cenie kupiłem tylko raz, bo tak jak kocham gry, tak nie jestem w stanie usprawiedliwić przed sobą wywalenia na pojedynczy tytuł nawet tych 250zł.

Moje oczy zwróciły się więc ku nowemu Xboksowi, machającego do mnie przepastną biblioteką różnorodnych tytułów dostępnych za 40zł w Game Passie. I zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej ceny nowych gier będą takie same w przypadku obu konsol, ale kupując Xboksa będę mógł cieszyć się nowymi produkcjami (a przynajmniej ich częścią) za ułamek ceny, którą woła sobie sony. Dodatkowo, otrzymam pełną wsteczną kompatybilność ze wszystkimi poprzednimi konsolami Microsoftu. Teoretycznie Sony także ma oferować możliwość zagrania na PS5 w gry z PS4, a nowo zapowiedziana usługa PlayStation Plus Collection dałaby mi dostęp do bodaj piętnastu exów z PlayStation 4. Sami jednak przyznacie, że przy ofercie Xboksa wypada to trochę słabo nie?

PS5 i tak pewnie w końcu kupię, ale zrobię to za parę lat, kiedy rynek wtórny pozwoli mi na zaopatrywanie się po kosztach w gry, ruszą liczne wyprzedaże cyfrowe, a i pojawią się tytuły ekskluzywne, którymi usprawiedliwię sobie kupno drugiego sprzętu. Sama konsola także powinna wtedy stanieć, więc widzę tylko same plusy takiego rozwiązania. A wy? Co wybierzecie?

Komentarze

Popularne posty