Słodki horror (225)
Jeżeli
wydaje Wam się, że ze wszystkich dzisiejszych gier, to właśnie Evil Dead: The
Game oparte na filmowej trylogii Sama Raimiego jest tą straszniejszą, to grubo
się mylicie, bo pod kolorową fasadą Bugsnax i dodatku The Isle of BIGsnax,
kryje się psychologiczny horror z domieszką body horroru.
Posłuchajcie…
Evil Dead: The Game
Gatunek: Slasher
Deweloper: Saber Interactive
Rok wydania:
2022
Grałem
na: PlayStation 5
Gra
dostępna także na: Xbox One, Xbox Series X/S, PlayStation 4, Nintendo Switch,
PC
O Evil Dead: The Game opowiadać będę także w 26. odcinku TrójKastu
Nadeszła
najwyższa pora, by nadrobić filmowe zaległości, więc w przygotowaniu do
recenzji gry, obejrzałem oryginalną trylogię Evil Dead w reżyserii Sama
Raimiego. Nieco się tych filmów obawiałem z uwagi na ich mocno surrealistyczny
charakter, lecz okazało się, że były to obawy w zupełności nieuzasadnione, a ja
sam absolutnie zakochałem się w perypetiach Asha Williamsa, chłonąc ich
specyficzny klimat, mieszający komedię z horrorem. Wspominam o tym przede
wszystkim dlatego, że znajomość serii jest w kontekście Evil Dead: The Game
niezwykle ważna, bo przez jej brak ominie Was masa smaczków i nawiązań.
Tych
co bardziej oczywistych wprawdzie nie da się nie wyłapać, bo trudno nie
zajarzyć, że Ash Williams to postać z filmów, ale już chłopaczyna imieniem
Scotty lub odziany w pełną rycerską zbroję Arthur mogą nieco skonfundować.
Również odwiedzenie ulokowanej w centrum mapy The Knowby Cabin czy też zejście
do średniowiecznego lochu nie wywoła tych samych wrażeń, nie wspominając już o
pojawiających się w grze licznych powiedzonkach, broniach i pomniejszych
elementach, wyciągniętych wprost z filmów.
Niemniej,
nawet jeśli filmowej trylogii nie znacie, to po Evil Dead: The Game warto
sięgnąć. Nadal dostaniecie bowiem solidnego slashera z nastawieniem rozgrywkę
sieciową, w trakcie której czwórka graczy wciela się w próbujących zniszczyć
Necronomicon bohaterów, a piąty obejmuje rolę jednego z trzech dostępnych w
grze kandaryjskich demonow, próbujących ukatrupić resztę. Dla preferujących
zabawę solo przewidziano też pięć fabularyzowanych misji dla pojedynczego
gracza, ale wyraźnie czuć, że jest to zaledwie dodatek do wieloosobowej części
gry.
Jednak
niezależnie od Waszych preferencji, w Evil Dead: The Game powinniście bawić się
naprawdę dobrze. Spora w tym zasługa świetnego, nad wyraz mięsistego systemu
walki. Każde trafione uderzenie wyraźnie czuć, a opcjonalne finiszery swoją
soczystością sprawiają, że jucha zdaje się tryskać z ekranu. Evil Dead: The
Game niepozbawione jest też horrorowego sznytu, więc niekiedy można wzdrygnąć
się, gdy z zarośli wypada na nas krwiożerczy potwór. Wszystkie doznania
dodatkowo potęgowane są przez wysokiej jakości oprawę graficzną oraz dźwiękową,
tworząc wspólnie naprawdę fantastyczne doświadczenie.
Trzeba
mieć jednak na uwadze, że Evil Dead: The Game nie jest niestety grą perfekcyjną
i znalazło się miejsce dla kilku zgrzytów. Przede wszystkim, tytuł ten wymaga
ciągłego połączenia z siecią, nawet w przypadku trybu dla pojedynczego gracza.
Momentami brakuje odpowiedniego balansu – serialowy Puppeteer w kilka potrafi
zamienić pozostałych graczy w sekund, podczas gdy Henrietta zdaje się nie robić
na nich absolutnie żadnego wrażenia. Na szczęście problem ten – podobnie jak
skromną zawartość (zaledwie jedna mapa i trzy demony) - można łatwo naprawić
przy okazji aktualizacji, co niejednokrotnie pokazało nam chociażby Dead by Daylight. A jako, że Evil Dead: The Game kosztuje zaledwie 159 złotych, to
myślę, że spokojnie można zaryzykować. Zwłaszcza, że gra sama w sobie jest
naprawdę dobra.
Bugsnax
Gatunek:
Przygodowa gra akcji
Deweloper:
Young Horses
Rok
wydania: 2020
Grałem
na: PlayStation 5
Gra
dostępna także na: Xbox One, Xbox Series X/S, PlayStation 4, Nintendo Switch,
PC, Mac
Pozory
potrafią mylić i chyba nie ma na to lepszego dowodu niż pocieszne i obrzydliwie
wręcz „słodziaszne” Bugsnax, na którym gracze postawili kreskę już w momencie
zapowiedzi. Wcale mnie to jednak nie dziwi, bo na pierwszy rzut oka łatwo
założyć, że mamy tu do czynienia z familijną grą dla dzieci. Jakżeby mogło być
w końcu inaczej? Mamy tu przecież puszystych, przypominających bajkowe misie
bohaterów, którzy zamieszkują pełną kolorów, tropikalną wyspę, będącą przy
okazji jedynym miejscem występowania tytułowych bugsnaxów – składających się z
jedzenia zwierząt.
Mało
tego! Zdecydowana większość rozgrywki upływa nam na zbieraniu tych dziwacznych
żyjątek, wykorzystując w tym celu różnorodne pułapki i narzędzia, by potem
nakarmić nimi naszych futrzastych przyjaciół. Po zjedzeniu każdego bugsnaka
możemy dodatkowo wybrać jedną z ich kończyn, która przyjmie podobną mu formę.
Tak więc zjedzony Truskawnik może przemienić ich dłonie w wielkie truskawy, a
Ananasula włosy w ananasowe liście. Twórcom trudno odmówić jest kreatywności,
bo masa gier słownych i uroczych projektów zwierzątek wywoła masę radości na
dziecięcych twarzach.
Dość
szybko okazujesię jednak, że zaserwowanie Bugsnax dzieciom może nie być do
końca dobrym pomysłem, kiedy to na tapet wjeżdżają mocno dorosłe tematy – od
klasycznych historii miłosnych, przez wykluczenie i psychiczne znęcanie się
przez mieszkańców Snaxburga na jednym z osadników, aż po depresję i kryzysy
małżeńskie. Kolorowy obraz zostaje więc zburzony, a z jego zgliszczy wynurza
się zaskakująco dorosła gra z naprawdę interesującą i wciągającą fabułą,
ocierającą się o – i nie żartuję – psychologiczny horror z domieszką horroru
biologicznego (zmodyfikowane przez zjedzone bugsnaxy ciała Grumpów, czyli rasy
wspominanych w tekście miśków).
Żeby
nie było, nie ma tu ani przemocy, ani żadnych drastycznych scen, więc raczej
nic nie powinno się stać dziecku, które w Bugsnax zagra. Niemniej, wydaje mi
się, że jest to tytuł, który spokojnie może w młodszych graczach wzbudzić
pewien niepokój tudzież dyskomfort, zwłaszcza w późniejszych etapach fabuły,
kiedy zaczyna się klarować to, czym te pocieszne, pełzające po wyspie
stworzonka tak naprawdę są. Jako dorosły gracz jestem natomiast zachwycony.
Naprawdę dawno już nie miałem do czynienia z tak relaksującą, a jednocześnie
intrygującą produkcją jak Bugsnax i uważam, że początkowe reakcje graczy wyrządziły
ów tytułowi olbrzymią krzywdę. Zatem teraz, kiedy ukazał się on na platformach
innych niż PlayStation, dajcie mu szansę. Nie zawiedziecie się.
Bugsnax: The Isle of BIGsnax
Dodatek
Deweloper:
Young Horses
Rok
wydania: 2022
Grałem
na: PlayStation 5
Dodatek
dostępny także na: Xbox One, Xbox Series X/S, PlayStation 4, Nintendo Switch,
PC, Mac
Bugsnax
nie przestaje mnie zaskakiwać i poza niezwykle przyjemną i zadziwiająco dorosłą
główną kampanią, twórcy udostępnili jeszcze niedawno w pełni darmowe
rozszerzenie, które zabiera nas zupełnie nową wyspę, zamieszkałą przez nieznane
wcześniej gatunki bugsnaxów. Na tym jednak nowości się nie kończą, bowiem
okazuje się, że nie tylko nie występują one na Snaktooth Island, ale przede
wszystkim są też GIGANTYCZNE. Celem naszej ekspedycji jest zatem odkrycie, co
odpowiada za ich gargantuiczne rozmiary, a przy okazji sprawdzenie, jak
smakują.
To
perfekcyjna wymówka, by raz jeszcze powrócić do Bugsnax i spędzić nieco więcej
czasu w towarzystwie rubasznych Grumpów. Wprawdzie kilkugodzinny wątek dodatku
nie wciągnął mnie równie mocno, co podstawowa wersja gry, ale i tak bawiłem się
całkiem nieźle, usiłując złapać olbrzymie bugsnaxy. Poza wprowadzeniem
przywracającej je do normalnych rozmiarów skurczkumy, nie ma tu jednak żadnych
nowych mechanik, aczkolwiek, by ukończyć rozszerzenie, należy umiejętnie
wykorzystywać wszystko, czego jak dotąd się nauczyliśmy. Przyjemne
doświadczenie na kilka godzin, które warto sprawdzić. Choćby dlatego, że jest
zawarte w cenie gry.
Komentarze
Prześlij komentarz