Klik (244)
Cookie
Clicker jest jak dieta – wystarczy jedno ciasteczko, by wszystko się posypało.
Posłuchajcie...
Cookie Clicker
Gatunek: Kliker
Producent: Julien Thiennot
Rok
wydania: 2013
Grałem
na: PC
Gra
dostępna także na: Android
W
życiu nie pomyślałbym, że tak bardzo wciągnę się w grę, w którą w zasadzie w
ogóle się nie gra, a przynajmniej nie powinno. Tymczasem, kiedy poszukiwałem
czegoś niezbyt skomplikowanego do zabicia czasu w trakcie montażu kolejnych
odcinków TrójKastu, w głowie zaświtał mi pomysł, by w końcu spróbować Cookie
Clickera – produkcji absolutnie w moim ówczesnym mniemaniu bezsensownej, bo
polegającej wyłącznie na klikaniu w ciasteczko, co czyniło ją jednak wręcz stworzoną
do moich montażowych potrzeb.
Zacząłem
zabawę z wersją na Androida, ale dość szybko porzuciłem ją, kiedy okazało się,
że jest wybrakowana. Nie oferuje ona kilku nowszych mechanik, a i tło fabularny
praktycznie w niej nie istnieje. Te kilkanaście minut spędzonych na uderzaniu o
ekran smartfona wystarczyło jednak, by rozpalić we mnie płomienną miłość. Czym
prędzej wydarłem więc ze skarpety kilkanaście złotych i nabyłem jedyną prawilną
wersję – tę przeznaczoną na komputery osobiste.
Miało
to miejsce jakoś w połowie czerwca i do tej pory spędziłem w grze ponad czterysta
godzin, faktycznie grając w nią zaledwie kilka. Psikus klikerów polega bowiem
na tym, że są to produkcje, mające w zamyśle działać w tle. Jasne, nic nie stoi
na przeszkodzie, by ślęczeć przed monitorem i manualnie wyklikiwać te wszystkie
ciasteczka, ale po pierwszych dziesięciu kliknięciach proces ulega automatyzacji.
Wyprodukowane łakocie służą bowiem jako waluta, którą możemy wydawać na
zatrudnienie zaprawionych w ciasteczkowym boju babć, wbudowaniu specjalnych
farm ciasteczek, czy w końcu rozpoczęcie ich importu nie tylko z innych
galaktyk, ale również wymiarów.
Gracz
staje się zatem biernym obserwatorem rosnącego imperium, od czasu do czasu
tylko powracając do gry, by wydać świeżo upieczone ciastka, a co kilkaset
trylionów dokonać wniebowstąpienia, resetując tym samym swój postęp w zamian za
bonusy, pozwalające na zajście w krótszym czasie jeszcze dalej niż dotychczas.
Cookie Clicker oferuje bowiem naprawdę spore pole do popisu dla hardkorowych
graczy, którzy mogą spędzić masę czasu na jak najefektywniejszym zarządzaniem
swoim ciastkowym imperium.
Wprawdzie
donikąd ich to koniec końców nie zaprowadzi, bo Cookie Clicker jako taki
pozbawiony jest fabuły. Wyposażono go za to w bardzo pokaźne tło fabularne, przedstawiane
graczowi poprzez krótkie komunikaty prasowe, opisujące wpływ jego ciastek na
świat. Zaczyna się niewinnie od zachwycenia opinii publicznej smakiem
sprzedawanych łakoci, ale dość szybko sprawy przybierają zły obrót. Świat
uzależnia swoją ekonomię od produkowanych ciastek, kolejne dziedziny (włącznie
z medycyną) również zaczynają się na nich opierać, dochodzi do rebelii
przepracowanych babć, które w końcu chorują na tajemniczą, związaną z
ciasteczkami chorobę, a same wypieki ściągają na Ziemię żywiące się nimi
insekty.
To jednak tylko kilka z elementów tej karuzeli szaleństwa. Cookie Clicker oferuje ich zdecydowanie więcej i warto poznać je samemu, bo nie raz uśmiechałem się do monitora, czytając kolejne kuriozalne doniesienia. Zdecydowanie uprzyjemnia to „rozgrywkę”, choć obserwowanie nieustannie rosnącego coraz szybciej licznika wyprodukowanych ciasteczek samo w sobie daje masę satysfakcji.
Komentarze
Prześlij komentarz