Elektryzujące rajdy (245)

 

Świat zwariował! Nie dość, że okazało się, że studio z niezbyt imponującym portfolio stworzyło naprawdę udane rajdy w postaci Dakar Desert Rally, to jeszcze Electrician Simulator sprawił, że ponownie zajarałem się symulatorami.

Posłuchajcie…

Dakar Desert Rally

Gatunek: Rajdy

Producent: Saber Porto

Rok wydania: 2022

Grałem na: Xbox Series X

Gra dostępna także na: Xbox Series S, Xbox One, PlayStation 5, PlayStation 4, PC

Grę do recenzji dostarczył wydawca.

O Dakar Desert Rally opowiadam również w 30 odcinku TrójKastu

Moja wiedza o rajdzie w Dakarze nie należy do najprzepastniejszych, o czym niech poświadczy fakt, że o nieobecności Paryża w nazwie dowiedziałem się w dniu odpalenia Dakar Desert Rally. Wówczas odkryłem też, że nawet tytułowy Dakar to ściema, bo od jakiegoś czasu Rajd Dakar to w zasadzie Rajd Arabia Saudyjska, ale cóż… Nie zmienia to faktu, że o grach coś niecoś wiem, więc z radością mogę oznajmić, że Dakar Desert Rally to zaskakująco dobra gra.

Wprawdzie nie jest to produkt idealny, bo odpowiedzialne za niego Saber Porto nie posiada zbyt dużego doświadczenia w tworzeniu gier rajdowych, mając na koncie jedynie niezbyt ciepło przyjęte Dakar 18 sprzed kilku lat oraz szereg w zasadzie anonimowych tytułów. Brak doświadczenia oraz poniekąd budżetu jest zatem odczuwalny, chociażby po niezbyt dobrej optymalizacji (gra notorycznie gubi klatki w trybie wydajności), sporadycznych błędach, czy w końcu brakującej zawartości (choćby tryb swobodnej jazdy w wersji offline – obecnie dostępny jest wyłącznie w rozgrywce wieloosobowej), która ma zostać uzupełniona w kolejnych miesiącach po premierze.

Nie jest to jednak nic, co w sposób znaczący wpływałoby na wrażenia płynące z rozgrywki. Dakar Desert Rally to zaskakująco wręcz ambitny projekt, bo w założeniu, jego akcja rozgrywa się na otwartej mapie Arabii Saudyjskiej w skali 1:5. No, przynajmniej jej zachodniej części, bo w obecnym stadium dopiero tyle rzeczywiście trafiło do gry, ale jeszcze w październiku teren gry ma zostać rozszerzony o kolejne prowincje. Wciąż jednak, to co do tej pory oddano w nasze ręce, robi olbrzymie wrażenie zróżnicowaniem terenu i pięknymi krajobrazami. Widoki w Dakar Desert Rally zachwycają, a przy okazji nie pozwalają się nudzić, co rusz przerzucając nas między niekończącymi się pustyniami, sawannami, kanionami i odświeżająco zielonymi oazami.

Na plus zdecydowanie zaliczyć trzeba model jazdy – każdy z pięciu typów licencjonowanych pojazdów (terenówki, ciężarówki, buggy, motocykle crossowe i quady) prowadzi się zauważalnie inaczej. Wprawdzie balans pozostawia nieco do życzenia, bo ciężarówki swoją stabilnością i masą dosłownie zmiatają konkurencję z szos, podczas gdy jazda quadem to nieustanna walka o życie. Wciąż jednak, przy odrobinie wprawy, nawet prowadzenie co mniej wybaczających pojazdów potrafi dać sporo radości, niezależenie od tego, jaki sposób rozgrywki preferujecie.

Dakar Desert Rally przystosowano bowiem zarówno dla totalnych laików, jak i hardkorów, udostępniając trzy oddzielne tryby. Moim faworytem szybko stał się zdecydowanie najdynamiczniejszy sport, który pozwala skupić się przede wszystkim na samej jeździe i podziwianiu ładnych widoczków, wskazując nam na ekranie lokalizacje kolejnych punktów kontrolnych. Teoretycznie ciekawszym i bardziej immersyjnym, choć posiadającym w moim odczuciu nieco zbyt wysoki poziom wejścia dla nowicjusza, jest tryb profesjonalny, wymagający uważnego słuchania podpowiedzi pilota i odczytywanie wyświetlanych na ekranie wskazówek. Jeżeli to dla Was za mało, to po wbiciu 25 poziomu, odblokujecie tryb symulacji, usuwający checkpointy i znacząco wydłużający długość odcinków specjalnych.

Niemniej, niezależnie od wybranego trybu, powinniście bawić się naprawdę wybornie. Dakar Desert Rally to bowiem dość niecodziennie połączenie otwartości świata znanej choćby z Forzy Horizon z formułą rozgrywki WRC. Dla fanów retro, mógłbym to nawet przyrównać w pewnych stopniu do fantastycznego 1nsane, aczkolwiek zdecydowanie mniej arcade’owego. Szkoda jedynie, że – o ile nie zamierzamy każdego rajdu zaliczyć w każdym typie pojazdu – całość zamyka się w zaledwie dziesięciu godzinach bez żadnego sensownego finału. Wciąż jednak bawiłem się w ich trakcie wyśmienicie, a ewentualny krótki czas zabawy powinna osłodzić Wam bardzo konkurencyjna cena.

Grę do recenzji dostarczył wydawca.

Electrician Simulator

Gatunek: Symulator

Producent: Take IT Studio!

Rok wydania: 2022

Grałem na: PC

Gra dostępna wyłącznie na PC

Grę do recenzji dostarczył wydawca.

O Electrician Simulator opowiadam również w 30 odcinku TrójKastu

Odnoszę wrażenie, że symulatorowa mania nareszcie powoli przemija. Jeszcze parę lat temu tego typu produkcji było zatrzęsienie, a niemalże każda kolejna była w zasadzie kalką poprzedniej. Początkowy zachwyt mało wymagającą, pozwalającą na relaks formułą szybko zastąpiony został zatem znużeniem i irytacją odtwórczością kolejnych gier, hurtowo wypluwanych na rynek przez firmy pokroju PlayWay. Okazuje się jednak, że w Wiśle upłynęło wystarczająco dużo wody, bo Electrician Simulator, który jakiś czas temu trafił w moje ręce, zdołał ponownie wzbudzić we mnie te pierwotne, pozytywne odczucia.

Należy jednak zaznaczyć, że w przypadku Electrician Simulator również obowiązuje zasada: „jeżeli grałeś w jeden, to grałeś w nie wszystkie”. Nie spodziewajcie się zatem żadnej rewolucji. To budżetowy symulator pełną gębą, a co za tym idzie, zawiłości pracy elektryka zostały w nim ograniczone do absolutnego minimum. Nie nauczy Was on zatem o pracy z prądem nic poza tym, że najpierw warto wyłączyć bezpieczniki, ale o tym z pewnością doskonale wiedzieliście i bez niego. A przynajmniej mam taką nadzieję…

Nasza rola w Electrician Simulator sprowadza się przede wszystkim podłączania gniazdek i włączników, odpowiedniego ich podpięcia oraz ewentualnego montażu lamp, wliczając w to wymianę żarówek. Nie jest to absolutnie nic skomplikowanego, więc z większością zleceń uporać można się w zaledwie kilka minut, o ile akurat nasz mózg nie ma jakiejś zwiechy. Nieco świeżości do rozgrywki wnosi kilka zadań, wymagających od nas naprawienia zepsutego sprzętu elektronicznego. To szybka i równie mało skomplikowana zabawa, polegająca na demontażu urządzenia, wymianie zepsutych komponentów i jego ponownym złożeniu.

Zarobione pieniądze wydajemy na potrzebne do zaliczenia kolejnych misji przedmioty, ale także na umeblowanie naszego własnego gniazdka. Przyznam jednak, że nie widziałem w tym większego sensu, bo w żaden sposób nie wpływa to na rozgrywkę, a my sami i tak lwią część rozgrywki spędzamy albo u klientów, albo w garażu. Toteż choć jest to miła opcja, to fajnie byłoby, gdyby konkretniej ją rozwinięto.

Wciąż jednak, jeżeli lubicie tego typu niezobowiązującą rozgrywkę, Electrician Simulator jest warty sprawdzenia. Nie kosztuje zbyt wiele, a jest przy tym jednym z solidniejszych symulatorów. Trzeba tylko pamiętać, że jest to zaskakująco krótka pozycja, bo ukończenie wszystkich 29 zleceń to raptem cztery godziny zabawy, po których jedyną opcją dalszej rozgrywki jest szlifowanie swoich czasów w już zaliczonych zadaniach. Jeżeli jednak Wam to nie przeszkadza, śmiało możecie po ów tytuł sięgnąć.

Grę do recenzji dostarczył producent.

Komentarze

Popularne posty