Złoto głupców (187)

 

Nie wszystko złoto, co się świeci. Stare przysłowie, ale jakże adekwatne w przypadku dwóch poniższych gier. Cyfrowa wersja Between Two Castles – intrygującej planszówki o budowaniu zamków – nie umywa się do oryginału, a Hell Architect pomimo świetnego pomysłu na rubaszny symulator piekielnego architekta, okazał się być wydmuszką.

Posłuchajcie…

Between Two Castles

Gatunek: Planszówka

Developer: Daisu Games

Rok wydania: 2019r.

Grałem na: PC

Gra dostępna wyłącznie na PC

Cyfrowe wersje gier planszowych to istna loteria. Albo trafimy na naprawdę świetną produkcję pokroju przeniesionego na monitory komputerów Talismana i Carcassone, albo na okrutnie nudnego przeciętniaka jak właśnie Between Two Castles. Teoretycznie jest tutaj sporo potencjału, bo pomysł na rozgrywkę jest dosyć nietypowy. W grze wcielamy się w konstruktorów zamków, pracujących na zlecenie króla Ludwika Szalonego. Psikus polega na tym, że zlecił on różnym kontraktorom budowę kilku zamków, po dwa na głowę, rozkazując, aby wszystkie z nich zostały wybudowane w tym samym czasie.

Oznacza to mniej więcej tyle, że z losowo dobieranych kart pomieszczeń symultanicznie wznosić będziemy dwa zamki, przełączając się pomiędzy nimi raz za razem. U dołu każdej z kart widzimy liczbę punktów, które zostaną nam przyznane za umieszczenie konkretnego typu pomieszczenia w konkretnym miejscu. Toteż planowanie jest tutaj równie ważne, co czynnik losowy. Niestety w formie cyfrowej tytuł ten kompletnie się nie sprawdza. Between Two Castles i komputerowe wersje planszówek w ogóle są na tyle dużą niszą, że znalezienie drugiego gracza bez uprzedniego namówienia znajomych do kupna swojej kopii jest zwyczajnie niemożliwe. Lobby gry świeci niestety pustkami, pozostawiając nas wyłącznie z alternatywą w postaci gry ze sztuczną inteligencją.



Nie muszę chyba mówić, że tego typu rozwiązanie jest rozwiązaniem raczej kiepskim. Kolejne sesje szybko zaczynają nużyć, a początkowa frajda i zaangażowanie nagle gdzieś znikają. Bez drugiego gracza (a najlepiej kilku) Between Two Castles staje się jedynie cieniem samego siebie, kompletnie zniechęcając do głębszego wsiąknięcia w mechaniki rozgrywki. Konieczność przełączania się pomiędzy dwoma różnymi zamkami zaczyna irytować, a część mechanik kompletnie traci sens. Ot, chociażby fakt, iż swoje budowle wznosimy w tandemie z drugim graczem i idąca za tym konieczność dojścia do porozumienia nad doborem pojawiających się co kilka tur dodatkowych kart w trakcie rozgrywki z AI jawi się jako niepotrzebny zapychacz. Toteż choć widzę potencjał w stołowej edycji Between Two Castles, cyfrówki nie tykajcie kijem, o ile nie macie pod ręką grupki zapalonych znajomych do wspólnej gry.

Hell Architect

Gatunek: Symulator budowy piekła

Developer: Woodland Games

Rok wydania: 2021r.

Grałem na: PC

Gra dostępna wyłącznie na PC

Moja recenzja Hell Architect dla Gamerweb.pl

Hell Architect to kolejny przykład olbrzymiego potencjału zmarnowanego przez fatalny projekt rozgrywki. No, bo powiedzcie sami, czy wizja budowy własnego piekła, w którym zsyłani tam grzesznicy sami będą musieli zadbać o własne lokum oraz własnoręcznie wznieść narzędzia swoich tortur nie brzmi słodko? Tytuł ten przyciąga właśnie pomysłowością twórców i niecodziennym settingiem – to strategia ekonomiczna w królestwie Lucyfera, w której główną walutą jest cierpienie potępionych, których przy pomocy wytwarzanej z ziemi papki i pozyskiwanej z latryn wody hodujemy niczym dorodne kurki tak, by jak najmocniej cierpieli, zasilając tym samym nasze konto.

Co więcej, Piekło okazuje się być typowym, znanym wielu z nas korpo, pełnym karierowiczów biorących udział w niekończącym się wyścigu szczurów. Przydzielony nam mentor bezustannie kopie pod nami dołki, przełożona wzbudza strach wśród pracowników, a sam Lucyfer to typowy, pełen kapitalnych pomysłów szef-prywaciarz. Poczucie humoru scenarzystów jest naprawdę niezłe, choć nie należy się spodziewać nad wyraz wykwintnych żartów. Te są raczej proste, ale raz za razem skutecznie trafiały do mojego serduszka, wywołując na mojej twarzy uśmiech. No, bo jak tu nie wyszczerzyć zębów, kiedy tak wielu podobnych, choć mniej piekielnych sytuacji doświadczam niemalże codziennie w pracy.

Żal więc, że poza świetnym settingiem i zabawnym scenariuszem, Hell Architect nie oferuje praktycznie nic. Podstawowe mechaniki są tutaj zepsute na tyle, że do grania musiałem się wręcz zmuszać. Ktoś mocno nawalił w trakcie projektowania rozgrywki, czego wynikiem jest kompletny brak balansu. Spośród siedmiu różnorodnych surowców, to właśnie cierpienie – ten najwolniej przybywający ze  wszystkich - potrzebny jest w kolosalnych ilościach do zbudowania nieco bardziej zaawansowanych budynków i późniejszego ulepszania ich, a i zadania fabularne potrafią wymagać zebrania jego konkretnej sumy. Gra zamienia się zatem w symulator czekania, a przy okazji sens traci budowa wydajniejszej infrastruktura, bo taniej i szybciej jest karmić grzeszników wodą z kupy i ziemistą papką. Zresztą i tak pewnie nie zauważą, bo sztuczna inteligencja naszych podwładnych woła o pomstę do nieba.

Skutecznie niweczy to niestety świetną pracę scenarzystów. Po kilkudziesięciu minutach przeglądania pierdół w telefonie byłem na tyle sfrustrowany i znużony, że przestawały mnie bawić jakiekolwiek żarty. Kilka ostatnich scenariuszy grałem już na oparach, pragnąc tylko ujrzenia napisów końcowych, by móc w końcu napisać recenzję i mieć ten tytuł z głowy. Toteż możliwość bezcelowej zabawy w trybie piaskownicy sprawdziłem tylko z poczucia obowiązku, bo nie widzę w nim absolutnie żadnego sensu. Szkoda, bo potencjał był olbrzymi, a wyszło jak zawsze…

Komentarze

Popularne posty