Australio, nadchodzę! (148)

Czy zechcieliby Państwo porozmawiać chwilę o Forza Horizon 3? Fantastycznie się składa, bo to naprawdę przyjemna gra wyścigowa, a ja chętnie opowiem wam nie tylko o zabierającej nas na australijskie wybrzeże podstawce, ale także o dodatkach Blizzard Mountain, zmieniającym scenerię na ośnieżoną górę, oraz Hot Wheels, będącym wiernym odtworzeniem zabawkowych torów. Niby jedna gra, a jaka różnorodna!

Posłuchajcie…

Forza Horizon 3

Gatunek: Wyścigi

Developer: Playground Games oraz Turn 10 Studios

Rok wydania: 2016r.

Grałem na: Xbox Series X

Gra dostępna także na Xboksie One oraz komputerach PC

Nie mam zielonego pojęcia, co jest z tą grą nie tak. Każda poprzednia Forza Horizon momentalnie mnie w sobie rozkochiwała, nie pozwalając oderwać się od wirtualnej kierownicy przez następnych kilkadziesiąt godzin. Forza Horizon 3 natomiast, choć jeździ mi się w niej bardzo przyjemnie i naprawdę dobrze się bawię, szalejąc po australijskim wybrzeżu, budzi we mnie pewną odrazę. Mimowolnie wzdrygam się już na sam widok okładki, która przecież wygląda jak najbardziej w porządku. Trzeciej odsłonie serii po prostu brak tego czegoś, co tak bardzo przyciągało mnie do pozostałych odsłon.

Wydaje mi się, że najmocniej do tego stanu rzeczy przyczyniło się miejsce, po którym przyszło mi jeździć. W teorii Australia to fascynujące i niezwykle różnorodny zakątek świata, bo są tu i pustynie, i skaliste wybrzeża, a pośród tego wszystkiego znalazł się nawet las deszczowy. Mimo to, jej „forzowa” wersja niestety trąci nijakością. Australii z Forzy Horizon 3 brakuje własnej tożsamości i w wielu miejscach przypomina swego rodzaju miks piaszczystego Kolorado z jedynki oraz malowniczej Francji z dwójki. Nawet znajdujące się na południu mapy lasy przywoływały mi na myśl czwartego Horizona, zwłaszcza, że i w tym przypadku mamy do czynienia z ruchem lewostronnym. Toteż pomimo, że mapa wygląda po prostu obłędnie (a już w szczególności w 4K60 i z włączonym HDR-em), nie mogłem pozbyć się przeświadczenia, że wszystko to już kiedyś widziałem.

Było to na tyle mocne uczucie, że skutecznie zepsuło mi wrażenia z rozgrywki, której nie mam wszakże niczego poważnego do zarzucenia. Forzę Horizon 3 powinienem był pokochać równie mocno, co każdą inną. To nadal kapitalna gra wyścigowa w otwartym świecie z masą różnorodnych samochodów, które możemy personalizować jak tylko chcemy. Na mapie wciąż znajdziemy masę aktywności – od zwykłych wyścigów i mistrzostw, aż po PR-owe wyzwania. Do tego naprawdę świetna muzyka w radiu sprawia, że po prostu chce się pędzić przed siebie, pokonując kolejne zakręty bokiem. Toteż, jak już wspominałem, jeździło mi się po prostu świetnie i wcale nie uważam, że Forza Horizon 3 to gra zła. Wręcz przeciwnie, to świetny tytuł, który niestety drażnił mnie wieloma drobnymi mankamentami, jak choćby to, że do finałowego wyścigu dociera się po zaledwie 7 godzinach, a on sam niczym wielkiego finału nie przypomina. Był dokładnie taki sam jak cała gra – przyjemny z ciekawym pomysłem, ale zbyt krótki i bez własnej tożsamości.

Forza Horizon 3: Blizzard Mountain

Dodatek

Developer: Playground Games

Rok wydania: 2016r.

Grałem na: Xbox Series X

Dodatek dostępny także na Xboksie One oraz komputerach PC

Dokładnie tego potrzebowała Forza Horizon 3 – konkretnego dodatku z sensowną i zdecydowanie bardziej wymagającą kampanią oraz zapadającą w pamięci miejscówką. W wielu miejsca Blizzard Mountain przypomina Storm Island do dwójki. Założenia są bowiem bardzo podobne – w obu przypadkach mamy do czynienia z miejscem, w którym najlepiej sprawdzają się samochody terenowe, i które „uprzyjemnia” uczestnikom festiwalu jazdy swoją dość nieprzewidywalną pogodą. W Storm Island były to burze, w Blizzard Mountain są to natomiast tytułowe zamiecie, ostro ograniczające widoczność i wymuszające błyskawiczną reakcję kierowców.

Bawiłem się naprawdę fantastycznie i szczerze żałuję, że z podobnym entuzjazmem nie mogłem pisać o podstawce. Blizzard Mountain robi po prostu wszystko lepiej i wręcz kipi od własnej tożsamości. Górskie krajobrazy prezentują się absolutnie obłędnie, ale jest to tylko piękna fasada, skrywająca czyhające na nieuważnych kierowców niebezpieczeństwo. Dodatek ten jest wymagający nie tylko dlatego, że teraz wyścigi trzeba faktycznie wygrywać, by uzbierać odpowiednią ilość medali potrzebnych do awansu w turnieju Króla Góry, ale też dlatego, że niemalże wszystkie drogi pokryte są śniegiem i lodem. Pozwoliło to twórcom na zaprojektowanie tras przebiegających przez środek zamarzniętego jeziora, ale też dodanie do gry konieczności wymiany opon na zimowe. Wprawdzie nie jest to obowiązkowe, ale letnie gumy nie dadzą nam odpowiedniej przyczepności, co, choć pomocne będzie przy wyzwaniach drifterskich, okaże się zgubne w trakcie wyścigów.

Dodanie do gry tak często krytykowanych przeze mnie w swoich recenzjach medali, które w pewnym momencie musimy odrobinę pogrindować, ku mojemu zaskoczeniu wyszło grze na dobre i nie przeszkadzało mi tak, jak choćby w zdecydowanie bardziej irytującym pod tym względem Overcooked. Jeden medal dostajemy za samo ukończenie wyścigu, wygrana oznacza dwa, a jeśli przy okazji spełnimy dodatkowy cel (np. skasowanie 15 elementów otoczenia, sunąc bokiem) otrzymamy trzeci, o ile przy okazji skończyliśmy na najwyższym miejscu podium. Fakt, bywało to irytujące, kiedy pomimo zaliczenia opcjonalnych wytycznych, rywal wyprzedził mnie tuż przed metą, dzięki czemu musiałem nacieszyć wyłącznie nagrodą za ukończenie wyścigu, ale przynajmniej czułem potrzebę rywalizacji, której tak bardzo brakowało mi podstawce. No i finałowy wyścig… Ojej, jak bardzo za tym tęskniłem. Wieńczenie gier wyścigowych ostatnim, zabierającym gracza na przejażdżkę po całej mapie wyścigiem jest czymś absolutnie przepięknym i jego braku w podstawce nie mogłem za nic w świecie przeboleć. Na szczęście Blizzard Mountain naprawił również i ten problem.

Forza Horizon 3: Hot Wheels

Dodatek

Developer: Playground Games oraz Turn 10 Studios

Rok wydania: 2016r.

Grałem na: Xbox Series X

Dodatek dostępny także na Xboksie One oraz komputerach PC

To dokładnie w tym momencie przez okno wyleciały jakiekolwiek pozory realizmu Forzy Horizon. Nie tylko jej trzeciej odsłony, ale marki jako takiej, bo oto do festiwalu Horizon zawitały samochodziki i tory Hot Wheels, otwierając wrota dla mających nadjechać kilka lat później klocków LEGO. To nie powinno było się udać – połączenie w miarę realistycznej gry wyścigowej z zabawkami absolutnie nie będzie ze sobą nie współgrać, prawda? A jednak, okazuje się, że coś tak pokracznego jak Forza Horizon 3: Hot Wheels jest całkiem ciekawą rozszerzeniem formuły rozgrywki i sporym powiewem świeżości w serii.

Oczywiście, najpierw trzeba zaakceptować to, że Forza Horizon nagle stała się jeszcze bardziej arcade’owa niż dotychczas (a przecież jest to podseria marki przeznaczona dla szerszego grona odbiorców). Jednak kiedy już się z tym faktem pogodzimy, czeka nas kilka godzin naprawdę przyjemnej zabawy. Największą robotę robią tu bez wątpienia niesamowite tory, żywcem wyrwane z półek sklepów z zabawkami. Pomarańczowe, plastikowe trasy wiją się i kręcą po całej mapie, zmuszając kierowców do gnania po kolejnych, zaprzeczających prawom fizyki pętlach i spiralach. Wrażenia, kiedy akurat przemykamy obok gigantycznego dinozaura są iście niesamowite, a poczucie pędu wzmagają rozmieszczone na torze „przyśpieszacze” doskonale znane wszystkim fanom Hot Wheels.

Jest to też dodatek zdecydowanie łatwiejszy niż Blizzard Mountain i warto ograć go w drugiej kolejności. W ten sposób Hot Wheels okaże się być idealnym sposobem na odpoczynek po wymagających górskich szlakach turnieju Króla Gór, bo choć wciąż, by awansować w zawodach, musimy zbierać medale – rozszerzenie to nie atakuje nas nieustannym traceniem przyczepności czy też ograniczaniem widoczności. W Hot Wheels liczy się wyłącznie kapitalna zabawa i w tym względzie dodatek ten jest niemalże perfekcyjny. Żałuję jedynie, że zawodów nie ograniczono jedynie do samochodów wzorowanych na resorakach, bo jazda Ferrari po plastikowym torze nie daje takiej samej frajdy jak pędzenie po nim w hot-rodzie z gigantyczną czaszką zamiast maski. Nie jest to jednak żaden znaczący problem, więc wciąż bawiłem się wręcz fenomenalnie i nawet z mniejszą niechęcią zacząłem spoglądać na wizytę „legoludków” w Forza Horizon 4.

Komentarze

Popularne posty