Wytrwałość (143)
Pierwszą
gra, którą w tym tygodniu pragnę wam polecić jest absolutnie przepiękny GRIS,
będący perfekcyjnym argumentem za uznawanie gier za sztukę. To piękna, otwarta do
interpretacji opowieść o niskim progu wejścia, dzięki czemu zakosztować jej będą
mogli także niedzielni gracze oraz ci, którzy nie grają w ogóle.
Podobnie
sprawa ma się z mobilnymi Mario Kart Tour oraz Lifeline: Crisis Line Pierwszy z
tytułów to kolejna, a zarazem pierwsza komórkowa odsłona uznanej serii o
gokartowych wyścigach z wąsatym hydraulikiem w roli głównej. Drugi to z kolei
przyjemny symulator komunikatora, w którym prowadząc dialog z pewnym
detektywem, pomagamy mu rozwiązać tajemniczą śmierć jednego z mieszkańców miasta
Austin w Teksasie. Nie są to tytuły wymagające, ale granie w nie daje sporo frajdy.
Zdecydowanie
więcej zaangażowania i umiejętności wymagają natomiast dodatki The Ridge oraz
Old-Timers do opisywanego w ubiegłym tygodniu MudRunnera. Każdy z nich dodaje
jakąś małą ciekawostkę, która zmusza gracza do zmiany nawyków. The Ridge to
przede wszystkim konieczność korzystania z żurawia, Old-Timers to natomiast zamiana
ciężarówek na pick-upy.
Posłuchajcie…
GRIS
Gatunek: Platformówka
Developer:
Nomada Studio
Rok
wydania: 2019r.
Grałem
na: PC
Gra
dostępna także na PlayStation 4, Nintendo Switch, komputerach Mac oraz
urządzeniach z systemem Android oraz iOS
Nomada
Studio udało się stworzyć tytuł, który już teraz, w zaledwie rok od premiery,
zdołał trafić do elitarnego grona gier-argumentów wymienianych niemalże
automatycznie przez każdego entuzjastę interaktywnej rozgrywki w trakcie
dyskusji na temat tego, czy gry to sztuka. Nie zdziwi to nikogo, kto choć przez
moment widział zapis rozgrywki GRIS. Można by wręcz powiedzieć, że tytuł ten to
niejako definicja growego artyzmu – produkcja zapewniająca unikatowe przeżycia,
nie oferująca jednak dobrego gameplayu.
GRIS
nie jest bowiem dobrą grą. Jest to tytuł przyzwoity – działa bez zarzutu, biega
się i skacze, rozwiązując nieskomplikowane zagadki środowiskowe. Niemniej
granie w GRIS nie daje absolutnie żadnej frajdy. To nie Mario, w którym wesoło
skaczemy na główki grzybków, ciesząc się z ich cierpienia. To nie Sonic, w
którym radujemy się pędząc przed siebie, modląc się przy okazji, by nie wbiec w
przeciwnika. Nie o to tu jednak chodzi. GRIS nie jest grą, która ma dać
graczowi frajdę, a raczej grą, która ma zmusić go do zadumy.
GRIS
nie opowiada jednak żadnej konkretnej historii, skupiając się bardziej na
pewnych motywach, które gracz może ze sobą połączyć, odnajdując przy tym
znaczenie. Ja w tytule Nomada Studio widzę historię o radzeniu sobie z
depresją. Mozolnym przywracaniu życiu kolorów. Inni widzą tu opowieść o pięciu
etapach żałoby i jest to także jak najbardziej poprawna interpretacja. Bo
widzicie, piękno GRIS nie leży w świetnej rozgrywce czy konkretnej,
poruszającej historii. Piękno GRIS leży w tym, co sami w nim dostrzeżemy.
Mario Kart Tour
Gatunek:
Wyścigi gokartów
Developer:
Nintendo EPD
Rok
wydania: 2019r.
Grałem
na: Android
Gra dostępna także na urządzeniach z system iOS
Ofensywa
Wielkiego N na urządzenia mobilne trwa już od kilku ładnych lat i z każdą
kolejną grą zdają radzić sobie coraz lepiej. Premiera Super Mario Run w 2016
roku nie przebiegła zbyt gładko. Nintendo niezbyt ogarniało jeszcze sposób
tworzenia gier F2P, co przecież na przestrzeni lat zostało już mocno
usystematyzowane przez mobilnych twórców. Zeszłoroczne Mario Kart Tour pokazuje
jednak, że Nintendo potrafi, wbrew pozorom, uczyć się na własnych (oraz
cudzych) błędach, bo to naprawdę niezła darmowa gra na telefony.
Przede
wszystkim jest co całkiem przyjemna gokartówka, której Nintendo absolutnie nie
musi się wstydzić. Pewnie, sterowanie dotykowe (lub żyroskopowe, jeśli ktoś
woli) nie pozwala na precyzję, więc model jazdy sporo wybacza, a sama gra jest
dosyć prosta. Nie zmienia to jednak faktu, że gra się w to naprawdę przyjemnie,
choć nie należy spodziewać się większej rewolucji. Mario Kart Tour to w
zasadzie produkt stworzony na bazie osiągnięć poprzedników, wykorzystujący
znane z nich mapy oraz bohaterów. Można więc zarzucić ów tytułowi brak własnej
tożsamości, ale nawet bez niej jest to po prostu przyjemne pykadełko.
Nie
musicie obawiać się natarczywych mikrotransakcji czy wszędobylskich reklam, bo
choć twórcy zachęcają do wydawania pieniędzy na dodatkowych kierowców, gokarty
czy paralotnie, ale można to kompletnie zignorować i skupić się na grze. Za
wygrywane wyścigi otrzymamy bowiem na tyle dużo kryształków i monetek, że bez
problemu stworzymy swoją małą kolekcję. W przeciwieństwie do Super Mario Run w
Mario Kart Tour nie musimy płacić za dodatkowe zawody, bo co dwa tygodnie
zupełnie za darmo pojawiają się nowe, więc z pewnością nie zabraknie wam
zawartości, o ile tylko się wkręcicie.
Lifeline: Crisis Line
Gatunek:
Symulator komunikatora
Developer: 3
Minute Games
Rok wydania:
2016r.
Grałem
na: Android
Gra
dostępna także na urządzeniach z system iOS
Ostatni
kontakt z serią miałem ponad dwa lata temu i przyznam się bez bicia, że
sprawdziwszy archiwum bloga, ostro się zdziwiłem, że był to Lifeline: Whiteout.
Nawet go wówczas pochwaliłem, ale po kilku latach od jego ukończenia nie mam
absolutnie żadnych wspomnień z nim związanych. Nie pamiętam o czym, ani o kim
był – tak bardzo musiał być nijaki. Z Crisis Line na całe szczęście może być
ździebko inaczej, bo w odsłonie tej wprowadzono urozmaicające rozgrywkę
elementy detektywistyczne, co umotywowane jest tym, że główny bohater, Alex
Esposito, jest detektywem, próbującym rozwikłać zagadkę tajemniczego
morderstwa.
Nie
ma się jednak co spodziewać rewolucji, bo takowej tutaj nie znajdziecie.
Lifeline: Crisis Line jest dokładnie tą samą grą, co wszystkie poprzednie
Lifeline’y – symulatorem telefonu. Tytuł ten oparty jest na dialogu prowadzonym
z Alexem, w trakcie którego pomagamy mu w podejmowaniu decyzji. Klasycznie też
gra odbywa się w czasie rzeczywistym, więc jeżeli nasz podopieczny twierdzi, że
musi zniknąć na kilka godzin, faktycznie nie będziemy mieli z nim przez te
kilka godzin kontaktu. Aczkolwiek on sam nie będzie miał problemu z
oczekiwaniem na naszą odpowiedź w nieskończoność.
Na
jego szczęście nie powinien mieć tego problemu, bo Lifeline: Crisis Line opowiada
naprawdę interesującą, choć nieco ciągnącą się z początku historię. Faktycznie
zaangażowałem się w śledztwo i chciałem odnaleźć mordercę Jasona Ledera,
odkrywając przy okazji tajemnicę kryształów z Tunguski. Historia pełna jest
barwnych postaci i trzymających w napięciu momentów, więc autentycznie
wyczekiwałem dźwięku powiadomienia nadejścia nowej wiadomości od Alexa. To też
jedna z tych gier, w których nasz wybór faktycznie ma znaczenie, co dodawało
ekscytacji w trakcie podejmowania ważnych wyborów. To idealna gra na komórkę –
kosztuje grosze, wiadomości Alexa można sprawdzić w kolejce w Biedronce, a
oferowana historia faktycznie zachęca do jej poznania.
MudRunner: The Ridge
Dodatek
Developer:
Saber Interactive
Rok
wydania: 2018r.
Grałem
na: Xbox One
Dodatek
dostępny także na PlayStation 4, Nintendo Switch oraz PC
Niemalże
wszystkie mapy w MudRunnerze sprowadzały się do tego samego schematu- - pojedź
do miejsca ścinki, załaduj kłody i zawieź je do tartaku, starając się nie
przewrócić lub nie zakopać. Rzadko kiedy zdarzały się urozmaicenia jak
konieczność uprzedniego zawiezienia kontenera do warsztatu, by go odblokować,
umożliwiając sobie tym samym możliwość zmiany naczepy oraz dokonanie drobnych
napraw. Wtem cały na biało wchodzi dodatek The Ridge, który wymaga od nas
odrobinę więcej zaangażowania.
Oczywiście,
naszym celem pozostaje przewiezienie bali drewna do tartaków, ale zmienił się
nieco sposób, w jaki to zrobimy. Otóż w grani, do której trafiamy, nie ma ani
jednego punktu tartacznego, z którego moglibyśmy pobrać drewno. Jego jedynym
źródłem są składowiska, które uniemożliwiają automatyczne załadowanie naczepy.
W praktyce oznacza to, że potrzebować będziemy zamontowanego na, również nowym,
wielkim ciągniku żurawia, przy pomocy którego ręcznie załadujemy naczepę. Jest
to wprawdzie nieco uproszczone, bo wystarczy przerzucić jedynie trzy krótkie
lub dwie długie kłody, by gra pozwoliła nam na automatyczne załadowanie reszty,
ale nadal to my musimy wykonać część zadania.
Było
to naprawdę odświeżające, bo choć w MudRunner jeździ się niezwykle przyjemnie,
a sama gra jest tytułem idealnym do wszelakiego rodzaju podcastów, słuchowisk
czy wykładów (ja przy The Ridge słuchałem absolutnie fascynującego wykładu o
fantazjach seksualnych Polaków), przy braku większych urozmaiceń i tutaj można
się nieco znudzić. Swoją drogą, ciężarówki, które dostajemy do dyspozycji nie
posiadają napędu na cztery koła ani funkcji blokady dyferencjału, więc grając,
stajemy przed wyborem, czy ryzykujemy zakopanie się i wjechanie w największe
błoto, czy może jednak podejdziemy bezpieczniej, auto zaparkujemy na asfalcie i
przy pomocy ciągnika z żurawiem zaczniemy mozolne przewożenie kolejnych bali
przez nierówności. Bawiłem się zatem naprawdę dobrze, bo dodatek ten oferuje
większą swobodę i różnorodność w rozgrywce, a, co najważniejsze, jest darmowy.
MudRunner: Old-Timers
Dodatek
Developer:
Saber Interactive
Rok
wydania: 2019r.
Grałem
na: Xbox One
Dodatek
dostępny także na PlayStation 4, Nintendo Switch oraz PC
To
chyba najbardziej unikalny dodatek do MudRunnera, w który do tej pory zagrałem.
Nie dość, że przenosi on akcję gry do Ameryki, to w dodatku niemalże całkowicie
porzuca on ciężarówki na rzecz mniejszych i zwinniejszych pick-upów. Cel gry
pozostaje niezmieniony, ale podobnie jak w The Ridge mocno zmienia się sposób,
w jaki przyjdzie nam go osiągnąć. Nie mówię tutaj nawet o mniejszej ładowności
półciężarówek, bo rzeczą oczywistą jest, że pick-up nie uciągnie załadowanej
drewnem po brzegi naczepy.
Psikusem w Old-Timers jest usunięcie z gry warsztatów oraz punktów tartacznych, z których moglibyśmy pobierać drewno. Towar czeka już załadowany na mniejszych przyczepkach rozsianych po całej mapie. Zanim jednak się po nie udamy, będziemy musieli je odnaleźć, zwiedzając pobliskie punkty obserwacyjne. Uważać trzeba także, by przypadkiem nie uszkodzić zbyt mocno swojego samochodu, bo jedyną opcją jego naprawy będzie zaciągnięcie wraku do jednej jedynej ciężarówki pełnej narzędzi i paliwa. Wbrew pozorom dodatek ten nie stanowi dużego wyzwania. Wręcz przeciwnie, całość ukończyć można w zaledwie godzinkę, ale przynajmniej jest darmowy.
Komentarze
Prześlij komentarz