Oksymoron (169)
A to ci psikus! Znalazłem grę, która jest jednocześnie przestarzała ze względu na charakterystykę gatunku, a jednocześnie zaskakująco odświeżająca przez współczesne dodatki. Zatem jeżeli chcielibyście się bezboleśnie cofnąć do czasów klasycznych jRPG-ów, nie znajdziecie lepszej opcji niż Revenant Dogma. Zwłaszcza, że jest darmowa.
Posłuchajcie…
Revenant Dogma
Gatunek: jRPG
Developer: Exe-Create
Rok
wydania: 2018r.
Grałem
na: Xbox Series X*
Gra
dostępna również na: Xbox One, PlayStation 4, PlayStation Vita, Nintendo
Switch, PC, Android, iOS
*w
ramach wstecznej kompatybilności
Gry
jRPG z definicji są pod względem rozgrywki dość przestarzałe. Jeśli mielibyście
cofnąć się w czasie, by doświadczyć momentu premiery pierwszej produkcji z tego
gatunku, poza oprawą audiowizualną najprawdopodobniej nie zauważylibyście
żadnych znaczących różnic. W przypadku Revenant Dogma to zakotwiczenie w
czasach minionych uwidacznia się jeszcze bardziej ze względu na styl graficzny
– pixel-art w świecie gry miesza się tu z przypominającą przełom piątej i
szóstej generacji konsol grafiką 3D w trakcie walk. A jednak, moja przygoda z
Revenant Dogma okazała się zaskakująco odświeżająca, wprawiając mnie wręcz w
swego rodzaju growe Katharsis. Tym co bowiem wyróżnia ów tytuł spośród gromady
wszystkich innych RPG-ów z Japonii jest jego kompaktowość. Revenant Dogma jest
po prostu, jak na standardy gatunku, krótkie.
Rozpoczynanie
przygody z jakimkolwiek jRPG-iem wiąże się z zaakceptowaniem faktu, iż spędzimy
przed konsolą dobrych kilkadziesiąt godzin, wykonując na dobrą sprawę dość
powtarzalne czynności. Wizja ta może odstraszać od sięgnięcia po nawet
największe klasyki pokroju Final Fantasy VII. Zwłaszcza, że japońskie produkcje
często bywają dość „specyficzne”, niezależnie od czasów, w których je
wyprodukowano. Tymczasem Revenant Dogma prosi zaledwie o 10 godzin naszego
życia, co jest jak najbardziej sensowną liczbą godzin. Dodatkowo, twórcy
zaimplementowali opcjonalną mechanikę, automatycznie wygrywającą starcia ze
słabszymi od naszej drużyny przeciwnikami, co oszczędza nam czasu, który
normalnie marnowalibyśmy na nudne i niewymagające walki. Przyśpiesza to też
zwyczajowo obecny w tego typu grach grind, a w połączeniu ze specjalnym
pierścieniem, wywołującym walkę co krok, mechanika ta czyni go w zasadzie czymś
kompletnie marginalnym.
Dzięki
temu zabiegowi skupić możemy się na fabule i poznawaniu świata. Żal więc, że
ten właśnie aspekt gry absolutnie pozbawiony jest pazura. Revenant Dogma
opowiada dość standardową opowieść o konflikcie dwóch nacji – ludzi i
zwierzęcych Therian – w którym dużą rolę odegra nasz będący wybrańcem z
przypadku bohater, a także towarzysząca mu kolorowa hałastra. Teoretycznie
sporo uczuć, spisków i zdrad, ale wszystko to nie wyróżnia się niczym na tle
innych tego typu historii. Ot, standardowa japońska fantastyka. Mimo wszystko
nie uważam tych kilku godzin, które poświęciłem Revenant Dogma za zmarnowane.
Jest w nim coś przyjemnego, a za sprawą wspomnianych akapit wyżej ułatwień
można momentami odpłynąć i bezmyślnie pokonywać kolejne lochy. A jeśli lubicie
wyzwanie, nic nie stoi na przeszkodzie by podbić poziom trudności i wyłączyć
asysty. Revenant Dogma jest wówczas naprawdę wymagającą produkcją.
Komentarze
Prześlij komentarz