E-Kwiciak (234)

 

Ostatni tydzień minął mi niczym zwykłe popołudnie z lat dziecięcych – najpierw pobawiłem się z kotkiem w Stray, potem poszalałem resorakami Mattela w ramach dodatku Forza Horizon 5: Hot Wheels, a na koniec poudawałem heroicznego bohatera przy okazji Quest for Glory III: Wages of War.

Posłuchajcie…

Stray

Gatunek: Przygodówka

Producent: BlueTwelve Studio

Rok wydania: 2022

Grałem na: PlayStation 5

Gra dostępna także na: PlayStation 4, PC

Umówmy się, to nie miało prawa się nie udać. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że internet absolutnie uwielbia koty, a jedna z popularniejszych teorii spiskowych głosi, że został on stworzony właśnie po to, by móc dzielić się z innymi ludźmi śmiesznymi zdjęciami mruczków. Toteż kiedy dwa lata temu na jednej z konferencji E3 ujrzałem zwiastun Stray, byłem stuprocentowo pewien, że tytuł ten jest skazany na sukces – w roli jego protagonisty obsadzono w końcu rudego kocura.

Absolutnie nie spodziewałem się jednak, że Stray wybuchnie aż tak bardzo. Przez pierwszych kilka dni od premiery Twitter zalewany był przez dumnych właścicieli mruczków zdjęciami ich pociech, obserwującymi z zaciekawieniem poczynania rudego kociaka na ekranie. Jako stosunkowo świeżo nawrócony kociarz nie potrzebowałem zbyt wielu takich zdjęć, by złamać się i drogą kupna nabyć swój własny, niestety cyfrowy egzemplarz. Ukończenie Stray zajęło mi zaledwie kilka godzin, co jest dość krótkim czasem rozgrywki, ale nie żałuję, bo choć mój własny Kwiciak niezbyt zainteresował się perypetiami swojego rudego pobratymca, ja byłem jego historią oczarowany.

Czuć, że jest to produkcja stworzona przez ludzi, którzy koty po prostu kochają. To, jak oddano kocie zwyczaje, zasługuje na jakąś statuetkę, bo czułem się tak, jakbym obserwował poczynania prawdziwego kota. Charakterystyczne przebieranie łapkami przy spacerze, ciekawskie unoszenie ogonka ku górze, przeciąganie się po drzemce, spychanie drobnych przedmiotów z półek, czy nawet ostrzenie pazurków na elementach wystroju wnętrz – wszystko to tu jest i zachwyca na każdym kroku. Posiadanie kota nie jest wprawdzie wymagane do czerpania frajdy z rozgrywki, ale Stray najwięcej frajdy da właśnie kociarzom.

Choć niszczenie komuś tapety pazurami i roznoszenie po mieszkaniu rozlanej farby bawi samo w sobie, to Stray oferuje zdecydowanie więcej niż rubaszne figle. To przede wszystkim zaskakująco piękna i emocjonująca historia dwójki przyjaciół z przypadku. Pierwszym jest oczywiście sam kociak, który w wyniku wypadku zostaje odseparowany od swojej kociej ferajny i musi teraz znaleźć drogę do domu. Drugim jest natomiast spotkany przez niego niedługo później B-12, czyli drobny robocik, pragnący wydostać się na powierzchnię z zamkniętego pod kopułą miasta.

Świat Stray to bowiem ciekawy miks cyberpunka i postapokalipsy, łączący w sobie widoki znane nam zarówno z Blade Runnera, jak i The Last of Us. Początkowa masa rosnącej dziko zieleni, szybko ustępuje miejsca porośniętym dziwną, organiczną substancją kanałów, które wkrótce doprowadzają nas do zamieszkałego przez cywilizację robotów, mieniącego się masą neonów miasta, którego historię stopniowo odkrywać będziemy w rozgrywki.

Wszystko to składa się na niezwykle unikatowe doświadczenie, które naprawdę trudno jest zamknąć w ramach jednego gatunku. Osobiście określam Stray jako przygodówkę, bo całość opiera się na eksploracji i rozwiązywaniu dość prostych zagadek, ale równie dobrze można by go nazwać symulatorem chodzenia czy poniekąd platformówką (aczkolwiek w bardzo luźnym tego słowa znaczeniu). Jakkolwiek byście jednak Stray nie klasyfikowali, jedno się nie zmieni – to jednak z najciekawszych produkcji tego roku.

Forza Horizon 5: Hot Wheels

Dodatek

Producent: Playground Games

Rok wydania: 2022

Grałem na: Xbox Series X

Dodatek dostępny także na: Xbox Series S, Xbox One, PC

Zapowiedź pierwszego dużego rozszerzenia do Forzy Horizon 5 mocno mnie zawiodła. Playground Games ma w tym momencie długą historię serwowania graczom wywracających rozgrywkę do góry nogami i po prostu świeżych dodatków do swoich gier. Już pierwsza odsłona serii otrzymała niedostępne niestety obecnie DLC z rajdami w roli głównej, a kolejnych kilka edycji festiwalu Horizon wzbogaciły kolaboracje z LEGO czy właśnie z… Hot Wheels? Toteż kiedy dowiedziałem się, że resoraki Mattela zawitają do Forzy po raz kolejny, nie mogłem pozbyć się myśli, że komuś skończyły się pomysły.

Tymczasem okazało się, że może i tematycznie pierwszy dodatek do Forzy Horizon 5 jest odtwórczy, ale zdecydowanie daleko mu do bycia odgrzewanym kotletem. Twórcy wzięli bowiem wszystko to, co w wydanym do Forzy Horizon 3 pierwowzorze było świetne i znacząco to rozbudowali, dodając kilka ciekawych bajerów. Toteż o ile tor Hot Wheels w Australii ze względu na osadzenie go na istniejącej już mapie gry był raczej umiarkowanie zwariowany, o tyle już jego meksykański odpowiednik to czysta jazda bez trzymanki po pełnych pętli trasach, które wiją się wśród trzech różnorodnych stref klimatycznych, zawieszonych kilkaset metrów nad ziemią.

Z realizmem nie ma to absolutnie nic wspólnego, ale skutecznie wynagradza nam to fakt, że jeździ się po prostu prześwietnie. Poczucie pędu jest wręcz niesamowite, a w połączeniu z magnetycznymi fragmentami trasy potrafiło mocno skopać tyłek mojemu błędnikowi, kiedy nagle jechałem do góry kołami, by po chwili pokonać kilka serpentyn tak szybko, że rejestrowałem je dopiero po ich przekroczeniu. Czuć, że za dodatek odpowiedzialni byli fani marki, bo poza klasycznymi wyścigami i pięciem się po szczeblach kariery, co nieco o historii resoraków dowiemy się z sześciu rozdziałów poświęconego im wątku fabularnego.

Szkoda jedynie, że w dodatku Hot Wheels paradoksalnie dość mało jest samych resoraków Hot Wheels. Dostajemy ich zaledwie dziesięć, co w zestawieniu z kilkoma setkami innych, licencjonowanych samochodów jest liczbą wręcz żałosną. Szczególnie że w przeciągu ostatniego roku do Forzy Horizon 5 zawitało najprawdopodobniej kilka razy tyle zupełnie nowych pojazdów. Na szczęście ani to, ani nieco ograniczający widoczność wskaźnik siły odśrodkowej na środku ekranu, nie psują nazbyt wrażeń z zabawy i po pomarańczowych torach nadal śmiga się doskonale.

Quest for Glory III: Wages of War

Gatunek: Przygodówka/RPG

Producent: Sierra On-Line

Rok wydania: 1992

Grałem na: PC

Gra dostępna także na: Amiga

Mój tekst Quest for Glory III: Wages of War dla Pograne.eu

Trzecie Quest for Glory jest zarówno jedną z najbardziej rewolucyjnych, jak i jedną z najbardziej kontrowersyjnych odsłon serii. Tam bowiem, gdzie do czynienia mamy z poważnymi zmianami, wkrótce pojawiają się narzekający na nie malkontenci i nie inaczej było w przypadku Wages of War, które porzuciło dotychczasowy, oparty na wpisywanych ręcznie komendach gameplay na rzecz zdecydowanie bardziej współczesnego modelu rozgrywki, w którym w interakcje ze światem przedstawionym wchodzimy poprzez wielofunkcyjny kursor myszy.

Fani zarzucali twórcom zbytnie uproszczenie gry, co jest o tyle śmieszne, że w moim odczuciu jest to jak dotąd najbardziej wymagająca odsłona serii. Zwłaszcza w kontekście walki, bo przeciwnicy są na tyle silni i zwinni, że po raz pierwszy w moim małym maratonie zmuszony byłem do obniżenia poziomu trudności, by móc skupić się na chłonięciu genialnego klimatu Fricany, a nie powstrzymywaniu się od złamania klawiatury. Również zagadki nie powróciły do intuicyjności tych z pierwszej części, więc przyznaję się bez bicia – sięgałem do poradnika.

Może to herezja, ale jednak w przygodówkach Sierry poszukuję nie umysłowego wyzwania, lecz fascynującego świata zapełnionego barwnymi bohaterami. Choć Trial by Fire zaliczyło pod tym względem zniżkę formy, to już Wages of War ponownie cieszy masą kapitalnie napisanych i zapadających w pamięci bohaterów. Wzorowaną na Afrycę krainę Fricany zamieszkują bowiem nie tylko imigranci z Shapeiru, ale także przedstawiciele dziwacznych ras pokroju zmiennokształtnych ludzi-leopardów i lwio-centaurzych hybryd.

Śmiganie po dżunglach i sawannach Fricany to zatem czysta przyjemność, bo na każdym kroku odkrywamy nowe skrawki informacji, rozszerzające naszą wiedzę o świecie gry. Jasne, nie jest to poziom The Elder Scrolls, w których na podstawie historii każdej z ras można napisać kilka niezłych książek, ale możliwość oderwania się od próby zapobiegnięcia majaczącej na horyzoncie wojnie zamieszkujących Fricanę nacji i choć odrobinę poznania ich kultur jest jak najbardziej mile widziana. No i nie ma też żadnych labiryntów!

Komentarze

Popularne posty