Mass Effect w domu (172)

Chcieliście kiedyś rzucić to wszystko, spakować się i wyruszyć w kosmiczną podróż po bezkresach wszechświata, walcząc po drodze z gwiezdnymi piratami i zbijając fortunę na handlu z kosmitami? Space Commander: War and Trade teoretycznie wam na to pozwoli, ale miejcie na uwadze, że to kosmiczne latadełko przyleciało do nas z komórek.

Posłuchajcie…

Space Commander: War and Trade

Gatunek: Kosmiczne latadełko

Developer: Home Net Games

Rok wydania: 2020r.

Grałem na: Nintendo Switch

Gra dostępna również na: PC, Android, iOS

Moja recenzja Spacer Commander: War and Trade dla Gamerweb.pl

Przeglądając ostanimi czasy swoją twitterową banieczkę, trudno jest mi nie odnieść wrażenia, że wszyscy obecnie zagrywają się w Mass Effect: Legendary Edition. Postanowiłem nie być gorszym i również udałem się w epicką, kosmiczną podróż, w trakcie której odegrałem niebagatelną rolę w międzyplanetarnym konflikcie zbrojnym, dowodząc w jego trakcie załogą nie jednego, a aż czterech statków. Problem tylko w tym, że mimo wszystko wolałbym chyba po raz kolejny przejść trylogię Mass Effect, bo Space Commander: War and Trade choć na papierze bardzo interesujące, nie do końca zaspakaja ten space simowy głód.

Już sam tytuł zdradza, że produkcja Home Net Games to coś więcej aniżeli tylko kolejne kosmiczne latadełko o strzelaniu do innych statków, bo tytuł ten aspiruje do bycia symulatorem kosmicznym pokroju Elite: Dangerous, choć na zdecydowanie mniejszą skalę. Pomiędzy kolejnymi gwiezdnymi bitwami będziemy tu bowiem mieć okazję do założenia własnej firmy przewozowej, objęcia roli międzyplanetarnego „złotówy”, czy nawet stania się futurystycznym handlarzem, kupującym taniej, by sprzedać drogo. I fakt, systemy te są mocno uproszczone – większość z nich to wręcz po prostu dodatkowe zadania wybierane z menu i możecie zapomnieć o budowaniu własnej korporacji. Należy jednak pamiętać, że Space Commander: War and Trade został stworzony z myślą o telefonach komórkowych, stąd wszystkie te uproszczenia – gra musiała być bowiem grywalna w trakcie krótkich sesji i w tym względzie sprawdza się naprawdę dobrze. Na urządzeniu przenośnym spokojnie można oddalić ją na szybką rundkę, zestrzelić kilku gwiezdnych piratów i odeskortować skazańca do więzienia.

Prosta gra nie musi bowiem automatycznie być grą złą i Space Commander z pewnością taką grą nie jest, ale nie oznacza to też, że jest to produkcja pozbawiona problemów. Ba, jest ich całkiem sporo i niemalże wszystkie wywodzą się z tego samego źródła – mobilnego rodowodu. Brak kontroli nad prędkością lotu, brak możliwości wykonania beczki czy też bardzo uboga warstwa audio (statki nie wydają nawet dźwięku w trakcie lotu) czynią rozgrywkę dość monotonną i schematyczną. W połączeniu z prostymi, powtarzalnymi misjami i miałką fabułą sprawia to, że nie da się w ów tytuł wsiąknąć, bo dość szybko dopadnie was znużenie. To zdecydowanie nie jest produkcja, w którą powinno ogrywać się na dużym ekranie i uważam, że najlepiej sięgnąć po nią właśnie na smartfonie, którego zawsze będziemy mieć pod ręką. Co więcej, wersja ta jest darmowa, a poza kilkoma ukrytymi za „paywallem” statkami, niczego przez to nie tracimy. Po co więc przepłacać?


Komentarze

Popularne posty