Jakich gier unikać w trakcie pandemii (113)



Cała ta sytuacja dla wielu może być bardzo stresująca i chcąc choć na chwilę uciec od niej w świat fantazji, często ich wybór paść może właśnie na gry wideo. Toteż w tym tygodniu postanowiłem przyjrzeć się pewnym typom gier, których dla własnego komfortu psychicznego warto by unikać w trakcie obecnie trwającej pandemii.

Poza tym przekopałem też kolejną górę zalegających na mojej kupce wstydu tytułów. Znów są to w większości produkcje mikroskopijne, stąd ich mnogość. Było jednak warto, bo natknąłem się na takie perełki jak hakerski Operator oraz opowiadająca o wojnie w niecodzienny sposób Copoka. Zdecydowanie mniej cieszę się z „zakosztowania” tragicznej platformówki One Drop Bot oraz koszmarnego pseudo horroru Fading Visage – Haunted Forest Secret. W tekście przeczytacie również o niezbyt porywającym symulatorze chodzenia Nephise Begins będącym prequelem raczej nieznanej większości Nephise, a także o Alder’s Blood: Prologue, czyli darmowego prologu nadchodzącej hybrydy gry taktycznej i skradanki.

Wszystkie powyższe gry można ukończyć w mniej niż godzinę, ale w zanadrzu mam także większy tytuł, bo między tymi wszystkimi maluszkami znajdziecie również tekst o najnowszym dziele Ninja Theory – Bleeding Edge.

Zapraszam!

Jakich gier unikać w trakcie pandemii


Gry wideo to jedna z najpopularniejszych form rozrywki podczas kwarantanny, czego doskonałym dowodem są chociażby rekordowe liczby jednocześnie zalogowanych użytkowników na Steamie. Nie powinno to nikogo dziwić. W końcu jest to świetny sposób na porzucenie na moment swoich trosk i zmartwień, by udać się w magiczną podróż do świata magii i miecza, przyziemnych z obecnego punktu widzenia strzelani, czy nawet stworzenie szczęśliwej rodziny w simsach. Warto jednak pamiętać, że niektóre z dostępnych na rynku gier mogą wyrządzić więcej szkody dla naszego komfortu psychicznego, niż będzie z nich pożytku w trakcie trwania całej tej zawieruchy z nowym koronawirusem.

Na późniejszy termin odłożył produkcje traktujące o wszelakiej maści katastrofach naturalnych. Idealnym przykładem tej kategorii jest raczej mało znana szerszej publice seria Disaster Report, której czwarta odsłona swoją premierę poza Japonią będzie miała już w 7 kwietnia. Budowaniu marki w Europie z pewnością nie pomógł fakt, że pierwsze dwie odsłony cyklu nosiły tutaj tytuły kolejno SOS: The Final Escape i Raw Danger!. Zettai Zetsumei Toshi 3: Kowareyuku Machi to Kanojo no Uta, czyli część trzecia, ukazała się wyłącznie w Japonii, jak z resztą można śmiało wnosić po tytule. Opowieści o trudach przetrwania po trzęsieniu ziemi czy też olbrzymiej powodzi z pewnością nie należą do najbardziej optymistycznych, a to właśnie im poświęcona jest cała seria. O ile niektóre wątki historii posiadają szczęśliwe zakończenia, o tyle zdecydowanie więcej uświadczycie tutaj śmierci, prób wzbogacenia się na nieszczęściu innych czy nawet usiłowanych gwałtów.


Zdecydowanie warto też odpuścić sobie wszystkie gry, których fabuła związana jest z epidemią lub nagłym pojawieniem się groźnego wirusa. Co prawda naszemu koronawirusowi daleko jak na razie do zamieniającego ludzi w zombie wirusa T z serii Resident Evil czy też przejmujących kontrolę nad żywicielem grzybów, z którymi zmagają się bohaterowie The Last of Us, ale są na rynku tytuły, których ogrywanie w obecnych warunkach z dużym prawdopodobieństwem sprawi, że poczujemy niepokój. Mam tu przede wszystkim na myśli A Plague Tale: Innocence – przepiękne doświadczenie opowiadające o tytułowej pladze w średniowiecznej Francji.

Nie jest to w prawdzie historia oparta na faktach czy też siląca się na realizm, bo sama choroba ma mocno fantastyczne korzenie, a jej główną manifestacją w świecie są zdziczałe, pożerające wszystko na swojej drodze szczury, ale trudno jest nie odnieść wrażenia, że sytuacja z gry przerażająco przypomina tę z naszego świata. Spacer po opustoszałych ulicach miasta pełnego oznaczonych białą farbą budynków, w których zamknięci są chorzy samoczynnie przywodzi na myśl znaną nam doskonale przymusową kwarantannę, której w mniejszym bądź większym stopniu wszyscy jesteśmy poddani. Miejmy tylko nadzieję, że wkrótce po zmroku nie będziemy musieli ogniem opędzać się od wygłodniałych nietoperzy.


Na sam koniec pozwolę sobie wspomnieć jedną z gier mojego dzieciństwa, a właściwie cykl, do której tytuł ten należy – Emergency. Dziesiątki godzin utopiłem zagrywając się w trącące już dziś myszką, lecz nadal ciepło przeze mnie wspominane Emergency 2. Gry z tej serii pozwalają graczom wcielić się w organizatora wszelakiego rodzaju akcji ratunkowych, stawiając przed nimi coraz to trudniejsze wyzwania. Z początku zmagać będziemy się z wypadkiem drogowym lub napadem na bank, ale wraz z postępami w kampanii coraz częściej napotykać będziemy dużo bardziej depresyjne misje. W pamięci utkwiła mi przede wszystkim ta, w której z laboratorium biologiczne zbiegła grupka zarażonych lub po prostu roznoszących ebolę szympansów, które wkrótce zaczęły zarażać również mieszkańców miasta. Rwałem sobie włosy z głowy by tylko nadążyć z izolowaniem kolejnych przypadków tak, by nieświadomi nosiciele nie rozprzestrzenili wirusa jeszcze dalej. Efekt kuli śnieżnej występujący w takich sytuacjach sprawiał, że im dłużej się zwlekało, tym trudniej było opanować epidemię, co zazwyczaj prowadziło do niezaliczenia misji. A przecież wszystkiemu dałoby się zaradzić, gdyby tylko te zbitki pikseli na ekranie zostały w domu…

Piszę to wszystko z lekkim przymrużeniem oka, bo należy we wszystkich tych środkach ostrożności zachować umiar. Niemniej wciąż uważam, że lepszym pomysłem będzie wybór chociażby takiego Skyrima, który jest dla mnie i dla wielu innych graczy niemalże tożsamy z definicją eskapizmu.

Operator (PC)
Gatunek: Logiczna
Developer: Greenfly Studios
Rok wydania: 2019r.
Gra dostępna wyłącznie na PC

Znalezienie jakichkolwiek informacji o tej grze w sieci graniczy z cudem, co jest o tyle przykre, że to naprawdę dobry tytuł. Żałuję jedynie, że po raz kolejny jest to gra do ukończenia w niecałą godzinę, choć ma ona olbrzymi potencjał na stanie się pełnowymiarową produkcją. W Operator wcielamy się w postać hakera, który otrzymuje zlecenie wykradnięcia lub zniszczenia przechowywanych na serwerach pewnej korporacji dokumentów związanych z nieznanym nam do końca projektem biologicznym o zastosowaniu militarnym. W przeciwieństwie do większości gier, zleceniodawca nie zatrudnia najemnika, który wkradłby się do biurowca i ręcznie dorwał się do komputera z danymi. Zatrudnia nas – hakera.

Nasza fizyczna nieobecność w biurowcu wiąże się z tym, że poradzić sobie musimy poruszając się wyłącznie w świecie wirtualnym przy pomocy komend. Operujemy z poziomu komputera i zdecydowaną większość akcji wykonujemy poprzez systemowe okno. W każdej chwili możemy przypomnieć sobie liczbę komend, ale to wszystko, co oferuje nam gra w ramach pomocy. Poradzić musimy sobie sami. Toteż uzbrojeni w komputer rozpoczynamy swoje śledztwo, włamując się do kamer i cudzych komputerów, bezustannie poszukując wskazówek w mailach i zapisanych wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa haseł przylepionych do monitorów.


Samodzielne uzyskiwanie dostępu do kolejnych urządzeń przynosi masę satysfakcji, choć czasami trzeba się nieco nakombinować, bo część z podpowiedzi ukryta jest w kompletnie bezsensownych miejscach, jak chociażby kod do drzwi zapisany na kartce papieru przyklejonej na kartce w toalecie. Okropne i wywołujące niemalże wymioty jest też sterowanie dronem, który potrzebny jest do odnalezienia wspomnianej kartki. Kamera miota się jak szatan, podczas gdy my próbujemy odczytać informacje nabazgrane na drzwiach jednocześnie starając się okiełznać drona. Niemniej nawet pomimo tych zgrzytów Operator pozostaje naprawdę niezłym kąskiem dla osób ubogich w wolny czas, a osobiście liczę na to, że kiedyś przerodzi się on w pełnoprawną, dużą grę. Zdecydowanie na to zasługuje.

Nephise Begins (PC)
Gatunek: Symulator chodzenia
Developer: Tonguç Bodur
Rok wydania: 2017r.
Gra dostępna wyłącznie na PC


Lubię symulatory chodzenia. To gatunek wymuszający na graczu pełne zanurzenie się w świecie gry i aktywne łączenie skrawków informacji by odkryć wszystkie sekrety opowiadanej w grze historii. Niemniej wymaga on od twórców choć odrobiny inwencji i kreatywności przy projektowaniu rozgrywki i lokacji. W razie jej braku możemy bowiem dostać właśnie Nephise Begins. Żeby nie było, tytuł ten kosztuje zaledwie 7zł i jest grą niezależną, więc nie wymagam od niej poziomu Observera czy nawet The Suicide of Rachel Foster. Nie oznacza to jednak, że usprawiedliwia to wypuszczenie przez twórcę gry-wydmuszki.

Nie rozumiem kompletnie, do kogo skierowane jest Nephise Begins. Gra ta nie przekona do siebie nowych graczy, bo wrzuceni do randomowego lasu z poleceniem zbierania świecących na czerwono grzybów będą się oni czuć raczej zagubieni, aniżeli zaintrygowani. Wątpię też, że tytuł ten usatysfakcjonuje fanów pierwszej części pragnących poznać wcześniejsze losy tytułowej bohaterki, bowiem fabuła Nephise Begins ukazuje motywacje protagonistki w taki sposób, że ma się wrażenie, iż jest ona lekko niedorozwinięta. Może się jednak mylę i gdzieś w pierwszej odsłonie cyklu pojawił się zwrot akcji wyjaśniający, że Nephise to tak naprawdę ćma podążająca za czerwony światłem. Tego nie wiem. Czuję jedynie, że zmarnowałem dwadzieścia minut swojego życia.

One Drop Bot (PC)
Gatunek: Logiczna/Platformowa
Developer: David Draper Jr.
Rok wydania: 2019r.
Gra dostępna wyłącznie na PC


Trzymajcie się od tego czegoś z daleka. One Drop Bot to gra pod każdym względem okropna i absolutnie nieprzemyślana. W teorii może się to wydawać całkiem sensowną grą łączącą w sobie cechy platformówki, gry logicznej i rogalika. Wszystko to jednak niweczy fatalne sterowanie i jeszcze gorsza praca kamery, co czyni sekcje platformowe mordęgą. Zwłaszcza, że na normalnym poziomie trudności, z myślą o którym ponoć twór ten „zaprojektowano”, w przypadku śmierci wracamy na sam początek. Co prawda ilość dostępnych „skuć” można zwiększyć znajdując porozrzucane po planszy serduszka, a sama gra jest stosunkowo krótka, ale to zdecydowanie za mało by poziom frustracji nie wybijał dziury w suficie w trakcie zabawy.

Ponoć gra się w to lepiej przy użyciu pada, co jest dość sensowne – mamy przecież do czynienia z platformówką. Nie działa. Gra zaparcie odmawiała bycia kontrolowaną przez pada od 360. Tfu! Tylko klawiatura! To nic, że granie na niej w tego typu grę to mordęga. To gra dla twardzieli, o czym w trakcie napisów końcowych mówi sam David Draper Jr. wyzywając tych, którzy postanowili ukończyć One Drop Bot na łatwiejszym poziomie trudności. do przejścia jej jeszcze raz na normalny. Zważywszy na mój poziom frustracji, tragiczny projekt gry, koszmarne sterowanie, a nawet niedziałający tryb 16:9 – I’d rather drop dead.

Alder’s Blood: Prologue (PC)
Gatunek: Turowe RPG
Developer: Shockwork Games
Rok wydania: 2020r.
Gra dostępna wyłącznie na PC


Nie ogrywam dem głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, szkoda mi na nie czasu, bo mógłbym zamiast nimi zająć się jednym z pierdyliarda zalegających na mojej wirtualnej półce tytułów. Po drugie, już i tak mało która gra oferuje demo (chociaż akurat ostatnie przeżywamy pod tym względem mały renesans). Niemniej zawsze z chęcią sprawdzę darmowy prolog nadchodzącej lub wydanej już gry, który nie tylko pozwoli mi zasmakować jej mechaniki i potencjalnie przekonać mnie do siebie, ale także zaoferuje króciutką, unikalną dla siebie opowiastkę.

Alder’s Blood przewinęło się przed moimi oczami gdzieś w gąszczu internetowych informacji już jakiś czas temu. Rozważałem nawet, czy by się przypadkiem tytułem tym nie zainteresować i wesprzeć nieco polski gamedev, ale jakoś tak to wszystko wyszło, że nieco o nim zapomniał. Aż do teraz, kiedy zagrałem w jego prolog i zostałem ostatecznie przekonany, że będzie to produkcja zdecydowanie warta uwagi. Alder’s Blood to bowiem niezwykle intrygująca hybryda turówki i skradanki osadzonej w uderzającym w lovecraftowskie klimaty świecie. Prologue wrzuca nas w skórę zwykłego mieszkańca tego świata – poszukującego czegoś wartościowego wśród pustkowi Charlesa. To krótka opowiastka o trudach życia w tym świecie i choć nie należy oczekiwać od niej Bóg wie czego, nie jest ona wcale zła. Fabuła prologu daje nam pewne pojęcie o tym, jak działa świat Alder’s Blood, co jest przecież głównym celem tego typu „dema”.


W zasadzie Alder’s Blood: Prologue można by określić mianem osobnego samouczka. Te dwadzieścia minut potrzebne na ukończenie gry twórcy poświęcają w całości na zaprezentowanie graczom z czym się ich nadchodzącą produkcję je. Zasmakować możemy zatem wszystkiego, co Alder’s Blood zaoferuje, a więc głównie walki, skradania się i rozmów z NPC-ami wzbogaconych o różne opcje dialogowe. Choć Prologue nie oferuje oszałamiająco dużo zawartości, ma jej wystarczająco by złapać gracza i pozostawić go z poczuciem niedosytu, co w konsekwencji może doprowadzić, jak w moim przypadku, do chęci kupna pełnej gry, kiedy tylko wyjdzie.

Copoka (PC)
Gatunek: Symulator ptaka
Developer: Inaccurate Interactive
Rok wydania: 2016r.
Gra dostępna wyłącznie na PC


Każdy, kto ma choćby najmniejsze pojęcie o języku rosyjskim i potrafi jako tako odczytać cyrylicę najprawdopodobniej nie będzie zaskoczony przez fakt, że Copoka to gra o sroce. Wcielamy się w niej w tytułowego ptaszka, by przemierzać przestworza w poszukiwaniu błyskotek nadających się do zwinięcia i udekorowania swojego gniazdka. Swobodny i niewymagający gameplay w połączeniu z piękną muzyką oraz całkiem miłą dla oka, choć raczej ubogą w szczegóły oprawą graficzną sprawiają, że Copoka stanowi świetny tytuł na wieczór po ciężkim dniu w pracy, o ile nie będzie Wam przeszkadzać jej tematyka.

Copoka to bowiem nie tylko ptak, ale także nazwa miasta, w którym toczy się akcja gry. Rzekłbym nawet, że to właśnie ono, a nie kierowana przez nas sroka jest głównym bohaterem gry. Widzicie, Copoka to gra o wojnie domowej. Początek naszych ptasich grabieży zbiega się w czasie z rocznicą wygranej rewolucji i wyzwolenia miasta spod jarzma poprzedniego dyktatora. Latając po okolicy mamy też okazję podsłuchać rozmowy mieszkańców Copoki i stopniowo rosnące wśród nich niezadowolenie i niepokoje społeczne.


Copoka pozbawiona jest całkowicie jakichkolwiek scen walki. Wszystkie ważniejsze wydarzenia w historii miasta odbywają się poza ekranem. Może się to wydawać dziwne, ale jest to świetny pomysł pozwalający grze jednocześnie traktować o bardzo poważnym i aktualnym na świecie temacie, jednocześnie nie zakłócając relaksującej rozgrywki opartej o latanie i zbieranie fantów. Postawienie gracza w roli cichego, odseparowanego od brutalnych wydarzeń obserwatora sprawia natomiast, że tym bardziej żądni jesteśmy informacji o obecnej sytuacji w mieście i okolicznych wioskach, a jednocześnie pozwala nam zdecydować jak wiele i czy w ogóle chcemy cokolwiek usłyszeć. Copoka to zatem takie moje małe odkrycie roku i choć nie jest to gra wybitny, stanowczo jest to jedna z najbardziej unikatowych gier o wojnie dostępna na rynku.

Bleeding Edge (PC)
Gatunek: Sieciowy slasher
Developer: Ninja Theory
Rok wydania: 2020r.
Gra dostępna także na Xbox One


Ninja Theory zapowiedzią Bleeding Edge zaskoczyło wszystkich. Większość z nas spodziewała się raczej kolejne bogatej fabularnie gry dla jednego gracza, bo w końcu to właśnie nimi zasłynęło studio. Hellblade: Senua’s Sacrifice czy nawet nieco już zapomniane Heavenly Sword to fabularne i techniczne jak na swoje czasy majstersztyki pokazujące prawdziwą moc konsol, na które zostały wydane. Toteż olbrzymim zdziwieniem było ujawnienie, że przy okazji Bleeding Edge studio to postanowiło pójść w zupełnie innym kierunku i podbić tym razem rynek sieciowych gier PvP.

Bleeding Edge stanowi bowiem swego rodzaju wariację na temat hero shooterów pokroju Overwatcha, różniąc się od innych tego typu gier brakiem broni palnej. Co prawda niektóre z dostępnych postaci walczą przede wszystkim na dystans, ale ciężko jest ich wyposażenie nazwać bronią palną, bo są to ataki w stylu plucia jadem czy rzucania nożami. Bleeding Edge to bowiem slasher pełną gębą z jedynie dołączonymi zdolnościami specjalnymi. Mocno przypomina to pierwsze Darksiders, co należy jak najbardziej traktować jako komplement. Na arenach walczy się naprawdę przyjemnie i naprawdę trudno jest nie czuć zadowolenia z siebie po usłyszeniu charakterystycznego dzwoneczka tuż po zwycięskim starciu z przeciwnikiem.


Pomimo nowego gatunku i typu rozgrywki doświadczenie Ninja Theory w budowaniu dla swoich gier niezwykłych światów widoczne jest i w Bleeding Edge. Nie należy się oczywiście spodziewać zbyt wiele pod względem fabuły, bo ta została zepchnięta na margines i przejawia się głównie w krótkich notkach biograficznych poszczególnych bohaterów. Należy jednak pamiętać, że nie każda gra wymaga bogatej historii i pełnej zwrotów akcji fabuły. Czasem wystarczy po prostu grupka dobrze napisanych, zapadających w pamięć postaci, a to Ninja Theory udało się tutaj znakomicie. Projekty bohaterów to bezapelacyjnie najlepszy aspekt Bleeding Edge. Nie uświadczycie tutaj nudnych schematów – każdy z dostępnych bohaterów wnosi coś świeżego od siebie. Nieważne czy mówimy o sterującym zwłokami cybernetycznym wężu czy też dziewczynie biegających na robotycznych strusich nogach. Te wszystkie dziwactwa sprawiają, że naprawdę chce się przetestować je wszystkie, czego nie można powiedzieć o każdej grze tego gatunku.

Jedynym, choć dość znaczącym mankamentem Bleeding Edge jest fakt, że prędko robi się dość mocno powtarzalne. Gra posiada wyłącznie dwa tryby – klasyczna dominacja i zbieranie rdzeni. Samych map też nie ma jakoś zatrważająco wiele, co tylko pogłębia uczucie robienia ciągle tego samego. W moim przypadku było to tym boleśniejsze, że kompletnie do gustu nie przypadł mi tryb z rdzeniami w roli głównej, więc w rezultacie około 50% rozgrywek było dla mnie żmudną przeprawą. Twórcy najwidoczniej tego nie przewidzieli, zatem na chwilę obecną nie ma możliwości wyboru trybu gry. Trzeba liczyć na szczęście. Bleeding Edge to w ogólnym rozrachunku naprawdę niezły tytuł, ale wątpię by Ninja Theory zdołało podbić nim rynek. Zwłaszcza, że średnia ocen zdecydowanie daleka jest od założeń twórców.

Fading Visage – Haunted Forest Secret (PC)
Gatunek: Symulator ptaka
Developer: GameChain
Rok wydania: 2018r.
Gra dostępna wyłącznie na PC


Tworzenie gier w dzisiejszych czasach jest niebywale łatwe. Silniki do robienia gier pokroju Unity czy nawet RPG Makera są na wyciągnięcie ręki, więc grzechem byłoby nie spróbowanie swoich własnych sił, skoro ma się taką okazję i chęci. Problem w tym, że wielu zapomina, iż nie wszystko, co wyjdzie spod ich rąk nadaje się do publikacji. Nie każdy jest w końcu doświadczonym projektantem, programistą czy nawet scenarzystą. Jasne, ukończenie swojej pierwszej gry to olbrzymi sukces, bo dokonanie tego wymaga masy czasu, poświęcenia i determinacji, ale niekoniecznie jest to produkt tak dobry, jak początkowo może nam się wydawać.

Mam wrażenie, że Fading Visage – Haunted Forest Secret to właśnie dziecko ludzi, którzy zachłysnęli się wizją wydania swojej debiutanckiej gry nie zważając kompletnie na jej jakość. To przynajmniej moja pierwsza teoria, bo w tej drugiej GameChain pokusiło się o asset flipa . Niemniej chcąc zachować swoje resztki wiary w ludzkość, skłaniam się ku opcji z czystymi intencjami. Jedynym pewnikiem w tej całej sytuacji jest to, że Fading Visage to gra koszmarna nie z powodu bycia horrorem, ale z powodu kompletnego braku jakichkolwiek oznak planowania. Mam wrażenie, że GameChain wrzuciło do swojego „dzieła” kilka gotowych modeli, nabazgrało na serwetce parę linii dialogowych i stwierdziło, że tyle wystarczy.


Fading Visage pozbawione jest czegokolwiek, co uznać można byłoby za interesujące. Fabuła nie odpowiada nawet na najprostsze pytania o świat przedstawiony. Lokacje to po prostu szereg identycznie wyglądających drzew z poustawianymi gdzieniegdzie głazami czy jakimś namiotem. Rozgrywka sprowadza się natomiast do podążania za sunącym w powietrzu światełkiem w celu znalezienia jakiegoś randomowego przedmiotu, a następnie ucieczki przed goniącymi nas cieniami. I tak w kółko. Jedynym plusem Fading Visage jest fakt, że przechodzi się ją w 15 minut, co powinno dać Wam pojęcie jak dobra jest ta gra.

Komentarze

Popularne posty