Spojrzenie wstecz (204)

Nowy Rok to zawsze idealny moment podsumowań, a w przypadku 2021 roku zdecydowanie było, co podsumowywać. Oj, było.

Posłuchajcie…

Spojrzenie wstecz

To był dziwny rok, w którym, odnoszę wrażenie, dominowały przede wszystkim mniejsze i większe rozczarowania. To przede wszystkim rok upadających tytanów. Niemalże żaden z tuzów branży nie uchronił się przed jakimś skandalem – na CD Projekt RED i ciągnącym się smrodzie po zeszłorocznej premierze Cyberpunka 2077 zaczynając, przez seksskandale w Ubisofcie i Activision Blizzard, kończąc w końcu na małej katastrofie związanej z odświeżonymi edycjami trylogii Grand Theft Auto spod znaku wielkiego R.  Tego typu sytuacje naprawdę dają do myślenia na temat tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami studiów, które tworzą uwielbiane przez miliony graczy gry.

Czy to coś zmieni? Najprawdopodobniej nie. Kolejne Far Cry’e, Call of Duty i GTA będą bić rekordy popularności niezależnie od przyzwoitości i uczciwości ich producentów oraz wydawców. Przykrą prawdą jest bowiem to, że większości ludzi kompletnie to nie interesuje, bo liczy się dla nich wyłącznie efekt końcowy. Nie ukrywam jednak, że wszystkie te sytuacje dość mocno zmieniły moje osobiste podejście do branży. O ile jeszcze rok temu śmiało mogłem powiedzieć, że wciąż są na świecie wydawcy, którym całkowicie ufam, o tyle teraz podobne słowa nie przejdą mi przez gardło. Prawdopodobnie nie polecę ślepo do sklepu, by kupić kolejnego Wiedźmina lub najnowsze Grand Theft Auto. Kurtyna niestety opadła, a ze lśniących zbroi powychodzili cyniczni aktorzy.

I niby nie jest to coś, czego byśmy wcześniej nie wiedzieli. Gry są w końcu przede wszystkim produktami, mającym na celu zarobienie pieniędzy dla stojących za nimi korporacji, co niemalże rokrocznie udowadniało nam chociażby EA ze swoimi „mechanikami niespodzianek” oraz „poczuciem dumy i spełnienia”. Niemniej, 2021 rok był w jakiś sposób wyjątkowy pod tym względem. Liczba PR-owych katastrof w połączeniu z dość średnim, umówmy się, poziomem gier z segmentu AAA sprawiła, że dość mocno skręciłem ostatnimi czasy w kierunku indyczej strony mocy, tym samym najlepiej bawiąc się mniejszych gra pokroju Narita Boy tudzież Disco Elysium. To bowiem właśnie one, a nie Call of Duty: Vanguard czy nawet całkiem niezłe Halo Infinite sprawiły, że ponownie mogłem cieszyć się graniem tak, jak cieszyłem się nim będąc dzieckiem.

Zastanówcie się zatem, czy może właśnie 2022 roku nie spędzić przede wszystkim w towarzystwie indyków. Wesołego Nowego Roku!

Komentarze

Popularne posty