Portal niespodzianek (313)
Hexen II: Portal of Praevus to najlepsze, co seria ma do zaoferowania. Szkoda,
że tak trudno go dostać.
Posłuchajcie…
Hexen II: Portal of Praevus
Dodatek
Producent: Raven Software
Rok wydania: 1998
Grałem na: PC
Dodatek dostępny wyłącznie na PC
Naprawdę doceniam takie zaskoczenia. Hexen II, choć podobał mi się
najbardziej z całej serii i strzelało mi się w nim wyśmienicie, śmiertelnie
wymęczył mnie zawiłymi ponad jakąkolwiek logikę poziomami, wymagającymi lizania
ścian na błysk. Dodatek nie powinien się zatem pod tym względem zbytnio różnić.
Udowodniło mi to już Shadow of the Serpent Riders do Heretica i Deathkings of the Dark Citadel do pierwszego Hexena. Tymczasem okazało się, że po premierze
finału trylogii, Raven Software doznało olśnienia i wydany rok później dodatek
Portal of Praevus zrywa z charakterystyczną dla marki łamigłówkowością, stając
się tym samym najprzyjemniejszym doświadczeniem, jakie ta mi zaoferowała.
Pod względem rozgrywki Hexen II: Portal of Praevus przypomina klasyczne
FPS-y z Quakiem na czele. Poziomy wprawdzie wciąż pozostają zawiłe, wymagając
od gracza rozwiązania kilku zagadek, ale w zasadzie żadna z nich nie sprawi, że
będziecie mieli ochotę wyłączyć grę z czystej niemocy. Jasne, znalazło się
kilka fragmentów, które zastopowały moją progresję na nieco dłużej, lecz ich
rozwiązanie w żadnym momencie nie było tak koszmarnie zawiłe, jak w przypadku
oryginału. W efekcie grało się po prostu przyjemniej, mogąc cieszyć się z
kapitalnej mechaniki strzelania bez obawy, że kiedy tylko wybijemy wszystkich
wrogów, czekać mnie będzie pół godziny krążenia po pustych lokacjach. Mało
tego, teraz rozwiązanie zagadki lub zebranie fabularnego przedmiotu sprawia, że
na mapę trafiają nowi wrogowie, którzy tylko czekają na śmierć.
Miło, bo Portal of Praevus dorzuca sporo nowości. Klasyką są oczywiście
nowi przeciwnicy. Praevus – tytułowy czarodziej, chcący wskrzesić Wężowych
Jeźdźców, by uczynić z nich swoich niewolników – poza klasycznym tałatajstwem,
nasyła na nas dodatkowo całkiem wymagające minotaury (tych w serii nie
widzieliśmy od czasów Heretica), humanoidalne tygrysy, zdolne do odbijania
naszych pocisków, a także - najbardziej przerażające z nich wszystkich –
nafaszerowane sokiem z gumijagód worki mięsa, wybuchające przy bliższym
kontakcie. Brzmi głupkowato, ale to właśnie one nastręczyły mi najwięcej
kłopotów.
Jednak i my otrzymujemy do dyspozycji nową sojuszniczkę – Demonicę,
która z miejsca stała się moją ulubioną grywalną postacią w serii. Przede
wszystkim rozeszło się o fakt, że jako jedyna nie posiada żadnych broni do
walki wręcz, potrafiąc zamiast tego posyłać w przeciwników słabe, ale
niewymagające amunicji magiczne pociski. Toteż, kiedy pozbędziemy się całej
many dla potężniejszych pukawek (w przypadku Demonicy są to runy kwasowe i
ogniowe, a także władający mocą piorunów kostur), nadal będziemy mogli
prowadzić walkę z w miarę bezpiecznej odległości. Jeżeli tego byłoby mało,
Demonica dzięki skrzydłom potrafi też po skoku unosić się przez chwilę w
powietrzu, co czyni eksplorację zamku w Blackmarsh i wzorowanego na tybateński
klasztoru znacznie szybszą i przyjemniejszą.
Niestety problemem jest dostępność. Portal of Praevus wydawany był już
nie przez id Software, a Activision, przez co wszystkie obecne wydania gry go
nie posiadają. Co gorsza, ceny fizycznego wydania oscylują w okolicach 500 zł,
do czego często doliczyć należy koszt międzynarodowej wysyłki. Na polskich
portalach aukcyjnych próżno go szukać. Jeżeli tego byłoby mało, to
problematyczna okazuje się sama instalacja. Wydanie oryginalne nie wykrywa
bowiem GOG-owej wersji, więc trzeba to obejść, instalując modyfikację Hammer of
Tyrion i ręczne przekopiowanie plików z płyty do folderu gry. Tyle dobrego, że
modyfikacja ta wzbogaca Hexena o sporo graficznych bajerów, wliczając w to
wyższą rozdzielczość i poprawione oświetlenie oraz cienie.
Pomijając jednak te problemy, Hexen II: Portal of Praevus to naprawdę
dobry kawałek kodu, pozbywający się w zasadzie wszystkich bolączek oryginału.
Można zatem bez problemu skupić się na czystej rozwałce, tylko od czasu do
czasu wytężając odrobinkę umysł, by znaleźć dalszą drogę. Czy jest wart swojej
ceny na rynku wtórnym? Pewnie nie. To po prostu bardzo dobre rozszerzenie
dobrej strzelanki, ale nic wybitnego. Nie znajdziecie tu wyciskającej łzy
fabuły, zbyt wielu unikatowych mechanik, a i samego strzelania starczy Wam na
jakieś 2-3 godzinki. Natomiast jeśli kiedyś tytuł ten wróciłby do dystrybucji
za normalną cenę, jak najbardziej warto się pokusić.
Komentarze
Prześlij komentarz