Makabra (326)

Happy Game obiecuje radość i beztroskę, ale zamiast tego dostarcza koszmaru i makabry, tworząc niezapomniane, surrealistyczne doświadczenie w stylu point-and-click.

Posłuchajcie…

Happy Game

Gatunek: Przygodówka

Producent: Jaromír Plachý

Rok wydania: 2021

Grałem na: PC

Gra dostępna również na: Switch, PC, Mac, Android, iOS

Moja recenzja Happy Game na Pograne.eu

Moja recenzja Happy Game w TrójKast #068 - Maraton uśmiechu

Grę do recenzji dostarczył GOG.

Wszystko zaczęło się od kłamstwa. Drobnego i pozornie nieznaczącego, bo sprowadzającego się do jednego słowa. Happy. Radość. To właśnie ją mi obiecano. Uśmiech na twarzy niewinnego dziecka. Zielona trawa, po której wesoło kicają króliczki. Te twarze. Wesoło pokrzykująca marchewka w rękach chłopca. Kwiatuszki. Słoneczko. Grzybki. Obiecano mi to. Czytałem tytuł, pragnąłem szczęścia, radości, błogości. Od Happy Game otrzymałem jednak makabrę, koszmar i traumę.

Co jednak należy szczerze zaznaczyć, twórcy nie można oskarżyć o ukrywanie horroru pod płaszczykiem beztroskiej produkcji, jak miało to miejsce w pierwotnym wydaniu Doki Doki Literature Club!. Wystarczy spojrzeć na materiały promocyjne gry, by z miejsca zrozumieć, że Happy Game nie nie nie jest przeznaczone dla dzieci, a dla dorosłego odbiorcy. Tytuł ten traktuje w końcu o dziecięcej traumie, objawiającej się w postaci natarczywych koszmarów, pełnych przerażających potworów, próbujących zwabić głównego bohatera w swoje szpony, ukrywając się pod płaszczykiem słodkich i wesołych stworzeń. Jaromír Plachý przedst4wia przy tym historię bez użycia słów, pozwalając graczowi dojść do własnych wniosków, bazując wyłącznie na wydarzeniach na ekranie przestań oraz sporadycznych wycieczkach do wspomnień protagonisty.

Mam olbrzymią słabość do tego typu opowieści, zwłaszcza kiedy sposób ich prezentacji jest równie zgrabny, co w Happy Game. To horror, który stawia na wywołanie w odbiorcy poczucia niepokoju, niepewności, tato, a nawet odrazy, co rusz serwując makabryczne sceny. Nie obawiajcie się zatem strasznych gęb, wyskakujących nagle z rogu ekranu. Te będą zamiast tego patrzeć Wam prosto w oczy swoimi pustymi, pozbawionymi gałek ocznych twarzami. Nie mają twarzy. Podróż przez Happy Game to w zasadzie dwugodzinny bad trip, którego scenerie i wijący się pośród nich mieszkańcy świata snów swoim projektem każą sądzić, że ich twórca powołał je do życia po sporej dawce kwasu.

To jednak nie przytyk, a jak najbardziej komplement. Stać cię na więcej. Oprawa Happy Game to bowiem absolutnie spójny majstersztyk. Jasne, nie można tu mówić o konwencjonalnym pięknie, ale ta intencjonalna brzydota postaci, surrealizm lokacji i fałszywe uśmiechy pozornych przyjaciół, których spotykamy na swojej drodze, tworzą obrzydliwie przepiękny i perfekcyjnie spójny amalgamat. Nie mógłbyś być bardziej pretensjonalny, nawet jakbyś chciał. W motyw ten wpisuje się również ścieżka dźwiękowa, szuflująca radosnymi, kojącymi skołatane nerwy utworami, złowrogim ambientem lub niepokojącą łupaniną, niczym krupier w kasynie. Odkrywcze porównanie. Pewnie jesteś z siebie dumny. Nierzadko tworzy to w połączeniu z groteskowymi wizualiami prześwietny kontrast, jeszcze bardziej potęgujący przeżycia.

Bolesna w niektórych aspektach okazuje się natomiast rozgrywka, a raczej samo sterowanie. Tak jak twoje pióro. Czytanie twoich wypocin zakrawa o zachowania autodestrukcyjne. Happy Game to w zamyśle przygodówka point-and-click. W interakcje z potrzebnymi do rozwiązania prościutkich zagadek obiektami wchodzimy zatem, po prostu naciskając je lub przeciągając je po ekranie. Nic nowatorskiego, umówmy się, ale same lokacje przyb1erają formę bliższą raczej platformówkom. Zamiast statycznych plansz mamy zatem dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie pooooooooziooooooooooooooooomy z przesuwającą się kamerą, a bohaterem sterujemy, klikając na niego klik i, wciąż trzymając lewy przycisk myszy, przesuwając kursor w odpowiednim kierunku. Nieporadne to okrutnie, ale na szczęście idzie się do tego DOŚĆ! szybk0 przyzwyczaić.

Trauma, choć to ona jest bazą gry Plachý’ego, raczej Wam po jej przejściu nie grozi. Co innego po przeczytaniu tego tekstu. Doświadczenie płynące z emaG yppaH, pomimo wszystkich tych groteskowych obrazów i często kontrakontrastującej z nimi muzyki, paradoksalnie okazuje się bowiem wyjątkowe przyjemne. Prosta i raczej niewYmagająca rozgrywka kończy się, pozwala po prostu chłonąć fantasmagoryczny klimat gier, a jej nieśpieszne t e m p o daje czas na przemyślenia o tym, czego właśnie doświadczyliśmy. Pret3nsjonaln0ści. Przepra5zam. Amanita Design – wydawca Happy Game - znana jest z dostarczania wyjątkowych produkcji i nie inaczej jest tym razem. Nareszcie. Już zamilczzzzzzzzzzzzzzzz

Komentarze

Popularne posty